Michał Listkiewicz o podsłuchach w PZPN. Szokujące wspomnienia byłego prezesa

Podsłuchiwanie to ulubiona rozrywka ludzkości od stuleci. Kto nie podglądał rodziców przez dziurkę od klucza, nie podsłuchiwał pod drzwiami pokoju nauczycielskiego, nie szperał w komputerze współmałżonka? – tak zaczyna felieton Michał Listkiewicz w “Super Expressie”.

Histeria wokół senatora Brejzy nijak się ma do cichej aprobaty szpiegowania Prezesów PZPN. Niedawno wykryto „pluskwę” w gabinecie Cezarego Kuleszy a w moim “pranie dywanów” zawsze kończyło się znalezieniem mikrofoniku to tu, to tam. Oficer służb uprzedził mnie kiedyś, bym nie wygłupiał się więcej żartami “panie majorze, może pan się teraz wysiusiać, bo będę z kolegą rozmawiał o dziewczynach”. Czyli potwierdzał podsłuchy i nie działo się to za rządów PIS bynajmniej.

Odczepmy się od Kamila Stocha. Noszenie mistrza na rękach po to, by go później obsobaczyć to nasz sport narodowy. Kochajmy Kamila za wzruszenia, których nam dostarczył i pozwólmy mu wrócić do wielkiej formy. Jej wahania to w sporcie rzecz normalna. Dopiero zimowe Igrzyska Olimpijskie dadzą odpowiedź na pytanie jaki to będzie sezon dla polskich skoczków. Filmy o przestępcach biją rekordy popularności relatywizując czyny odrażających postaci jak Nikoś, Najmro czy Kalibabka. Zachwycając się ich sprytem i “wyczynami” depczemy pamięć ofiar tych drani.

SE.PL

Więcej postów