Jarosław Kaczyński przerwał milczenie w sprawie Pegasusa

Prezes PiS Jarosław Kaczyński zabrał głos w sprawie Pegasusa. Na łamach tygodnika “Sieci” mówi o “histerii opozycji” i bagatelizuje doniesienia o podsłuchiwaniu przeciwników politycznych Prawa i Sprawiedliwości. Kaczyński zaprzecza, by tak było, choć pośrednio potwierdził, że Polska dysponuje Pegasusem.

Przypomnijmy, że agencja informacyjna Associated Press potwierdziła, że senator Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza był inwigilowany systemem Pegasus. Wcześniej badacze laboratorium Citizen Lab w Toronto podali, że na telefon polityka opozycji włamano się 33 razy w czasie, kiedy kierował on sztabem wyborczym Koalicji Obywatelskiej oraz prowadził kampanię przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r. Kanadyjski instytut ustalił, że ataki hakerskie na telefon Brejzy ustały, gdy kampania wyborcza się zakończyła.

– W sierpniu zostałem zaatakowany przez telewizję rządową serią publikacji moich sfałszowanych SMS-ów – mówił senator w grudniu w TVN24. – W wielu programach puszczano moje maile stworzone z siedemnastu SMS-ów i dopisanej treści – dodawał polityk PO.

– To kolejna sprawa pod hasłem „afera z niczego” – komentuje sprawę Pegasusa Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem “Sieci”. Prezes PiS zaprzecza, że podsłuchy były wykorzystywane z politycznymi oponentami w trakcie tamtej kampanii wyborczej. – Żaden Pegasus, żadne służby, żadne jakieś tajnie pozyskane informacje nie odgrywały w kampanii wyborczej w roku 2019 jakiejkolwiek roli. Przegrali, bo przegrali, nie powinni dziś szukać takich usprawiedliwień – mówi w rozmowie z tygodnikiem “Sieci”.

Co Jarosław Kaczyński ma do powiedzenia w sprawie senatora PO? – Te wszystkie opowieści pana Brejzy są puste, nic takiego nie miało miejsca. Przypominam, że on sam pojawia się w sprawie inowrocławskiej w poważnym kontekście, jest tam podejrzenie poważnych przestępstw. Z wyborami nie miało to nic wspólnego – mówi prezes PiS.

Kaczyński mówi o sprawie związanej z prezydentem Inwowrocławia Ryszrdem Brejzą, ojcem senatora PO. Jak przypomina Onet, w urzędzie miasta miały rzekomo działać osoby atakujące przeciwników prezydenta w internecie. Wśród nich miał być Krzysztof Brejza. Portal TVP Info w sierpniu 2019 r. opublikował materiał, który miał pokazywać udział polityka PO w tej sprawie. TVP opublikowała SMS-y, które Krzysztof Brejza miał wysyłać do współpracowników. Pokazane wiadomości były złożone z kilku różnych SMS-ów, które były wysyłane do różnych osób w różnych dniach. Krzysztof Brejza pozwał TVP i złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie włamania na jego telefon i wykradzenia z niego treści.

– Źle by było, gdyby polskie służby nie miały tego typu narzędzia. Chyba każdy się zgodzi, że rozmaite grupy przestępcze powinny być pod obserwacją, że przestępczość trzeba zwalczać i że na całym świecie używa się do tego narzędzi inwigilacji, oczywiście, gdy są do tego podstawy prawne i zawsze pod kontrolą sądu, prokuratury. W Polsce system nadzoru nad takimi działaniami należy do najbardziej rygorystycznych w Europie – twierdzi Kaczyński w wywiedzie dla “Sieci”.

Prezes PiS kpi z sugestii, że za pomocą Pegasusa, hakowanych było więcej telefonów oraz zaprzecza, że narzędzie stworzone do walki z terroryzmem, było wykorzystywane w celach politycznych w Polsce. – Opowieści o rzekomych tysiącach sprawdzanych telefonów są całkowicie pozbawione związku z rzeczywistością. Ich autorzy wykorzystują fakt, że osoby mające o tym realną wiedzę nie mogą nic o tym powiedzieć, są związane tajemnicą służbową. Mogę zatem tylko podkreślić: opowieści opozycji o użyciu Pegasusa w celach politycznych to całkowite bzdury – mówi Kaczyński.

Przypomnijmy, że badacze z Citizen Lab donieśli, że oprócz telefonu senatora PO Krzysztofa Brejzy za pomocą Pegasusa inwigilowano także telefony adwokata Romana Giertycha oraz prokuratorki Ewy Wrzosek, która najpierw dostała ostrzeżenie o włamaniu od firmy Apple.

Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki z PiS mówił w grudniu w portalu polsatnews.pl, że zarzuty stawia “jakaś firma z Kanady”. Portal oko.press przypomina, że Citizen Lab to jednostka badawcza z największej uczelni w Kanadzie, a więc Uniwersytetu w Toronto, która od ponad 20 lat bada zagrożenia dla cyfrowych praw człowieka.

FAKT.PL

Więcej postów