Jeszcze w lipcu pojawi się projekt ustawy, a w listopadzie planowane są wybory w nowych województwach warszawskim i mazowieckim ‒ taki jest harmonogram działań PiS w sprawie podziału Mazowsza.
Wygląda na to, że maraton wyborczy jeszcze się nie skończył. Z informacji DGP wynika, że PiS zamierza ostro przyspieszyć w sprawie wyodrębnienia stolicy z woj. mazowieckiego. Zwieńczeniem tej operacji mają być wybory na terenie dwóch nowych województw ‒ stołecznego warszawskiego i mazowieckiego składającego się z reszty obecnego województwa. ‒ Musimy to przeprowadzić jeszcze w tym roku, bo idzie nowy budżet unijny, w ramach którego musimy zgłosić nie 16, ale 17 województw i ich regionalne programy operacyjne na lata 2021‒2027 ‒ argumentuje ważny polityk PiS.
Prace nad projektem ustawy są na ukończeniu. Do końca lipca ma ona zostać złożona w Sejmie. Potem trzeba zwołać dodatkowe posiedzenie (prawdopodobnie na początku sierpnia). ‒ Bierzemy pod uwagę, że ustawa odczeka w Senacie 30 dni, więc Sejm zająłby się jego poprawkami na początku września. tak, by w listopadzie mogły się odbyć wybory ‒ mówi nasz rozmówca z PiS.
Nowe województwo objęłoby obecną Warszawę plus przylegające do niej powiaty, czyli tzw. obwarzanek. Z takim pomysłem PiS nosi się już od poprzedniej kadencji – utworzenie województwa warszawskiego prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział w parlamentarnej kampanii wyborczej we wrześniu 2019 r. Jak wynika z informacji DGP, opracowywany właśnie projekt tym różni się od poprzedniego, że nie będzie okresu przejściowego i władze województw zostaną wybrane jeszcze w tym roku. Poprzedni wariant zakładał, że przejściowo (do końca kadencji w 2023 r.) funkcję marszałka województwa stołecznego pełniłby prezydent Warszawy, zaś rada byłaby jednocześnie sejmikiem.
‒ PiS kieruje się wyłącznie politycznymi względami ‒ komentuje marszałek woj. mazowieckiego Adam Struzik i zapowiada, że będzie starał się pomysł zablokować.
Mazowiecki poligon polityczny prezesa
Jeśli PiS zrealizuje swój pomysł, powstaną dwa nowe sejmiki. Liczba radnych wynika z art. 16 ust. 3 ustawy z 5 czerwca 1998 r. o samorządzie województwa. Stanowi on, że w skład sejmiku województwa wchodzą radni wybrani w wyborach bezpośrednich w liczbie 30 w województwach liczących do 2 mln mieszkańców oraz po trzech radnych na każde kolejne rozpoczęte 500 tys. mieszkańców. Stołeczne województwo miałaby tworzyć Warszawa i otaczające ją powiaty, tzw. obwarzanek (na mapach wyborczych nie wchodzi w jego obręb powiat miński, który ze stolicą graniczy). Jak wynika z danych PKW z wyborów samorządowych w 2018 r. ludność nowego woj. stołecznego liczyłaby 2,6 mln, podczas gdy w mazowieckim zostałoby nieco ponad 2,5 mln mieszkańców. Gdyby stosować normy ustawowe wprost, wówczas liczba radnych w obu sejmikach wyniosłaby po 36. Możliwe jednak, że PiS przy okazji dokona pewnych korekt i gdyby liczba ludności nowego woj. mazowieckiego spadła poniżej 2,5 mln osób, wówczas w takim sejmiku byłoby 33 radnych.
PiS nie zdecydował się na wariant pośredni, w którym tymczasowo (do końca kadencji) Rafał Trzaskowski byłby jednocześnie marszałkiem nowego woj. warszawskiego, a rada miasta – sejmikiem. Uznano bowiem, że byłoby to zbyt karkołomne przedsięwzięcie i rodzące konflikty interesów (prezydent miasta musi czasem wystąpić o zgodę do marszałka województwa, np. przy wycince zieleni – wówczas Trzaskowski wnioskowałby sam do siebie). Ponadto takie rozwiązanie rodziło problem związany z reprezentacją mieszkańców w nowym sejmiku. – Rada miasta reprezentuje tylko obywateli stolicy. Jeśli miałaby być jednocześnie sejmikiem dla Warszawy i sąsiadujących powiatów, to mieszkańcy tych powiatów nie mieliby swoich przedstawicieli w takim sejmiku – zwraca uwagę polityk PiS.
