Ostatni weekend wakacji 2020 r. nie należy do łaskawych. W sobotę o godzinie 4:45 rano na nadmorskim osiedlu Kolibki w Gdyni wieje ostry wiatr, przy pełnym zachmurzeniu i temperaturze ledwie ponad 10 st. C. W takich warunkach zawodnicy XI Biegu Morskiego Komandosa ruszają w 23-kilometrową trasę poprzez piach, błota, kanały i wzniesienia. Choć ten ekstremalny bieg terenowy współtworzyli żołnierze z jednostki specjalnej Formoza i opiera się on na elementach szkolenia elitarnych jednostek Navy Seals, SAS czy Grom, jest to całkowicie komercyjna impreza.
Mimo to już przed startem do jej zabezpieczenia przygotowuje się około 50 żołnierzy 7 Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej (7 PBOT). Ich głównym zadaniem będzie obstawienie wszystkich przeszkód na trasie i pilnowanie, czy każdy z zawodników pokonał je zgodnie z regulaminem. Choć pogoda nie dopisuje, przez cały dzień imprezy żołnierze są skazani jedynie na suchy prowiant.
Impreza kończy się późnym popołudniem. Terytorialsi wracają do jednostki, aby się ogrzać, zregenerować i złapać nieco snu. Od samego rana czeka ich kolejny długi dzień pracy.
Kiedy pytamy 7 PBOT, dlaczego żołnierze tej brygady wykonywali zadania podczas prywatnej imprezy, ta ustami rzecznika Wojsk Obrony Terytorialnej płk. Marka Pietrzaka odpowiada, że „7 PBOT była współorganizatorem X i XI edycji Biegu Morskiego Komandosa” i ten sposób prowadziła kampanię werbunkową, a uczestniczący w zawodach żołnierze WOT dostawali darmowe pakiety startowe. Wystarczy jednak sięgnąć do regulaminu imprezy, aby przekonać się, że jedynym jej organizatorem jest całkowicie prywatna Fundacja OCR Events.
To nie jedyna prywatna inicjatywa, którą wspomogli finansowani z publicznych pieniędzy żołnierze 7 PBOT. Jednak w trakcie rozmów z nimi oraz lektury dokumentów powstały też inne pytania: o zatrudnianie rodzin oficerów; o nagrody i premie dla krewnych i znajomych tychże oficerów; o stwarzanie problemów niewygodnym żołnierzom; a nawet o propagowanie nazizmu.
Jak WOT wyszedł ze słusznego założenia
Obrona terytorialna ma w Polsce wieloletnią tradycję. Jej struktury wojsko zaczęło rozbudowywać już w czasach zimnej wojny, wychodząc z logicznego założenia, że z powodu swojego położenia Polska – nie pierwszy raz w historii – może stać się obszarem starć armii Wschodu i Zachodu. W takim przypadku wyjątkową rolę mogą odegrać zaznajomione z terenem, odpowiednio przeszkolone lokalne ugrupowania. Po wstąpieniu Polski do NATO koncepcja podupadła, ale hybrydowe działania Rosji w Ukrainie i innych państwach regionu przypomniały nam, jak ważni mogą okazać się terytorialsi w przypadku ewentualnego konfliktu.
Ojcem współczesnej obrony terytorialnej stał się Antoni Macierewicz. Ostatniego dnia 2015 r. jako ówczesny minister obrony narodowej rozpoczął proces odtwarzania systemu, powołując pełnomocnika do spraw Utworzenia Obrony Terytorialnej. Rząd nie szczędził grosza na ukochane dziecko wpływowego polityka PiS. Na stworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej przeznaczono 1,1 mld zł.
W efekcie, już w marcu 2017 r., WOT osiągnęły zdolność działania w brygadach umiejscowionych w Białymstoku, Lublinie i Rzeszowie. Jak grzyby po deszczu powstawały kolejne brygady, zasilane szczodrymi budżetami przeznaczanymi na WOT najpierw za czasów Macierewicza, a potem jego następcy – Mariusza Błaszczaka. Budżet WOT w 2018 r., który był pierwszym rokiem działalności tej formacji, wyniósł 567 mln zł (w kolejnych latach: 483 mln zł w 2019 r., 688 mln zł w 2020 r., 863 mln zł w 2021 r.).
W 2018 r. została powołana do życia 7 Pomorska Brygada Obrony Terytorialnej z siedzibą w Gdańsku. Od samego początku coś jednak w niej nie gra. Przytoczony przez nas Bieg Morskiego Komandosa to nie jedyne prywatne przedsięwzięcie, w którym wzięli udział żołnierze tej brygady.
Jak żołnierze płot malowali
Miesiąc po opisywanym przez nas Biegu Morskiego Komandosa, 27 września 2020 r., odbyło się święto Wojsk Obrony Terytorialnej. Żołnierze z należącego do pomorskiej brygady 71. batalionu lekkiej piechoty z Malborka obchodzili je w szczególny sposób. Już dzień wcześniej Jelcze z kilkudziesięcioma ludźmi z batalionu zameldowały się w stadninie Buffalo Bill w Jantarze.
