W czwartek 29 października br. minister obrony Mariusz Błaszczak zapowiedział, że w przeciwdziałanie pandemii koronawirusa zostanie zaangażowanych co najmniej 20 tys. żołnierzy, rozszerzy się także zakres zadań wypełnianych przez wojsko.
Obecnie Wojsko Polskie pomaga w 70 sanepidach i 262 szpitalach. W tych działaniach uczestniczy ponad 3 tys. żołnierzy i pracowników wojska. Jak ponadto podano, w środę żołnierze pobrali ponad 15 tys. wymazów do badań na obecność koronawirusa w 225 punktach na terenie całej Polski. Wszystko to już znamy z wiosny, gdzie w komunikatach na Twitterze szef MON praktycznie codziennie chwalił się zaangażowaniem wojska. W kulminacyjnym momencie do „walki z koronawirusem” było użytych 9 tys. żołnierzy i praktycznie progu 10 tys. nie przekroczono. Jakie było faktyczne użycie Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT)? To raczej z komunikatów nie wynikało. Jak na razie w walce z pandemią pomaga trzy razy mniej żołnierzy niż na wiosnę.
Stawiło się 84 proc. terytorialsów
Piątek, 30 października po raz pierwszy w dotychczasowej historii WOT, kiedy wszyscy żołnierze formacji otrzymali wezwania do natychmiastowego stawiennictwa w swoich jednostkach. I to wszystko tuż przed zapowiedzią premiera Mateusza Morawieckiego o zamknięciu dostępu do cmentarzy na czas Wszystkich Świętych. Co dla niektórych tak nagłe powiadomienie i wezwanie na ogromną skalę mogło się kojarzyć z koniecznością ochrony cmentarzy czy nawet rozkazem zabezpieczania protestów w ramach Strajku Kobiet. A może to jakaś próba generalna przed czymś, co wydaje się nieuchronne w ocenie koalicji rządzącej? Czas jeszcze pokaże na co przygotowuje się rząd, bo jak na razie nie wyciągnął wniosków z wiosennych doświadczeń i nie przygotował kraju na obecny kryzys.
„Powodem wezwania była potrzeba uzupełnienia wybranych kompetencji przez cały stan osobowy oraz dokonanie synchronizacji działań we wszystkich liniach wysiłku operacji Trwała Odporność do końca 2020 roku” – uzasadniał w mediach płk Marek Pietrzak, rzecznik WOT
A stawiający się żołnierze do niedzieli zaangażowani będą w szkolenia ukierunkowane na działania przeciwkryzysowe. „Są to szkolenia medyczne, przeciwepidemiologiczne, ale też topografii wojskowej na potrzeby zwiększonego zaangażowania w monitoring kwarantanny”. Łącznie do jednostek WOT na 2220 żołnierzy, przybyło 19 503, co stanowi 84 proc. stanów osobowych. Ze stawiennictwa zostali zwolnieni żołnierze zatrudnieni w systemie ochrony zdrowia, komunikacji miejskiej, transporcie międzynarodowym i druhowie OSP zaangażowani w działania przeciwkryzysowe.
Jak widać próba się udała, bo po zapowiedzi ministra o zaangażowaniu 20 tys. żołnierzy do walki w pandemii, WOT ogłasza sukces. W trybie natychmiastowego stawiennictwa wezwano pod bramy koszar ogromne tłumy żołnierzy WOT, by w dniach 30.10 – 01.11 br. przez niemal 3 dni roznosić pandemię? No bo jak? Wszyscy się zjechali z różnych krańców Polski, by pod jednostką wojskową tworzyć sztuczne zgromadzenia? Jak to się ma do obecnego ograniczenia? Czy przypadkiem działania te nie przyczyniły się do rozprzestrzeniania pandemii? Mobilizacja na całego, zapewne wszyscy na suchym prowiancie i czy dla wszystkich znalazło się łóżko do spania? Podejrzewam, że być może część żołnierzy po stawiennictwie została zwolniona. Dla niektórych mediów wszyscy się stawili, bo dzięki temu podobno dokonano synchronizacji działań w ramach operacji „Trwała Odporność”.
Za trzy dni wydano 16 mln zł?
