Nie bez kozery mówi się, że Joachim Brudziński jest jednym z najbardziej zaufanych ludzi Jarosława Kaczyńskiego.
To on jest jednym z głównych kandydatów po przejęciu schedy po prezesie PiS, gdy ten zdecyduje się udać na emeryturę. Tymczasem, jako europoseł tej partii, Brudziński może pozwalać sobie jednak na znacznie więcej, niż przystoi partyjnemu liderowi. W ostatniej rozmowie mocno powyborczo rozliczył się z opozycją, a zwłaszcza z Rafałem Trzaskowskim, który był rywalem Andrzeja Dudy w ostatnich wyborach. Te słowa o „krzywej gębie” prezydenta Warszawy na długo zapadną w pamięci.
Joachim Brudziński goszcząc w Polsat News mówił m.in. o zaplanowanym na czwartek spotkaniu Andrzeja Dudy z Rafałem Trzaskowskim. – Cieszę się, że do tego spotkania dojdzie. Kiedy Platforma Obywatelska przegrała wybory podwójnie poziom emocji osiągnął apogeum. Mam nadzieję, że nasi konkurenci przynajmniej na chwilą odstawią „totalność” do kąta. Ale pewno spierać się będziemy – zapowiedział. – Kiedy milkną wyborcze emocje, trzeba znaleźć oś porozumienia i współpracy. Niestety mamy tego pecha, że za przeciwników politycznych mamy ludzi, którzy nie potrafią przegrać z klasą – już po chwili ocenił bezkompromisowo.
Później zrobiło się już naprawdę nieprzyjemnie. Brudziński przypomniał, że prezydent Duda od razu po ogłoszeniu wyników pogratulował Rafałowi Trzaskowskiemu doskonałego wyniku. Tymczasem tego typu słowa prezydentowi Warszawy „akurat trudno przeszły przez gardło”. Polityk się nie zatrzymywał w swojej krytyce, dodając: – Na samo zaproszenie kręcił nosem, potem chciał podważać legalność wyborów. Na końcu z krzywą gębą przyznał, że wybory przegrał. Choć trzeba przyznać, że jego wynik był imponujący…
W wywiadzie oberwało się też Szymonowi Hołowni, który w pierwszej turze zajął trzecie miejsce. Brudziński jednoznacznie zapowiedział, że w ogóle się nie obawia ani jego, ani Trzaskowskiego, a jedynie wyborców. – Po tamtej stronie się teraz kotłuje, bo pan Trzaskowski za namową swoich doradców próbuje skonsumować ten oddolnie sterowany, inspirowany przez różnych „szatanów” ruch pana Hołowni. Próbuje ubierać się w szaty polityka spoza bieżącego sporu politycznego, a wręcz jako apartyjny działacz. Mówimy o wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej – stwierdził. Dopytywany, o jakich „szatanów” chodzi uznał, że tak doświadczony dziennikarz jak prowadzący rozmowę Bogdan Rymanowski miał wierzyć, że „świetny wodzirej, zapiewajło konkurencyjnej telewizyjnej, znany z bon motów przerzucanych na antenie, nagle oto wyrasta na męża stanu i jest politykiem tak gwałtownie poruszony polską polityką, że płaczę na wizji nad polską konstytucją”. – Ja tą łaską wiary dotknięty nie jestem – dodał z sarkazmem.
SE.PL