Pogoda znowu nie sprzyjała, ale żołnierze wykonują swoje obowiązki niezależnie od warunków atmosferycznych. Kiedy część z nich jeździła konno, inni zabrali się za malowanie płotów i przeszkód w stadninie. I tym razem żołnierze wykonywali publiczną służbę w całkowicie prywatnym biznesie.
Kiedy skontaktowaliśmy się z właścicielem stadniny, ten powiedział, że wszystko odbywało się w ramach rozpropagowania jeździectwa wśród żołnierzy oraz w ramach poprawy sprawności fizycznej, a malowanie płotu było formą zapłaty za jazdę konną. Przyznał, że nie podpisywał z dowództwem 7 PBOT żadnej umowy w tej sprawie.
– Żołnierze malujący płot w prywatnej stadninie? Słabo to wyglądało – podsumowuje tamten wyjazd żołnierz, który w nim uczestniczył.
Tymczasem rzecznik Pietrzak wyjaśnił nam, że żołnierze uczestniczyli w stadninie w darmowym szkoleniu z jazdy konnej. Na pytanie, dlaczego żołnierze malowali płoty i przeszkody, odpowiada: „Aby zachować wszelkie zasady bezpieczeństwa, przed przystąpieniem do tej części szkolenia żołnierze poprawili te przeszkody oraz odświeżyli je, aby kontrastowały z otoczeniem”.
Kolejny problem w 7 PBOT to zatrudnianie krewnych i znajomych.
Jak dowódca sztabu o rodzinę zadbał
Najbardziej oddany swojej rodzinie okazuje się były żołnierz Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu, a obecnie dowódca sztabu w 7 PBOT ppłk Tomasz Burzyński. W ciągu czterech dotychczasowych lat swojej służby w gdańskiej brygadzie zdobył on 11 nagród finansowych na łączną kwotę 10632 zł.
Zatrudniona w brygadzie jego najbliższa rodzina, a także mąż jednej z córek. Choć przygodę z wojskiem zaczęli ledwie w 2018 r., w zdobywaniu premii i nagród okazują się znacznie skuteczniejsi od żołnierzy z wieloletnim stażem.
Na stanowisku referenta pracuje żona ppłk Burzyńskiego. W żadnym z dotychczasowych czterech lat zatrudnienia nie ominęła jej premia uznaniowa. W sumie została nagrodzona kwotą 8886 zł.
Również od czterech lat i również na stanowisku referenta pracuje zięć ppłk. Burzyńskiego. Doświadczenie do pracy w sekcji komunikacji społecznej w brygadzie nabywał w lokalnym portalu internetowym swojego ojca. Nie ma roku, w którym zięć podpułkownika nie pobierałby premii uznaniowych. W sumie wypłacono mu do tej pory 9156 zł.
Żołnierką-ochotniczką obrony terytorialnej w brygadzie jest córka ppłk. Burzyńskiego. Choć służbę u terytorialsów zaczęła ledwie we wrześniu 2020 r., już w grudniu nagrodzono ją premią uznaniową w wysokości 3 tys. zł za walkę z Covid-19. Kiedy zapytaliśmy, czym nowo upieczona żołnierka zasłużyła sobie na premię, rzecznik WOT płk Marek Pietrzak poinformował nas, że „realizowała ona zadania jako operator infolinii wsparcia podmiotów w Zespole Działań Przeciwkryzysowych 7 PBOT”.
Jak oficer w hełmie ze swastyką się fotografował
To nie jedyna rodzina, która oddała się służbie w 7 Pomorskiej Brygadzie Obrony Terytorialnej. Od początku jej istnienia służy w niej st. chor. Jacek N., a rok później dołączyła do niego żona st. szer. Agnieszka N. Od tej pory pani Agnieszka dostała jedynie dwie nagrody w łącznej kwocie 1100 zł za zaangażowanie na rzecz kompanii.
Znacznie bardziej skuteczny jest pod tym względem jej mąż. Łączna suma jego nagród i zapomóg, które pobrał, wynosi 13509 zł. W tym wszystkim zawiera się nagroda w wysokości 2490 zł za walkę z Covid-19, choć podobnie jak córka ppłk. Burzyńskiego, st. chor. N. nie był zaangażowany w walkę z wirusem w bezpośrednim kontakcie z chorymi, jak informują nas liczni żołnierze brygady.
Synem znajomej dowódcy brygady kmdr. Tomasza Laskowskiego jest ppor. Mateusz B. Rzecznik WOT informuje nas, że znajomość została zawarta poprzez jego „śp. ojca, oficera Wojska Polskiego, żołnierza Jednostki Wojskowej GROM”.
W brygadzie ppor. B. znany jest jednak z czegoś zupełnie innego niż dwie nagrody finansowe na łączną kwotę 1494 zł. Wśród żołnierzy krąży jego zdjęcie z Instagrama, na którym występuje w niemieckim hełmie ze swastyką i z niemieckim pistoletem z II wojny światowej, podpisując całość wymownymi hashtagami: #ss #wafen #100%aryjczyk.