Sprawdzić stawiennictwo to jeden dzień, szkolić i udawać synchronizację w pozostałe dni to już kosztowna i rozrzutna sprawa. Zamiast jednego to mieliśmy w pośpiechu trzy dni na polityczne zawołanie wojska do walki w pandemii. Ile to kosztowało? Za każdy dzień tylko szeregowy otrzyma 117 zł plus dodatek za gotowość bojową w kwocie 411 zł, co daje kwotę 762 zł. Jeśli dobrze policzono i faktycznie stawiło się 19 503 żołnierzy to mamy kwotę tylko 14 860 524 zł, oczywiście kwota będzie wyższa bo nie uwzględniono innych wyższych stopniem niż szeregowy. Ponadto licząc stawkę dzienną 30 zł za prowiant to dodatkowo na żołnierza za trzy dni dojdzie 90 zł, to jest dodatkowe 585 090 zł. Sumując wydano 15 445 614 zł czyli można śmiało powiedzieć ok. 16 mln zł na powołanie prawie 20 tys. żołnierzy WOT.
Realne stany wyjątkowe?
To nie pandemia tylko Strajk Kobiet jest teraz największym zmartwieniem rządu. A hipokryzją w takim czasie jest zmuszanie ludzi do protestów, które są spowodowane wyrokiem TK w sprawie zakazu aborcji. Pandemia będzie tylko pretekstem, gdzie rząd ma jeszcze w zanadrzu dwa inne, szczególne rozwiązania. Po pierwsze to stan klęski żywiołowej, przed którym rząd bronił się wiosną – tylko dlatego, że po jego wprowadzeniu trzeba byłoby przełożyć wybory prezydenckie o kilka miesięcy, co uniemożliwiłoby reelekcję Andrzejowi Dudzie. Po drugie jeszcze gorsze szczególne rozwiązanie to stan wyjątkowy. Wówczas rząd może wyprowadzić wojsko na ulice, zakazać protestów, zawiesić partie polityczne i firmy, przejmować kontrolę nad samorządami i cenzurować media. Co prawda, na stan wyjątkowy musiałby się zgodzić prezydent, ale to wydaje się realne. Co jeszcze czeka wojsko? O tym zdecydują politycy, bo już obecna generalicja w wojsku nie ma praktycznie żadnego prawa do głosu.
Niedawno na łamach portalu mundurowego opublikowany został artykuł pt.: Przywrócenie obowiązkowego poboru jest koniecznością – wnioski z raportu o liczebności Sił Zbrojnych RP. Raport Fundacji Ad Arma dotyczący liczebności SZ RP ostrzega, że model Sił Zbrojnych RP, powstały po zawieszeniu obowiązkowego poboru, nie jest w stanie zabezpieczyć zastępowalności i szkolenia rezerw Wojska Polskiego. Już za sześć lat model wyczerpie swoje możliwości, nawet ograniczonego zabezpieczania potrzeb SZ RP. Tak naprawdę budowanie następnej formacji ochotniczej jak WOT absurdalnie rozbraja polskie wojsko. O całym problemie polskiego bezpieczeństwa i braku przygotowania społeczeństwa pisałem w artykule pt.: Polska nie przygotowuje się do wojny. Połowa Polaków za poborem do wojska, czyli dlaczego obowiązkowa służba wojskowa powróci.
Wojsko do dyspozycji GIS lub wojewody?
Przy okazji powrotu pandemii warto przypomnieć jakie było realne zaangażowanie wojska na wiosnę do działań kryzysowych. Na stronie Fundacja Ad Arma www.adarma.pl zamieszczono ciekawą analizę z kwietnia 2020 roku . Chodzi o Tabele kryzysowe Zestawienie wsparcia dla administracji RP generowanego przez SZ RP podczas wybranych sytuacji kryzysowych. Ten materiał ukazuje i polemizuje zaangażowanie WOT w wiosennej walce z pandemią COVID-19.
Fundacja Ad Arma postanowiła ad hoc zestawić rodzaj i skalę zaangażowania SZ RP podczas tego kryzysu z analogicznym zaangażowaniem podczas innych, wybranych sytuacji kryzysowych. Obserwując działania rządu i administracji RP w czasie kryzysu spowodowanego koronawirusem COVID-19 na wiosnę 2020 r. Ograniczę się tylko do aspektu zaangażowania WOT.
