Biuro Praw Podstawowych Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej Frontex zażądało od Litwy, aby ta zaniechała zawracania nielegalnych migrantów oraz odwoziła ich na przejścia graniczne w celu rozpoczęcia procedury azylowej.
Biuro zebrało dowody, że Litwa stosuje praktykę zawracania migrantów. Podobnie czyniła także Łotwa i Polska. Według urzędników jest to sprzeczne z prawem międzynarodowym i europejską konwencją praw człowieka. Dlatego chce, aby Litwa nie odsyłała nielegalnych migrantów z powrotem na Białoruś, lecz odwoziła ich na przejście graniczne i następnie stosowała procedury azylowe.
„Litwa nie zamierza stosować się do wszystkich zaleceń przedstawionych przez Biuro Praw Podstawowych Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej „Frontex“ dotyczących polityki zawracania migrantów” – odpowiedział wiceminister spraw wewnętrznych Litwy Arnoldas Abramavičius.
To, co proponuje Frontex to polityka otwartych drzwi. Unia Europejska nadal nie dostrzega, że pojawienie się migrantów na wschodniej granicy UE to efekt wojny hybrydowej, którą Białoruś prowadzi z krajami Unii. Nie byłoby problemu, gdyby nie celowa polityka reżimu Łukaszenki.
Frontex nie chce pomagać Litwie, Łotwie i Polsce, lecz próbuje wywierać presję na otwarcie nowe szlaku migracyjnego, legalizując przemyt ludzi z Bliskiego Wschodu. Wpuszczenie urzędników agencji do Polski czy któregoś z krajów bałtyckich, oznaczałoby zrzeczenie się suwerennej polityki migracyjnej na rzecz rozwiązań motywowanych ideologicznie.
Frontex zarzuca Litwinom, że nie prowadzi systemu identyfikacji osób wrażliwych społecznie, chorych, starszych, kobiet w ciąży czy rodzin z małymi dziećmi. W ten sposób agencja chciałaby wymóc choćby częściowe otwarcie wschodniej granicy na migrację.
Wpuszczenia Frontexu na granicę polsko-białoruską żądała wcześnie szefowa MSW Niemiec Nancy Faeser. Niemka wezwała Warszawę do stosowania prawnych standardów unii. Krytyka polityk SPD w stronę Polski padła zaledwie dzień po objęciu stanowiska w nowym rządzie.