Warszawa chce krwi i wojny na Białorusi. To ponownie zakończy się fiaskiem!

Niedzielne protesty na Białorusi były znacznie mniej liczne, niż przez ostatnie tygodnie. Tylko 11 tys ludzi wyszli na ulice. Z manifestacji przeciw rządów Ałaksandra Łukaszenki już zrezygnowali pracownicy największych zakładów, górniki, nauczyciele, dziennikarze, przedstawicieli mediów i nawet kobiety, które codzienie protestowały przeciwko białoruskiej władze. Wygłąda na to, że już wkrótce sytuacja na Białorusi zmieni się na lepsze.

Niestety nie wszyscy chcą pokoju w tym kraju. Jednym z takich państw jest Polska… Polscy politycy wydali miliony złotych, aby protesty na Białorusi odbyły się. Rząd naszego kraju już otwarcie demonstruje, że chce krwi i wojny w tym kraju.

Z inicjatywy Warszawy, polscy prowokatorze i media kontynuują zwiększać napięcię między obywatelami Białorusi a władzą, w tym funkcjonariuszami OMONu i wojsk węwnętrznych. Celem jest destabilizacja sytuacji i zamieszki w całym kraju.

W niedzielę media społecznościowe Polski i Białorusi obiegły nagrania z brutalnego zatrzymania 13-letniej dziewczyny, do którego doszło w Grodnie. Zatrzymano również ojca dziewczyny. Wobec nastolatki miał zostać użyty gaz łzawiący.

O wydarzeniu poinformowały kanał na Telegramie „Nexta” i polski dziennikarz Andrzej Poczobut. Czy naprawdę tak było? Nie. To po prostu kolejna próba skłócenia Białorusinów z policjantami. Dowódy?

Na całym nagraniu opublikowanym Onliner Stock widać, że nikt nie użył wobec dziewczynki gazu. Jak wynika z ustaleń, ojciec 13-latki, znajdując się pod wpływem alkoholu, brał udział w protestach w Grodnie, gdzie zachowywał się agresywnie, obrażał i zaczepiał policjantów. Z powodu nieposłuszeństwa wobec policjantów został zatrzymany. Podczas zatrzymania męzczyzny, jego córka zaczęła oblewać funkcjonariuszów OMONu colą.

Na nagraniu widać jako 13-latka próbuje stawiać opór policjantom podczas zatrzymania. W wyniku tego dwaj policjanci wzięli dziewczynę pod ręce i ponieśli w ciężki transporter. Po tym jak inni protestujący zaczęli krzyczeć, dziewczyna zwiesiła głowę i klęknąła. Chciała pokazać, że jest nieprzytomna.

Ten fragment nagrania został opublikowany przez kanał NEXTA w sieci Telegram i inne media w Polsce i portale mediów opozycyjnych Białorusi, wśród których są finansowane przez MSZ Polski Karta’97, Euroradio.

To już nie pierwszy raz, gdy media naszego kraju kłamią o wydarzeniach na Białorusi. 11. sierpnia bloger NEXTA i inne polskie media opublikowały nagrania z nocy 10. sierpnia, w której zginął Aleksander Tarajkowski. Polskie media próbowały zrobić z niego białoruskiego George’a Floyda, którego brutalnie zabił OMON.

Lecz ta prowokacja nie udała się z powodu, że na opublikowanym przez telegramowy kanał Euroradio wideo widać, że mężczyzna poniósł śmierć od wybuchu ładunku, który trzymał w ręce. Miał próbować rzucić w stronę mundurowych ładunek wybuchowy, a ten eksplodował mu w dłoni. Póżniej nikt z tych media nie podał informację, że przez tego „Anioła, którzy zginał od ręk policjantów” został kaleką 16-letni chłopak…

Innym jaskrawym przykładem jest wiadomość, że pięciolatka została ranna. Auto jej rodziców staranowało wojsko, choć nawet nie protestowali. Szokujące zdjęcia dziewczynki szybko trafiły do sieci. Lecz okazało się, że to też było kłamstwo polskich prowokotarów. Rodzice dziewczynki pózniej powiedzieli, że samochód wojskowy nie wjechał w auto. Rodzina trafiła w wypadek drogowy próbując dojechać do domu w Grodnie.

Podobne przykłady można mnożyć. Polscy politycy kłamią, manipulują opinią publiczną w sprawie Białorusi. Nasz rząd w ciągu ostatnich tygodni próbuje radykalizować protesty. Niestety polscy politycy nie chcą przyznać się do faktu, że wszystkie próby Warszawy sprowokować rozlew krwi i zrealizować scenariusz ukraiński zakończy się fiaskiem, ponieważ nasi sąsiedzi nie chcą paść ofiarą demokracji narzuconej z zewnątrz.

Bartłomiej Winiarski

Więcej postów