Zdaniem autorów zadania SZ RP w zakresie wsparcia administracji cywilnej podczas kryzysów niemilitarnych są pośrednio opisane np. w ustawie z 21 listopada 1967 r. o powszechnym obowiązku obrony RP oraz w ustawie z 26 kwietnia 2007 r. o zarządzaniu kryzysowym, lecz nie zdołano znaleźć dokumentu strategicznego lub rangi ustawy bezpośrednio wskazującego na takie zadania. Brakuje bowiem ustawy o zarządzaniu bezpieczeństwem narodowym wpisanej do Strategii Bezpieczeństwa Narodowego 2020 r.
Według autorów intuicyjnie należy się zgodzić, że SZ RP ze względu na potencjał, w razie potrzeby powinny wspierać administrację i społeczeństwo w przypadku klęsk. Autorzy raportu są co do tego zgodni. Praktyka wskazuje, że wojsko jest wysyłane do niesienia pomocy lub wykonywania innych zadań w takich sytuacjach. Lecz miejscem, bo nie dokumentem, gdzie taki podział zadań udało się znaleźć jest tylko strona www.wojskopolskie.pl, na której w zakładce „Misja i wizja” wskazano trzy zasadnicze zadania SZ RP:
zagwarantowanie obrony państwa i przeciwstawienie się agresji;
udział w procesie stabilizacji sytuacji międzynarodowej oraz w operacjach reagowania kryzysowego i humanitarnych; oraz
wspieranie bezpieczeństwa wewnętrznego i pomoc społeczeństwu.
W ocenie Fundacji jest to podział funkcjonujący na poziomie rządu RP i SZ RP, a wymieniona zakładka na stronie internetowej jest echem tylko dokumentów resortowych.
W okresie 2007 – marzec 2020 użycie SZ RP było określone w ustawie z dnia 26 kwietnia 2007 r. o zarządzaniu kryzysowym:
Jeżeli w sytuacji kryzysowej użycie innych sił i środków jest niemożliwe lub może okazać się niewystarczające, o ile inne przepisy nie stanowią inaczej, Minister Obrony Narodowej, na wniosek wojewody, może przekazać do jego dyspozycji pododdziały lub SZ RP, zwane dalej „oddziałami Sił Zbrojnych”, wraz ze skierowaniem ich do wykonywania zadań z zakresu zarządzania kryzysowego.
W realizacji zadań z zakresu zarządzania kryzysowego mogą uczestniczyć oddziały SZ RP, stosownie do ich przygotowania specjalistycznego, zgodnie z wojewódzkim planem zarządzania kryzysowego.
Jak się okazuje, od marca 2020 r., tj. od wejścia w życie tzw. specustawy COVID-19 do ustawy o zakażeniach dodano: art. 44 a ust. 1.
„Jeżeli użycie innych sił i środków jest niemożliwe lub może okazać się niewystarczające, Minister Obrony Narodowej może przekazać do dyspozycji Głównego Inspektora Sanitarnego lub wojewody, na którego obszarze podejmowane są działania związane ze stanem zagrożenia epidemicznego, stanem epidemii albo w razie niebezpieczeństwa szerzenia się zakażenia lub choroby zakaźnej, które może stanowić zagrożenie dla zdrowia publicznego, w szczególności wystąpienia choroby szczególnie niebezpiecznej lub wysoce zakaźnej, pododdziały lub oddziały SZ RP, wraz ze skierowaniem ich do wykonywania zadań z tym związanych”.
Autorzy raportu zadają pytania dlaczego specustawa COVID-19:
nie określa na czyj wniosek MON może przekazać do dyspozycji GIS lub wojewody pododdziały lub oddziały SZ RP;
czy SG WP musi pamiętać, że użycie oddziałów i pododdziałów SZ RP w sytuacji kryzysowej nie może zagrozić ich zdolności do realizacji zadań wynikających z Konstytucji RP i ratyfikowanych umów międzynarodowych?;
dlaczego do dyspozycji GIS a nie MSWiA lub wojewody?
Raport wskazuje na nieścisłości i inne szczegóły, co może być różnie interpretowane, łącznie z wyższością specustawy nad np. ustawą o zarządzaniu kryzysowym.
