Sylwestry TVP i Polsatu bez maseczek, bez dystansu. Policja: „Będziemy się tym zajmować w poniedziałek”. Epidemiolog załamuje ręce

Brak dystansu, maseczek, ale za to doskonała zabawa – tak dziesiątki tysięcy osób spędziło sylwestrowe zabawy w Zakopanem i w Chorzowie. Epidemiolodzy łapią się za głowę. – Dla mnie to był bardzo smutny obraz i przygnębiający Ja to odebrałem jako uwypuklenie tego, że „Polacy, nic się nie dzieje” – mówi Faktowi dr hab. Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Dwie wielkie imprezy sylwestrowe, które zorganizowały TVP i Polsat, przyciągnęły tłumy. Ludzie bawili się świetnie, jednak nikt nie zwracał uwagi na obowiązujące w czasie epidemii zakazy.

Organizowana przez Telewizje Polską zabawa sylwestrowa w Zakopanem przyciągnęła blisko 20 tysięcy osób. Aby dostać się w okolice sceny, konieczne było przedstawienie certyfikatu szczepień, zaś dla osób niezaszczepionych wyznaczono limity. Różnica ta zacierała się już po przekroczeniu bramek kontrolnych, gdzie wszyscy bawili się razem.

Mimo wielokrotnych próśb prowadzących koncert, by widzowie zakładali maseczki ochronne, mało kto stosował się do tych rad. Dawały się za to słyszeć gwizdy – w ten sposób bawiący się wyrażali swą dezaprobatę. Nikt też nie przestrzegał dystansu społecznego, który zobowiązuje, by osoby obce zachowywały przynajmniej 1,5-metrowy odstęp. Epidemiolodzy są zszokowani.

– Co innego jest teren otwarty, kiedy jest możliwość stosowania dystansowania, a co innego, kiedy człowiek na człowieku stoi i kontekst interakcji trwa nie minutę, dwie, trzy, czyli tak, jak się mijamy na ulicy, a nawet kilka godzin – mówi Faktowi dr hab. Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Na brak dystansu wśród bawiących się i brak maseczek nie reagowała także policja. Nie wiadomo też, czy będzie ścigać osoby winne łamaniu przepisów. – Nie mam informacji w tej sprawie, bo mam wolne – informuje rzecznik zakopiańskiej policji. Małopolska policja zapowiada jednak, że przyjrzy się sprawie.

– To dość grubszy temat. Będziemy się tym zajmować w poniedziałek, dopiero jako bieżące wydarzenia. Nie mam pojęcia, jakie tam były okoliczności, musimy się w ten temat zagłębić – informuje małopolska policja.

Gęsty tłum imprezowiczów pojawił się też na chorzowskim stadionie i tu podobnie, jak w górach, mało kto przejmował się dystansem i noszeniem maseczek ochronnych. Te ostatnie wymagane były jedynie po to, by dostać się na teren stadionu. Potem zaś lądowały w kieszeniach. Za bezpieczeństwo osób bawiących się na Stadionie Śląskim odpowiadała firma ochroniarska, wynajęta przez organizatora imprezy.

Po sugestiach dowódcy policji pojawiły się komunikaty, że ludzie powinni założyć maski. Niektórzy jednak twierdzili, że mieszkają w jednym gospodarstwie domowym i tego nie zrobią.

– Decyzje co do osób, które mogły popełnić wykroczenie zapadną w ciągu najbliższych dni – powiedziała Magdalena Szust, z zespołu prasowego śląskiej policji.

Zdaniem epidemiologa, w ogóle pomysł organizowania tak dużych imprez w dniu, gdy z powodu koronawirusa zmarło 500 osób, nie jest trafiony.

– Dla mnie to był bardzo smutny obraz i przygnębiający Ja to odebrałem jako uwypuklenie tego, że „Polacy, nic się nie dzieje”. Mamy imprezę, mnóstwo artystów, ludzie się świetnie bawili, nawoływano: bawmy się, tańczmy, ściskajmy się i 500 zgonów w tym dniu. Ci ludzie umierają w ciszy, ta śmierć nie krzyczy – mówi dr Jarosław Drobnik.

FAKT.PL

Więcej postów