– Ileż można powtarzać: :A nie mówiłem?!”. Szpitale budowane są w panice, nie mamy strategii walki z epidemią – ocenia Andrzej Sośnierz, poseł Zjednoczonej Prawicy. Polityk przyznaje, że wcale nie jest zaskoczony decyzją jego kolegów z PiS, którzy zadeklarowali odejście z partii.
Andrzej Sośnierz jest posłem Porozumienia, partii Jarosława Gowina. Ugrupowanie wraz z Prawem i Sprawiedliwością i Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry wspólnie tworzą koalicyjny rząd pod szyldem Zjednoczonej Prawicy (a w Sejmie i Senacie zasiadają we wspólnym klubie PiS) Zdaniem polityka rząd ten jednak ma wiele problemów, z którymi sobie nie radzi. Jego zdaniem napięcia w szeregach obozu rządzącego mogą prowadzić do zmiany wewnętrznego układu sił, a kolejne odejścia parlamentarzystów są tylko kwestią czasu.
– Napięcia w klubie PiS są. Prędzej czy później musi się to zakończyć mało pozytywnie dla PiS. Prowokowanie napięć ma swoją cenę. „Piątka dla zwierząt” była najbardziej spektakularnym objawem rozłamu i to ona ujawniła to, co tliło się od jakiegoś czasu. Gdzieś to musiało wybuchnąć. Dlatego na protestach, które się ostatnio odbywały, ludzie protestowali pod wieloma hasłami. Denerwują ich kwestie decyzji Trybunału Konstytucyjnego, lockdownu, problemów gospodarczych. To było wyładowanie frustracji – tłumaczy Andrzej Sośnierz w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Poseł przyznaje, że takie wewnętrzne rozłamy nie oznaczają jeszcze utraty większości w Sejmie. – To, że grupa posłów wystąpi z PiS, nie oznacza, że Zjednoczona Prawica straci większość parlamentarną. Nadal można i trzeba współpracować. Nie mamy w Polsce sensownej alternatywy dla rządów Zjednoczonej Prawicy, więc odejścia będą jedynie zmianą wewnętrznego układu sił i sposobu funkcjonowania koalicji. Może być czwarty czy piąty koalicjant, a to nie oznacza, że rząd upadnie – mówi poseł.
„A nie mówiłem?!”
Sośnierz od miesięcy krytykuje własny rząd za nieudolną walkę z pandemią koronawirusa. Dziś mówi otwarcie, że z tego powodu nie wyklucza odejścia z poselskiego klubu PiS.
– Staram się przekonać do swojego programu. Przekazuję swoje sugestie ws. walki z pandemią, ale z małą skutecznością. Jeśli będę dalej nieskuteczny, znajdzie się ktoś skuteczniejszy, będzie można inaczej, to nie wykluczam takiej możliwości – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. – Ileż można powtarzać: „A nie mówiłem?!”. Szpitale budowane są w panice, nie mamy strategii walki z epidemią – dodaje wzburzony.
Sośnierz: Rząd nie radzi sobie z epidemią
– Należy zadać pytanie, do czego my dążymy? Najważniejsze jest jak najszybsze odblokowanie gospodarki i edukacja dzieci. Lepsze byłoby przechorowanie tego jak najszybciej i wtedy przydałyby się szpitale tymczasowe. W tym momencie epidemii nie da się kontrolować i trzeba ją przechorować. A jeśli będzie to trwało długo, to problemy gospodarcze będą się przeciągać. Stłumienie epidemii do zera nie wchodzi w grę, a wariant stosowany teraz cechuje się przewlekłością i powoduje złe konsekwencje gospodarcze. To może doprowadzić do kolejnych protestów. W rządzie dostrzegalny jest brak strategii, chaotycznie działania, które bardziej przypominają panikę – kto na zebraniu głośniej się odezwie, ten wygrywa – punktuje rządzących Andrzej Sośnierz.
Polityk został również zapytany o to, czy rząd mówi prawdę, że z epidemią jest coraz lepiej.
– Nie nazwałbym tego oszukiwaniem, ale dużo jest w działaniach rządu PR-u i propagandy. Nie można siać paniki, ale nie można też zaprzeczać rzeczywistości, bo rząd staje się niewiarygodny. Nie wiem, dlaczego nie potrafiliśmy poprawić funkcjonowania sanepidu przez tyle miesięcy. Obywatele zaczynają się przez to bać. Odmawiają przyjmowania skierowań na testowanie, bo za długo to trwa. Obawiają się kwarantanny. I stąd też mniej testów. Duży jest odsetek liczby testów i to powinno wywołać zaniepokojenie. Nie testujemy pacjentów bezobjawowych, więc nie wiemy, jak rozległa jest pandemia. Żyjemy w fikcyjnym obrazie epidemii i fikcyjnie podejmujemy działania – skwitował poseł Porozumienia.