Z racji daty utworzenia WOT można analizować tylko poprzez ich zaangażowanie podczas kryzysu COVID19. Krótka analiza ich wykorzystania wymaga przypomnienia ich historii – stwierdzają autorzy raportu. WOT zostały zapowiedziane w 2015 r. jako polityczna inicjatywa projektu, który miał na celu, niewielkim nakładem środków budżetowych, wygenerować uzupełniający komponent luk w zdolnościach Sił Zbrojnych RP.
WOT coraz bardziej kosztowne
Finansowanie i koszty utrzymania WOT już są zaprzeczeniem tezy o powstaniu nowej formacji niewielkim nakładem budżetowym. W ramach tworzenia koszty z roku na rok rosły. Obrazują to dane z 2017 roku, zamieszczone w gazecie wyborczej w artykule pt.: „Ile kosztują nas wojska obrony terytorialnej?” Z artykułu wynika, że łączne przybliżone wydatki z budżetu resortu obrony narodowej na utworzenie, wyposażenie i funkcjonowanie WOT w 2016 r. miały wynieść ok. 394,4 mln zł, w 2017 r. – 630,7 mln zł, w 2018 r. – 1,095 mld zł, a w 2019 r. – 1,483 mld zł. Na Wojska Obrony Terytorialnej za pierwszej kadencji PiS wydamy prawie 4 mld zł. Dla porównania, likwidowana forma szkolenia w Narodowych Siłach Rezerwowych, przy kosztach WOT jest niewspółmiernie niska. W przypadku NSR jedyne wydatki to umundurowanie oraz koszty utrzymania żołnierza na ćwiczeniach żołnierzy rezerwy. W przypadku WOT mamy do czynienia czasami z powstawaniem i wykupywaniem infrastruktury od podstaw, ponadto większym obciążeniem dla budżetu obronnego jest zakup nowego wyposażenia oraz sprzętu, nie tylko wojskowego.
W założeniu WOT ma się opierać na ochotnikach, którzy mają się szkolić przez 3 lata i być w gotowości. Szeregowy miesięcznie dostanie ponad 500 zł brutto, w tym ok. 300 zł za gotowość i ok. 200 zł za dwudniowe szkolenie, raz w miesiącu. Ta kwota będzie wzrastała w zależności od stopnia oraz udziału w kolejnych ćwiczeniach. W 2020 roku po podwyżkach, koszt utrzymania szeregowego to już nie 500 zł tylko prawie 650 zł i widać „drożenie” nowego piątego rodzaju sił zbrojnych. A porównując długość szkolenia i stawki uposażenia WOT, jest to bardzo drogie szkolenie, jeśli chodzi o wydatkowanie na uposażenie szeregowego. Na szkolenie 3 miesięczne w służbie przygotowawczej, które zostało skrócone do 27 dni, wydawaliśmy na uposażenie po podwyżkach 3699 zł, gdy w przypadku żołnierza WOT przez 3 lata szkolenia może to być nawet 28 tys. zł. O problemach jak nierówno kandydatów traktuje wojsko pisałem w artykule pt.: Wojsko nierówno traktuje finansowo kandydatów na żołnierzy.
Po różnych meandrach wizji projektu w 2017 r. powołano WOT jako piąty, odrębny rodzaj sił zbrojnych w SZ RP. Według zapowiedzi w krótkim czasie (ok. 12 miesięcy) WOT miały osiągnąć liczebność ok. 53 tys. żołnierzy, w tym ok. 4 tys. żołnierzy zawodowych i ok. 49-50 tys. żołnierzy terytorialnej służby wojskowej WOT, pełniących służbę ochotniczo w wymiarze 2 dni w miesiącu plus 14 dni zajęcia zintegrowanie raz w roku. Zgodnie z pierwotnymi zapewnieniami WOT jako formacja w krótkim czasie, za niewielkie pieniądze, miała osiągnąć średnie i porównywalne z profesjonalnymi zdolności charakterystyczne dla lekkiej piechoty, z nowoczesnymi elementami wsparcia. Od początku podkreślano silny nacisk na zdolności do niesienia pomocy lokalnej, również w przypadkach kryzysów niemilitarnych. Ale jak na razie z tworzenia WOT- jeśli chodzi o zainteresowanie służbą żołnierzy ochotników – mamy powtórkę z NSR.
