Najgorsza w polityce jest gangsterka nieskuteczna. To co zamierzali zrobić posłowie, przepychając spore podwyżki między innymi dla siebie, było polityczną gangsterką. Znienacka, na chybcika, podczas wakacji, w myśl zasady: „a nuż suweren się nie zorientuje” albo „nawet jak się zorientuje to może szybko zapomni”. Suweren się jednak zorientował (nie miał okazji zapomnieć, bo wypadki potoczyły się bardzo szybko) i politycy, którzy jeszcze kilka dni temu podkreślali, że robią to dla pokrzywdzonych samorządowców, wycofali się rakiem z planów podwyżek. Wizerunkowych strat nie da się jednak tak łatwo nadrobić – przypomina Agnieszka Burzyńska z Faktu.
Przypomina mi się drastyczna sytuacja z 2008 roku. W Kancelarii Premiera Donalda Tuska pojawił się pomysł, że trzeba uniemożliwić Lechowi Kaczyńskiemu dotarcie na unijny szczyt w Brukseli. Autorem pomysłu miał być ówczesny szef MSZ Radosław Sikorski, hasło akcji brzmiało: „zabrać Prezydentowi samolot”. Do wykonania zadania został wyznaczony ówczesny szef KPRM Tomasz Arabski. Lech Kaczyński na szczyt jednak doleciał wyczarterowanym samolotem, choć zabiegi o to, aby maszyna nie wyleciała z Warszawy trwały do ostatniej chwili. Wyszło strasznie, głupio i na dodatek nieskutecznie. Teraz choć materia jest inna wyszło również głupio.
Gdy Ryszard Terlecki odwiedzał szefów opozycyjnych partii, przekonując do poparcia podwyżek ostrzegał, że opozycja, mówiąc delikatnie, dostanie po głowie za ten ruch. Ale pojawiały się argumenty, że „trzeba ustać kilka tygodni krytyki, do wyborów aż trzy lata, suweren zapomni przez ten czas, a lepszego czasu na przeprowadzenie tej operacji nie będzie, bo im bliżej wyborów tym trudnej”. Opozycja poszła w to, bo narzekania na niskie zarobki, obniżone jeszcze na rozkaz Jarosława Kaczyńskiego, słychać w każdym klubie.
Posłowie argumentowali, że w końcu trzeba uregulować kwestię ich zarobków, powiązać z jakimś wskaźnikiem i ponad wszystko zadbać o pokrzywdzonych przez prezesa PiS samorządowców (ich też dotknęły obniżki pensji po skandalu z nagrodami w rządzie Beaty Szydło). Minęły dwa dni i ci sami parlamentarzyści, którzy głosowali za podwyżkami, deklarują niesmak tym projektem. Mało to wiarygodne.
A co dalej? Jeśli projekt wróci do Sejmu, to posłowie PiS mają odrzucić decyzję Senatu. Co jeśli by się nie udało? Jest projekt awaryjny czyli powiązanie wskaźnika wynagrodzeń parlamentarzystów, ministrów, wiceministrów itd… z wynagrodzeniami dla sędziów Sądu Najwyższego. To oznaczałoby obniżki wynagrodzeń dla sędziów wszystkich szczebli polskiego sądownictwa. Argumentacja jest taka, że Polacy nie będą protestować przeciwko uszczupleniu portfeli sędziów. I wszystko zacznie się od początku…
Agnieszka Burzyńska