Chaos zamiast ładu. PiS nie potrafi przekonać ludzi, że ciągle jest „partią dobrobytu”

Polski Nieład i elektorat 500

Polski Ład miał być największą polityczną ofensywą obozu rządowego. Miał odbudować poparcie nadszarpnięte po wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, praktycznie zakazującego w Polsce aborcji, i raz jeszcze przypomnieć wyborcom, że PiS jest partią stojącą po stronie „zwykłego człowieka” i jego portfela.

Ta ofensywa nie szła jednak tak łatwo jak przy 500+. Przeciw rozwiązaniom Polskiego Ładu uderzającym w przedsiębiorców i trochę lepiej zarabiających protestowało Porozumienie Gowina. Choć Gowin i jego partia zostali wypchnięci z rządu, wiele ich uwag uwzględniono. Rząd w sprawie tego, jak ostatecznie mają wyglądać podatkowo-składkowe rozwiązania Polskiego Ładu, zmieniał zdanie tak często, że poza ekspertami mało kto rozumiał, co właściwie konkretnie znaczy nowy wielki rządowy projekt dla portfela przeciętnej polskiej rodziny.

Teraz pracownicy dostający pensje z góry za styczeń zaczynają się przekonywać, co może dla nich znaczyć Polski Ład. I nie są to dobre informacje. Zmianę na gorsze odczuli też nauczyciele. Ich pensje miały być w styczniu o 200-400 złotych niższe.

Jeśli do końca miesiąca kolejne grupy pracowników będą odkrywały, że Polski Ład im jednak wcale nie służy, jeżeli te informacje zdominują media – poza tymi rządowymi budującymi równoległą rzeczywistość – będzie to fatalna wiadomość dla rządu. Dziś na Twitterze dominują hasztagi: Polski Wał i Nowy Wał – nie tak to chyba miało wyglądać w założeniu rządowych strategów.

Chaos zamiast ładu

Wszyscy narzekają na skomplikowanie Polskiego Ładu, w tym konstrukcji tak kluczowych dla tego, czy będzie on dla danej osoby finansowo korzystny, czy nie, jak ulga dla klasy średniej. Wystarczy przekroczyć jej górny próg o choćby złotówkę, by musieć zwracać wszystko, co się dzięki niej uzyskało. W efekcie wiele osób woli na wszelki wypadek nie występować o ulgę, a bez niej tracą na Polskim Ładzie.

Chaos wokół Polskiego Ładu potwierdza, że Zjednoczonej Prawicy nie wychodzi żadna operacja wymagająca większej koordynacji niż podjęcie decyzji o uruchomieniu bezpośrednich transferów pieniężnych dla wybranych grup. Tymczasem reforma systemu podatkowego to coś nieskończenie bardziej skomplikowanego niż uruchomienie programu typu 500+. Stopień komplikacji zadania, jak widać, przerósł rządzących.

Trudno się dziwić. Podobne zmiany, jeśli mają być sensowne, wymagają długich przygotowań, szerokich konsultacji społecznych, budowania wokół nich zgody społecznej i sensownego, rozłożonego na lata wdrożenia. PiS podszedł do reformy podatków po swojemu: robił ją błyskawicznie, bez realnej debaty, nie słuchając ekspertów, nie przewidując czasu na wdrożenie.

Nie takiej reformy potrzebowaliśmy

Oczywiście, polski system podatkowy był niesprawiedliwy. Nieproporcjonalnie obciążał podatkami i składkami osoby najgorzej zarabiające, nie dość głęboko sięgał do kieszeni realnie najbogatszych. Należało go zmienić, uczynić bardziej racjonalnym i progresywnym. Propozycje Polskie Ładu zawierały nawet trochę sensownych propozycji idących w tym kierunku – np. podwyższenie od lat niewaloryzowanego drugiego progu czy kwoty wolnej.

Jednak rząd, zamiast wprowadzić jasny, progresywny system, przeraźliwie skomplikował obecny. Nawet jeśli nowy system daje osobom mało i średnio zarabiającym możliwości płacenia mniej, to rząd nie zawsze wytłumaczył ludziom, jak korzystać z nowych dobrodziejstw.

Zamiast sięgnąć tam, gdzie realnie są pieniądze, Polski Ład wydaje się ich szukać w kieszeniach sfery budżetowej, od lat w Polsce niedofinansowanej i niedopłacanej. W ostatnich miesiącach w wielu szkołach są problemy ze znalezieniem nauczycieli chętnych do pracy, głównie z powodu niskich pensji. Polski Ład powinien przynajmniej nie pogarszać tej sytuacji.

PiS będzie miał problem przekonać ludzi, że ciągle jest „partią dobrobytu”

W okresie 2015-19 PiS stworzył sobie nowy elektorat, wyborców „500+”. Przyciągnął ludzi, którzy dostając świadczenie na dziecko, po raz pierwszy w życiu realnie poczuli, że państwo dba o ich dobrostan. Miliony ludzi, które oddały głos na PiS w 2019 roku i na Andrzeja Dudę rok później, zrobiły tak nie dlatego, że czekało z niecierpliwością na wyniki prac Podkomisji Macierewicza, że przekonały ich uchwały wymierzone w społeczność LGBT+, że kibicowali Beacie Szydło w konfliktach z Unią Europejską albo reformom sądowym Ziobry. Nie, ludzie tak masowo poparli PiS i Dudę – mimo wszystkich ideologicznych szaleństw, dziwactw i afer obozu władzy – bo PiS kojarzył się im z dobrobytem, z rosnącym poziomem życia. Tak długo, jak obóz rządowy utrzyma to skojarzenie, tak długo będzie bardzo trudno go pokonać.

Obraz PiS jako partii dobrobytu podkopała w zeszłym roku coraz bardziej odczuwalna drożyzna, której nawet TVP nie była w stanie zagadać opowieściami o polskim dobrobycie, którego zazdroszczą nam Niemcy. Na koniec roku przyszły horrendalne, czasami sięgające nawet tysiąca procent podwyżki opłat za gaz. Jeśli do tego dojdzie rozczarowanie kolejnych grup zawodowych Polskim Ładem, to rząd będzie w poważnych politycznych kłopotach. Zwłaszcza jeśli jak dziś pytany przez dziennikarzy na sejmowym korytarzu Przemysław Czarnek, będzie udawać, że problemu nie ma, przez Polski Ład nikt nie stracił, a wszystko to dezinformacja. Zamiast pomóc odbudować poparcie i wizerunek partii dobrobytu, Polski Ład może stworzyć niechętny rządzącemu obozowi elektorat 500-. Wyborców wkurzonych tym, że mimo obietnic, że miało być lepiej, ich dochody się kurczą, a ceny nie przestają rosnąć.

wp.pl

Więcej postów

1 Komentarz

  1. To się okaże gdy wpłyną pensje, a potem przy rozliczaniu podatkowym roku 2022.
    Niektorzy otrzymają mniej, ale to raczej nie są osoby nawet potencjalnie będące zwolennikami PiS.
    A pensje za styczeń 2022 na razie mogli otrzymać wyłącznie NAUCZYCIELE, bo to jedyna większą grupa społeczna która jest płacona „z góry”.

Komentowanie jest wyłączone.