W rozmowie z Onetem ppor. B. przyznał się do zrobienia sobie tej fotografii, powiedział jednak, że wykonał ją przed wstąpieniem do wojska, nie ma na niej „żadnych złych rzeczy” i nie „czuje się winny propagowania totalitarnego systemu”. W dalszej części rozmowy powiedział, że zdjęcie jest „głupotą z młodości”. Dodał, że w tej sprawie będzie tłumaczył się przed Żandarmerią Wojskową, która bada sprawę zdjęcia.
W odpowiedzi na nasze pytanie rzecznik WOT pisze: „W 7 PBOT nie są znane i nie były zgłaszane sygnały, aby ppor. Mateusz B. w trakcie służby w 7PBOT propagował w jakikolwiek sposób nazizm”.
Jak 7 brygada w covidem walczyła
Żołnierze z 7 PBOT mówią, że o ile w swojej grupie mają poczucie wspólnoty, to w żadnej sposób nie odczuwają tego ze strony kadry dowódczej – tak pod względem wsparcia, jak i nagród za służbę.
W swoim mailu do nas rzecznik WOT płk Pietrzak informuje, że nagrody za walkę z Covid-19 otrzymało 232 żołnierzy OT. Żołnierze twierdzą jednak, że nagrody nie zawsze trafiały do tych, którzy walczyli z wirusem na pierwszej linii frontu. Skarżą się, że kiedy córka ppłk. Burzyńskiego zbiera nagrody za realizowaną przy telefonie walkę z Covid-19, wielu z nich nie zobaczyło ani grosza za realne działania w szpitalach i DPS-ach w kontakcie z zakażonymi. – Za 24-godzinne dyżury covidowe ani nie przysługiwało wolne, ani nie byliśmy prowiantowani, o nagrodach nie wspominając – mówi żołnierz.
Jako wyjątkowo jaskrawy przykład niesprawiedliwości żołnierze przytaczają historię swojego kolegi, w szczególny sposób zaangażowanego nie tylko w walkę z covidem, ale także w ochronę terytorialsów przed zakażeniem.
Ich słowa potwierdza gdański lekarz: – Żołnierze z 7 PBOT od samego początku działania Centrum testowego Covid-19 przy Instytucie Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni wsparli prace Centrum i Instytutu – opowiada nam dr hab. Maciej Grzybek, profesor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego oraz koordynator centrum testowego w Instytucie Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. – Codziennie z dużym zaangażowaniem pomagają w rejestracji pacjentów, kierowaniu ruchem i dbaniu o bezpieczeństwo. Zaangażowani są także w pomoc w Uniwersyteckim Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej gdzie wspierają prace szpitalnej apteki, przychodni, oraz oddziałów covidowych.
– Pragnę zwrócić uwagę na szczególne zaangażowanie [stopień, imię, nazwisko żołnierza – red.], który od kwietnia 2020, czyli od powstania Centrum testowego, codziennie zapewniał wsparcie – dodaje dr hab. Maciej Grzybek. – [stopień, nazwisko żołnierza – red.] organizował grafik żołnierzy, dbał o obsadzenie stanowisk oraz przyczynił się do skierowania na testy przeciw SARS-Cov-2 znacznej liczby żołnierzy 7 PBOT. Dzięki jego zaangażowaniu Centrum testowe mogło bezpiecznie i wydajnie prowadzić działalność diagnostyczna. Co więcej, jego oddolne działania doprowadziły do wykrycia lokalnych ognisk wirusa w brygadzie, dzięki czemu uniknięto masowym zachorowaniom żołnierzy WOT.
Kiedy pytamy rzecznika Pietrzaka, czy jeden z żołnierzy 7 PBOT wspomógł formację w szybszym uzyskiwaniu testów na Covid dla żołnierzy WOT, dostajemy suchą odpowiedź: „Żołnierze 7 PBOT byli testowani zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa w tym zakresie”.
Wśród wielu pytań, które wysłaliśmy do 7 PBOT, znalazły się również te dotyczące żołnierza, którego historię opisujemy. W ciągu kilku godzin od wysłania przez nas pytań do brygady, jej dowódca kmdr Tomasz Laskowski oddelegował tego żołnierza do innego miejsca służby, a także także cofnął mu pozwolenie na zarabianie poza wojskiem w ramach własnej działalności gospodarczej.
Jak być lojalnym
Żołnierze informują nas, że od dnia wysłania przez nas pytań do brygady, trwa w niej poszukiwanie „donosicieli”. Niektórzy podejrzewani o rozmowy z dziennikarzami żołnierze już ponieśli pewne konsekwencje.
W tym samym dniu st. chor. N. napisał do wszystkich żołnierzy wiadomość na wewnętrznym komunikatorze WOT Yammer: „Lojalność – najważniejsza cecha żołnierza!!! Tego wymagam i będę wymagał od podoficerów i szeregowych 7 Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej”.