Niemieckie dzienniki zajmują się w piątek (3.9.2021) tematem europejskich sił interwencyjnych.
Dziennik „Sueddeutsche Zeitung” analizuje: „Już w 1999 r. Rada Europejska podjęła decyzję o utworzeniu sił szybkiego reagowania UE. Cztery lata później sprawę rozstrzygnięto na nowo – wówczas siły interwencyjne nazwano „Grupą bojową” („Battlegroup”). W 2006 r. objęto dowództwem pierwszą europejską jednostkę tego typu. Od tego czasu skład jednostki zmienia się na zasadzie rotacji; zazwyczaj są to mieszane oddziały z różnych państw. Ta grupa bojowa nigdy nie została użyta, nawet w Afganistanie czy Mali, i nigdy nie osiągnęła takiego poziomu zdolności operacyjnej i szybkości działania, jaki osiągają nawet wielonarodowe jednostki w NATO. Często występują problemy z tak prostymi rzeczami, jak kompatybilność radioodbiorników. Europejskie grupy bojowe są wewnątrzeuropejskim instrumentem służącym do integracji sił zbrojnych. Są one mało użyteczne w realnym świecie. Szczególnie, jeśli mają konkurować z NATO i USA”.
Również dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” przypomina, że UE od 15 lat dysponuje „grupami bojowymi”, które nigdy nie zostały użyte. „Zapobiegały temu wielokrotnie Niemcy, które do dziś polegają głównie na NATO i zawsze są wielkim hamulcowym i oponentem, gdy chodzi o wysyłanie żołnierzy. Zwłaszcza to ostatnie zapewne prędko się nie zmieni, zwłaszcza jeśli SPD stanie na czele kolejnego rządu federalnego. Afgańska klęska niewątpliwie ujawnia deficyty materialne w UE, ale jeszcze bardziej deficyty w myśleniu strategicznym”. Zdaniem komentatora w Europie „nie brakuje pieniędzy, ale woli politycznej”.
Podobnie widzi to komentatorka dziennika „Die Welt”, która ubolewa nad obojętnością Niemców wobec Bundeswehry i zaznacza, że dla niemieckiej armii nastąpią jeszcze trudniejsze czasy, gdy do władzy dojdzie rząd SPD/Zieloni. „Era wielkich misji zagranicznych może powoli dobiegać końca, ale rzeczywiste główne zadanie Bundeswehry również nie cieszy się zbytnim prestiżem: po rosyjskiej aneksji Krymu, na pytanie czy w podobnej sytuacji powinniśmy na przykład przyjść z pomocą militarną naszym partnerom z UE i NATO w krajach bałtyckich, prawie 60 procent Niemców odpowiedziało: nie”.
„Armia europejska jest najbardziej pokojowo nastawioną armią na świecie (nawet
Gwardia Szwajcarska w Rzymie ma większe doświadczenie wojenne) – ponieważ nie istnieje” – pisze z kolei dziennik „Frankfurter Rundschau”. „Nawet te nieliczne jednostki dwunarodowe, które istnieją, nigdy nie zostały użyte. Te, które stworzyły ONZ i Europa, są tymi, które powinno się brać za wzór po zakończeniu zamieszania w Afganistanie. Armia europejska jako połączenie wszystkich narodowych sił zbrojnych jest potrzebna. Przede wszystkim jednak musi ona być dostosowana do naszych czasów, być inkluzyjna i tolerancyjna. Potrzebna jest edukacja w zakresie polityki pokojowej, wiedzy na temat rozwoju i umiejętności dyplomatyczne. To zadanie na miarę stulecia”.