Rząd przymierza się do tego, by podnieść konstytucyjny limit zadłużenia Polski. Polacy wyraźnie mówią takim zmianom „nie”.
Obecny limit zadłużenia Polski wynosi 60 proc. PKB. Środowiska wolnościowej prawicy od lat optują za tym, aby ten limit radykalnie obniżyć lub nawet wprowadzić zakaz zadłużenia państwa.
Jeśli jednak chodzi o finanse, Prawo i Sprawiedliwość to radykalna lewica. „Business Insider” dowiedział się, że najważniejsze osoby w Ministerstwie Finansów nalegają, by ten konstytucyjny limit podwyższyć.
PiS potrzebowałby do tego wsparcia innych partii – nie wiadomo też jak zareaguje Porozumienia Jarosława Gowina. Z dużym prawdopodobieństwem można jednak założyć, że Lewica – SLD, Razem, Wiosna Biedronia – poprze ten pomysł.
Dużo trudniej rządowi będzie znaleźć poparcie dla tego rozwiązania w społeczeństwie. Z sondażu IBRIS wynika, że ponad połowa Polaków jest przeciwna takim ruchom i wolałaby, aby prezydent ich nie popierał.
Czy można w tej kwestii liczyć na prezydenckie veto? Andrzej Duda nie musi się już bać o reelekcję i w zasadzie nie ma nic do stracenia. Tylko, że wywodzi się on ze środowiska PiS i dotychczas pokazywał pełne poparcie dla lewicowych odchyłów swojej partii matki.
Najtęższe głowy nie wiedzą ile wynosi zadłużenie Polski
Obecne zadłużenie Polski to i tak bardzo zagmatwana sprawa. Zwykli Polacy nie mają pojęcia ile wynosi dług publiczny, ale jak się okazuje problem z tym mają również ekonomiści.
Polacy obliczają deficyt finansów publicznych na swój sposób, a Unia Europejska na swój. Rząd ukrywa wydatki w funduszach celowych (vide Fundusz Solidarnościowy).
Z kolei tarcze antykryzysowe sponsoruje niby Bank Gospodarstwa Krajowego i Polski Fundusz Rozwoju. To również sztucznie zaniża zadłużenie Polski.
Rząd uprawia tak kreatywną księgowość, że ani polscy, ani unijni ekonomiście nie wiedzą jakie zadłużenie zastaniemy na koniec 2020.
Mimo to pieniędzy najwyraźniej wciąż brakuje, skoro już pojawiają się takie pomysły jak podwyższenie limitu.
Długi trzeba jednak w końcu spłacać i ostatecznie odbije się to czkawką Polsce. Niestety, płacić będą zapewne dzieci i wnuki tych osób, które wybrały obecny obóz rządzący.