Po trzech latach funkcjonowania WOT, w 2020 r., wojska te osiągnęły liczebność ok. 26 tys. żołnierzy, w tym ok. 4 tys. żołnierzy zawodowych i ok. 22 tys. żołnierzy terytorialnej służby wojskowej WOT. A plan przewiduje, że w 2021 będzie ich 53 tys.? To wojsko ciągle się szkoli w celu osiągnięcia zredukowanych wobec pierwotnych zapowiedzi zdolności. W celu stworzenia komfortowych warunków rozwoju WOT zostały wyłączone z puli Sił Zbrojnych RP dostępnych szefowi Sztabu Generalnego WP i okresowo podporządkowane Ministrowi Obrony Narodowej. Fundacja szacuje, że do końca 2019 r. na WOT łącznie wydano ok. 3-5 mld zł. Oczywiście duża część kosztów była związana z koniecznością przekazania do WOT drogich środków trwałych (koszary, pojazdy, uzbrojenie itp.), które następnie będą służyły im latami.
Jak duże są zasługi WOT?
Od początku zaangażowania armii w działania antykryzysowe COVID-19 podkreślany był udział WOT. Nawet w sytuacjach kiedy rzecznicy jednostek WOT omawiali działania żołnierzy innych formacji sprawiało to wrażenie zasługi WOT. Dane przedstawiane wiosną przez MON nie pozwalają precyzyjnie przeanalizować i określić proporcji np. wydzielenia żołnierzy z różnych składowych Sił Zbrojnych RP. Szacunki fundacji wskazują, że jeżeli średnio, dziennie z polskiej armii wydzielano 8-10 tys. „żołnierzy i pracowników cywilnych wojska” . Według danych MON, „każdego dnia w bezpośrednie działania zaangażowanych jest ponad 5 tys. żołnierzy i przydzielonych pod dowództwo WOT podchorążych Akademii Wojskowych.” Oznaczać to może, zarówno sytuację kiedy wszyscy z 8-10 tys. codziennie zaangażowanych żołnierzy są z WOT, jak również kiedy codziennie ok. 5 tys. z 8-10 tys. wszystkich żołnierzy stanowią żołnierzy WOT, z tego np. 1 tys. to żołnierze zawodowi WOT, 1 tys. to podchorążowie i 3 tys. to terytorialsi. Nie wiemy. Brak danych. Niemniej jednak nawet dostępne dane wskazują, że prawdopodobnie z powodu skali potrzeb wywołanych kryzysem nie przekroczono progów wymuszających duże angażowanie żołnierzy. W przeciwieństwie np. do cywilnego personelu medycznego, którego niektórych przedstawicieli ok. 10-15 kwietnia 2020 r. z powodu braków personelu kierowano decyzjami administracji cywilnej do wskazanych placówek medycznych i opieki medycznej. Z ok. 22 tys. żołnierzy terytorialnej służby wojskowej ( tsw) do różnych zadań codziennie kierowano ok. 2-3 tys. Oznacza to sytuację wysoce komfortową: prawdopodobnie wysyłano ochotników spośród ochotników. Tych żołnierzy tsw, którzy wyrazili chęć, lub co najmniej gotowość, do służby w danym dniu.
Uwieńczeniem medialnego podkreślania wkładu i wysiłku WOT w pomoc niesioną społeczeństwu podczas tego kryzysu była zdumiewająca decyzja, o której poinformowano 14 kwietnia br. m.in. na oficjalnej stronie Prezydenta. „W obecności Prezydenta Andrzeja Dudy podpisano dziś umowę między Ministerstwem Obrony Narodowej a Polskim Koncernem Naftowym ORLEN, która umożliwi zakup paliwa z rabatem żołnierzom-ochotnikom Obrony Terytorialnej”.
Zniżki na paliwo od Orlenu dla żołnierzy WOT wywołały oburzenie nie tylko wśród przedstawicieli zawodów medycznych, ale także opinii publicznej. „Karta Rabatowa dla żołnierza OT” była tematem drwin i żartów w mediach, nie tylko społecznościowych.
