Duża część Parlamentu Europejskiego ostro sprzeciwia się poluzowaniu prawa azylowego, które Bruksela zaoferowała Polsce, Litwie i Łotwie. Ale to może nie zatrzymać tego projektu.
Komisja Europejska w grudniu przedłożyła doraźny – i przewidziany tylko na okres sześciu miesięcy – projekt zwolnienia Polski, Litwy i Łotwy z części wymogów prawa azylowego z racji migracyjnego „ataku hybrydowego” ze strony reżimu Aleksandra Łukaszenki. To rozporządzenie musi być zatwierdzone w Radzie UE głosami co najmniej 15 krajów obejmujących 65 proc. ludności Unii. Ale europarlamentowi w tej doraźnej procedurze przypada wyłącznie głos konsultacyjny.
Nadzwyczajna procedura graniczna
– Ten projekt polega na omijaniu praw Unii, na omijaniu Parlamentu Europejskiego, na atakowaniu praw ludzi na granicy, których wcześniej instrumentalnie wykorzystał Łukaszenka – przekonywała dziś (13.01.2022) francuska europosłanka Sylvie Guillaume, która reprezentowała klub centrolewicy podczas debaty komisji LIBE (wolności obywatelskie, sprawiedliwość, sprawy wewnętrzne) w europarlamencie.
Jednym z kluczowych punktów projektu Komisji Europejskiej jest wydłużenie dozwolonego okresu rejestracji wniosków o azyl z 10 dni do czterech tygodni. Ponadto Polska, Litwa i Łotwa mogłyby ograniczyć miejsca, gdzie wolno składać takie wnioski, co może sprowadzić się do legalnego „przekierowywania” migrantów (w tym uchodźców) do innych miejsc na granicy – bez podanego w rozporządzeniu limitu w metrach czy kilometrach. Jednak najważniejszą zmianą jest zgoda na objęcie nadzwyczajną „procedurą graniczną” niemal wszystkich migrantów przekraczających granicę z Białorusi do Polski, Litwy i Łotwy, a także wydłużenie jej z czterech do 16 tygodni.
Taka procedura graniczna, które obejmuje rozpatrzenie wniosku o azyl (w tym o jego dopuszczalność) wraz z odwołaniem, opiera się na tworzeniu fikcji prawnej „nieprzekroczenia granicy”. Najczęściej bywa stosowana w bezpośredniej bliskości granicy lub w strefach tranzytowych, a skutkiem odmowy – w sensie prawnym – nie jest deportacja, lecz odmowa zgody na przekroczenie granicy. A to często ociera się – wedle organizacji humanitarnych – o półlegalny pushback. Choć to nie jest żelazny wymóg, procedura graniczna zwykle wiąże się z internowaniem migrantów.
– Nasz projekt jest zgodny z prawem unijnym i prawem międzynarodowym. Każdemu migrantowi przysługuje prawo do złożenia i rozpatrzenia wniosku azylowego. Nie ma miejsca w Unii na pushbacki – podkreślała dziś Ylva Johansson, komisarz UE ds. wewnętrznych.
Polski rząd też niezadowolony
Rząd Mateusza Morawieckiego nie jest zadowolony z projektu Komisji, bo chciałby znacznie więcej, czyli oficjalnego prawa do zawieszenia przyjmowania wniosków azylowych w razie „ataków hybrydowych”. Ale na to nie godzi się ani Bruksela, ani zmiany projektu w tak radykalnym kierunku – wedle nieoficjalnych informacji – nie podejmuje się francuska prezydencja. Z drugiej strony na projekt Komisji już spadła krytyka organizacji humanitarnych i pozarządowych.
Zdaniem Amnesty International sytuacja z Białorusią jest wykorzystywana jako pretekst do osłabiania wymogów azylowych do promowania antyimigracyjnej polityki niektórych spośród krajów Unii. Human Rights Watch bije na alarm z powodu „strasznego precedensu” z ugruntowywaniem łamania praw człowieka na granicach Unii. A Oxfam uznał projekt Komisji za przyzwolenie, by kraje Unii traktowały życie migrantów jako narzędzie w geopolitycznych rozgrywkach z Łukaszenką.
Konstantinos Monolopulos z wiedeńskiej Agencji Praw Podstawowych UE podczas dzisiejszego posiedzenia LIBE m.in. apelował, by doraźnym poluzowaniem wymogów prawa unijnego nie obejmować nie tylko chorych migrantów lub uchodźców (to zaproponowała Komisja), lecz także wszystkich nieletnich czy też członków mniejszości LGBT+.
Z kolei Catherine Woollard z European Council on Refugees and Exiles przekonywała, że liczebnie dość niewielka skala migracji z Białorusi w ogóle nie uzasadnia przyjmowania nadzwyczajnych rozwiązań prawnych skrojonych pod ten kryzys. Natomiast Sophie Magennis reprezentująca UNHCR, czyli ONZ-owską agendę ds. uchodźców, ostrzegała, że nowe reguły mogą stać się jeszcze większym zagrożeniem przy braku monitorowania pogranicza przez niezależnych obserwatorów. UNHCR już teraz – jak przypomniała Magennis – nie ma swobodnego dostępu do pogranicza z Białorusią ani w Polsce, ani na Litwie i Łotwie.
„Wycofajcie ten projekt”
Przedstawiciel centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (m.in. niemiecka chadecja, PO, PSL) bronił dziś propozycji Komisji Europejskiej, którą jednak – oprócz centrolewicy – ostro odrzucali przedstawiciele jeszcze paru innych frakcji.
– Chodzi o kilka tysięcy ludzi na granicy. Czy wykorzystaliśmy inne sposoby pomocy? Po co to osłabianie prawa azylowego? Wycofajcie ten projekt – wzywała Holenderka Sophie in ‘t Veld z imieniu frakcji „Odnowić Europę”. Ponadto wraz z przedstawicielką klubu zielonych próbowała – bez wielkiego skutku – wyciągnąć z Komisji Europejskiej pytanie, dlaczego zamiast składania nowych projektów – nie wszczyna m.in. wobec Polski postępowań przeciwnaruszeniowych za łamanie obecnego prawa UE, w tym za nielegalne pushbacki.
Komisarz Johansson zapewniała o gotowości do egzekwowania obecności UNHCR na pograniczu, bo to element unijnych reguł azylowych. Jednak Margaritis Schinas, wiceprzewodniczący Komisji, uchylał się od konkretów. Hiszpański europoseł Jorge Buxade Villalba w imieniu frakcji konserwatystów (m.in. PiS) zarzucał innym deputowanym, że uzurpują sobie prawo do określania, co jest sytuacją kryzysową pod względem migracji, choć najlepiej ocenić to potrafią konkretne rządy w UE.
Francuska prezydencja w Radzie UE planuje na luty debatę na temat tego kontrowersyjnego projektu, a głosowanie na marzec. Pomimo ostrej krytyki ze strony Parlamentu Europejskiego i poważnego zmniejszenia kryzysy granicznego (m.in. dzięki dyplomacji UE na Bliskim Wschodzie) Komisja Europejska obecnie szacuje, że projekt uzyska wymaganą większość w Radzie UE i wejdzie w życie.