Niskie ceny za domowe dania w centrum Warszawy to luksus, jaki mają urzędnicy i politycy. Nie każdemu jednak smakuje kuchnia serwowana w instytucjach rządowych. Jarosław Kaczyński (71 l.) i Donald Tusk (63 l.) ostro pokłócili się o… smak mielonych!
Tych dwóch polityków dzieli wszystko. Potrafią się pożreć nawet o żarcie.
Faktu ujawnił, że rząd w czasach kryzysu zamówił prawie 17 ton mięsiwa m.i.n do bufetu w Kancelarii Premiera. Dodatkowo opisaliśmy, że ludzie premiera mają w swoich – zamkniętych dla zwykłych Polaków restauracjach – specjalne ceny, o wiele niższe od rynkowych.
Oba te teksty przeczytasz klikając poniżej:
Jednak są tacy, którzy narzekają na dania z rządowej knajpy. Przypomnijmy, że w 2014 r. Kaczyński ostro zganił kucharzy z rządowej kuchni. – Ja, kiedy byłem premierem, jadłem wyjątkowo ohydne obiady w Kancelarii Premiera. Chociaż twarz mi wykręcało, to jadłem – wspominał prezes PiS.
– Jem w pracy obiady z kancelaryjnej kuchni od 7 lat. Są skromne, ale bardzo dobre. Domowe. Najlepsze są kotlety mielone, ziemniaki i mizeria – odpowiedział mu wtedy Tusk.
Fakt przepytał innych polityków, jak oceniają smak rządowych potraw. – Bardzo przyzwoite, domowe jedzenie – chwali Marcin Kierwiński (44 l.) z PO, były szef gabinetu politycznego premier Ewy Kopacz (64 l.). – W KPRM było zawsze tak, że każdy z ministrów mógł zamówić do gabinetu śniadania i obiady, normalnie za to płacił, ale to nie były oczywiście ceny restauracyjne. Zbierane były rachunki i płaciliśmy albo było to odliczane od naszego wynagrodzenia – dodaje.
Podobnie wypowiada się – choć anonimowo – jeden prominentnych polityków pełniący wysoką funkcję w poprzednim rządzie PiS. –Obiady w kancelarii były bardzo dobre, takie domowe polskie jedzenie z zupą i kompotem. Do tego tanie jak na zakładowej stołówce. Bardzo lubiłem. Z kolei w rządowym kompleksie na ul. Parkowej było jedzenie restauracyjne, ale tez nie bardzo drogie – opowiada.
Stronę Kaczyńskiego trzyma za to wicemarszałek Senatu Michał Kamiński (48 l.) z Koalicji Polskiej. – W niewielu sprawach zgadzam się z Kaczyńskim, ale też nigdy nie lubiłem tam jeść. Nigdy mi tam nie smakowało, a mówimy o czasach, kiedy byłem żarłokiem – opowiada Faktowi Kamiński. – Co więcej, prawie zawsze, jak zjadłem w willi u premiera, miałem jakieś kłopoty, nie czułem się po tym jedzeniu najlepiej. To jedzenie prezentuje styl gastronomiczny PRL, to jak sobie wyobrażali luksus jedzeniowy urzędnicy późnego PRL. Lubiłem tylko śniadania, jak byłem ministrem bardzo dobry był twarożek. Kelnerzy przynoszą do dania do gabinetu – dodaje Kamiński.
Za obiady z rządowej kuchni politycy wprawdzie płacą, ale śmiesznie mało. Np. włoski makaron z kaparami kosztuje tam tylko 10 zł .
Jarosław Kaczyński w roku 2006
Donald Tusk chwalił sobie specjały rządowych kucharzy
Jarosław Kaczyński jedzenie krytykował. – Ohydne – mówił