Inny aspekt raportu: milczący polscy dowódcy
W ocenie Fundacji kryzys COVID-19 w 2020 r. można uznać za symboliczne domknięcie procesu przejmowania cywilnego dowodzenia nad SZ RP. Jego miernikami były m.in. coraz rzadsze wypowiedzi najwyższych dowódców na tematy za które odpowiadają, w szczególności w mediach. Do roku 2015 żołnierze byli podmiotem o osłabionej pozycji, ale od 2015 r. nastąpił proces ich szybkiego wycofywania z dyskusji. Wycofanie to miało miejsce m.in. w przestrzeni eksperckiej w wewnętrznych procesach decyzyjnych kierowania politycznego RP oraz w przestrzeni publicznej poprzez stopniowe milknięcie i znikanie żołnierzy z mediów.
„Procesowi wycofywania obecności żołnierzy w procesach decyzyjnych i debacie w przestrzeni publicznej towarzyszyły intensywne działania negatywnie etykietujące postawy profesjonalne. Apogeum procesu formatowania (doboru) osób zajmujących najwyższe funkcje dowódcze SZ RP miało miejsce w latach 2016-2017, kiedy alarmujący wskaźnik rotacji na najwyższych stanowiskach dowódczych SZ RP traktowany był jako dowód postępu i patriotyzmu ośrodka kierowania politycznego RP” – zapisano w raporcie Fundacji Ad Arma.
Jednym z przykładów milczącej postawy, było ogłoszenie przez szefa MON decyzji o zwolnieniu żołnierzy w 2020 r. z ustawowego obowiązku sprawdzianu sprawności fizycznej, bez słowa komentarza szefa Sztabu Generalnego WP odpowiadającego za wyszkolenie żołnierzy i zdolność armii. Decyzja ta tym bardziej potwierdza tezę o cywilnym dowodzeniu, dlatego, że według gen. Rajmunda Andrzejczaka, szefa Sztabu Generalnego WP: „Są trzy priorytety na 2020 rok – gotowość bojowa, to rzecz absolutnie najistotniejsza, w drugiej kolejności szkolenie rezerw, które często rozstrzygają o skuteczności operacji, trzeci priorytet to sprawność – fizyczna, umysłowa, sprawność podejmowania decyzji”. W ocenie Fundacji wypadałoby przynajmniej usłyszeć jakiś komentarz, korektę lub zmianę priorytetów. Tymczasem wojsko zamilkło na polityczne życzenie.
Niedawno politycy partii rządzącej jak jeden mąż domagali się od włodarzy Warszawy zapłaty za zaangażowanie wojska w budowę przeprawy pontonowej podczas awarii oczyszczalni ścieków „Czajka”. I jest to niebezpieczny polityczny precedens żądań zapłaty, bowiem wojsko – zgodnie z przepisami o działaniach kryzysowych – jest „z góry opłacone” do tego celu. Dlaczego Warszawa ma teraz płacić? Należałoby się także zapytać, kto zapłacił za światowe dni młodzieży, kiedy to armia była wykorzystana przez kościół, organizując punkty medyczne, ochronę, czy transport? I jak potraktować różne dziwne działania wojska w pandemii oraz WOT? Czy ktoś za to zapłacił? Czy ktoś się zastanowił jak tu w kryzysie porównać „Czajkę” do Światowych Dni Młodzieży? Czasami niektóre wydumane propagandowo działania ośmieszają nowy rodzaj sił zbrojnych. Przykładem pędu do pięknego obrazka w mediach było w mojej ocenie roznoszenie święconki dla weterana podczas pandemii.
Podsumowując, obecnie w polskiej przestrzeni politycznej nie dowiemy się tak naprawdę co myślą o piątym rodzaju sił zbrojnych wojskowi decydenci. I dlaczego politycznym priorytetem i pięknym obrazem w mediach dla pomocy ludzi zamkniętych w pandemii jest nie wojsko, tylko WOT? Niewiedza czy polityczne zamówienie? Nawet premier Mateusz Morawiecki wypowiadał się na temat wspaniałego zaangażowania WOT w luzowaniu zasobów w służbach medycznych. A ilu ich jest, by zastąpić medyków?
ARTUR KOLSKI