Po przekroczeniu prędkości przez Donalda Tuska, politycy PiS z niekrytą satysfakcją nazywali go piratem drogowym. Tymczasem w ostatnią niedzielę kierowca Jarosława Kaczyńskiego został przyłapany na jeździe z zawrotnym tempem przez jednopasmową ulicę na Żoliborzu. Jak donosi „SE”, kierowca limuzyny wicepremiera jechał 80 km/h, by wicepremier mógł zdążyć… na mszę.
Jarosław Kaczyński pędził przez Żoliborz
Od 1 stycznia obowiązuje nowy taryfikator mandatów. Gdyby policja przyłapała kierowcę Jarosława Kaczyńskiego na rajdzie przez stolicę, zapłaciłby o wiele wyższą karę, niż Donald Tusk za przekroczenie prędkości w listopadzie.
Z relacji reportera „Super Expressu” wynika, że przekroczenie prędkości to nie jedyne naruszenie w wydaniu kierowcy Kaczyńskiego. Limuzyna miała przejechać na czerwonym świetle przez skrzyżowanie Sanguszki i Zakroczymskiej.
Pojazd prezesa Prawa i Sprawiedliwości miał także nie zatrzymać się przed znakiem „stop” przy ulicy Zajączka i Mickiewicza. Ostatecznie wicepremierowi udało się dotrzeć na czas na mszę świętą w kościele imienia świętego Bennona.
Do naruszenia dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym miało dojść także w trakcie drogi powrotnej z mszy do domu Jarosława Kaczyńskiego. W obie strony limuzyna miała gnać z prędkością 80 km/h.
Zatrzymanie Donalda Tuska
20 listopada informowaliśmy w naTemat o zatrzymaniu Donalda Tuska w Wiśniewie koło Mławy. Policja przyłapała go na przekroczeniu prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym.
– Kierującego 64-letniego mężczyznę, zatrzymaliśmy w miejscowości Wiśniewo, na drodze krajowej numer 7, przed godziną 11:00 – wyjaśniła naTemat Anna Pawłowska z mławskiej policji.
– Mężczyzna został ukarany mandatem w wysokości 500 złotych oraz stracił prawo jazdy na okres 3 miesięcy – dodała. Lider Platformy Obywatelskiej będzie mógł wrócić na polskiego drogi dopiero 20 lutego.
Chwilę po zdarzeniu Tusk wskazał, że przyjął karę bez żadnej dyskusji. „Jest przekroczenie przepisu, jest kara. (…) Adekwatna” – zaznaczył za pośrednictwem Twittera.
Równo miesiąc od afery dziennikarze „Faktu” zaś mieli przyłapać na przekroczeniu prędkości kierowcę byłego premiera i rzecznika PO Jana Grabca. Według prasy, pojazd miał pędzić przez warszawską ulicę Jana III Sobieskiego z prędkością 106 km/h.
– Nic nie wiem, żeby nasz kierowca łamał przepisy – dementował w rozmowie z tabloidem Grabiec.