Nowe wybory oznaczają, że PiS najpewniej zdobędzie władzę w kolejnym sejmiku. Jeśli bowiem z dzisiejszego Mazowsza wytniemy Warszawę, partia rządząca ma bardzo duże szanse na wygraną, która dotyczyłaby reszty woj. mazowieckiego.
– Dlatego ta operacja może być też sygnałem dla Władysława Kosiniaka-Kamysza, że PSL może stracić swój ostatni bastion. No chyba że będzie bardziej skłonny do koalicji z nami – komentuje nasz rozmówca z PiS. Jednak bezdyskusyjnego zwycięstwa PiS wcale nie jest pewny socjolog polityki dr hab. Jarosław Flis. – To zależy od frekwencji, która może być sporo niższa, oraz od mobilizacji poszczególnych elektoratów, ale także od zorganizowania opozycji. Może ona pójść np. pod jednym sztandarem samorządowców woj. mazowieckiego – podkreśla Flis. Przypomina, że w wyborach uzupełniających czy odbywających się przed upływem kadencji obecność przy urnach bywa o połowę niższa. Do politycznej bitwy dojdzie też na gruncie stołecznym. – Te wybory będą poważnym testem opozycji, próbą Trzaskowskiego jako nowego przywódcy – podkreśla Jarosław Flis. Ale starcie w woj. warszawskim to także potencjalne okienko dla Szymona Hołowni i jego ruchu. Jeśli mocno zaangażuje się w walkę o ten sejmik, Platforma Obywatelska, do tej pory silnie okopana w Warszawie, może mieć realny problem z utrzymaniem stanu posiadania. Tymczasem jeszcze przed chwilą Hołownia miał perspektywę czekania 3,5 roku na pierwszy wyborczy test. Lewica może potraktować te wybory jako okazję do rehabilitacji za słaby wynik w wyborach prezydenckich. To pokazuje, że o ile w woj. mazowieckim możemy być świadkami meczu opozycja kontra PiS, to w stołecznym będzie to rywalizacja między partiami opozycyjnymi.
Politycznie zmiany są wymierzone m.in. w Adama Struzika z PSL, który jako marszałek rządzi na Mazowszu od 2001 r., jest jednym z najbardziej wpływowych polityków PSL i przeciwnikiem aliansów tej partii z PiS. – To absurdalny i niekonstytucyjny pomysł, nie można dokonywać takich podziałów w oderwaniu od całościowego podziału administracyjnego Polski – ocenia Struzik. – Z woj. mazowieckiego zostanie taki średniak, 32 powiaty może ze stolicą w Radomiu. Plan PiS doprowadzi do destrukcji regionu. 87 proc. dochodu w budżecie Mazowsza pochodzi z Warszawy i okolic. Pojawią się olbrzymie problemy z podziałem majątku, spółek, funduszy europejskich czy zadłużenia. PiS powinien walczyć z kryzysem zwłaszcza w ochronie zdrowia, a nie doprowadzać do totalnego bałaganu w największym województwie również w tym obszarze. Kto obsłuży ok. 1 mld zł długów szpitali wojewódzkich? – pyta.
Wtóruje mu Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy. – Jesteśmy przeciwni dezintegracji województwa. Tak samo mówiliśmy przy próbie odgórnego tworzenia przez PiS metropolii warszawskiej, tak samo mówimy teraz przy okazji próby rozdzielenia woj. mazowieckiego. Tego typu operacja będzie oznaczać, że powstanie rachityczne województwo z niskim potencjałem do generowania własnych dochodów, ale, jak rozumiem, z władzami przywiezionymi w teczce – ocenia i dodaje, że połowa dróg Mazowsza będzie utrzymywana przez region generujący dziś 20 proc. wpływów z CIT. Jego zdaniem taki region do normalnego funkcjonowania będzie potrzebował nieustannej kroplówki z rządu, bo sam sobie nie poradzi. Obok będzie woj. warszawskie, które jako bogaty region zostanie dodatkowo obciążone wpłatami janosikowego. – Nie wspomnę już o tym, że rozdział województwa oznacza zdublowanie instytucji i urzędów, które dziś są w stanie obsługiwać cały region. Ale być może o to chodzi: o stanowiska i urzędy, a nie o dobro mieszkańców – kwituje Olszewski.
PiS argumentuje, że taki podział zwiększy szanse biedniejszej części Mazowsza na fundusze z UE. Pewną analogią mogą być Niemcy, gdzie Berlin jest oddzielnym landem.
DZIENNIK.PL