Tropy po akcji z wyszydzeniem prezydenta Dudy. Oficer wywiadu ujawnia, co wie!

Dwaj rosyjscy komicy Władimir Kuzniecow i Aleksiej Stolarow znani są w sieci jako Vovan i Lexus. Ich profil w jednym z serwisów społecznościowych ma ponad 100 tys. subskrybentów. Głównie w Rosji, gdzie ich rodacy zaśmiewają się z tego, że komicy potrafią zakpić z najważniejszych tuzów zachodnioeuropejskiej polityki. Ostatnio zakpili z Andrzeja Dudy, bo przekonali urzędników jego kancelarii, by połączono ich z wybranym właśnie na drugą kadencję prezydentem. Kancelaria, jak i sam prezydent, dali się nabrać, że rozmówcą jest szef ONZ. Służby się skompromitowały, bo nie tylko nie zablokowały rozmowy, ale nawet pozwoliły ją spokojnie dokończyć, by fałszywy szef ONZ mógł wypytać naszego prezydenta o alkohol, stosunek do LGBT i rzekome plany mocarstwowe Polski, które miałyby uderzać w Ukrainę. – Nie ma takiej możliwości, żeby ci dwaj nie byli na kontakcie w służbach specjalnych Rosji – mówi w rozmowie z Faktem były oficer operacyjny i analityk Agencji Wywiadu. Na jakiej podstawie tak sądzi?

Ta sprawa zelektryzowała polską opinię publiczną. Część publicystów i polityków śmiała się z prezydenta, że tak łatwo dał się podejść. Z kolei prawa strona sporu łagodziła ton tych komentarzy, przekonując, że ostatecznie nic się nie stało. Ale czy na pewno nic się nie stało?

Komicy doprowadzili do wrzawy w Sejmie. Opozycja, wnioskując w środę o wotum nieufności wobec szefa służb i MSWiA Mariusza Kamińskiego, przekonywała, że podległe mu jednostki skompromitowały się faktem niezablokowania rozmowy. – Gdzie były służby? Panie ministrze, jest tylko jedno wyjście honorowe z tej sytuacji: dymisja – mówił Andrzej Rozenek, poseł Lewicy. – To atak polityczny obliczony na burzę medialną. Uzasadnienie wniosku jest zupełnie nietrafione – przekonywali stronnicy prezydenta Andrzeja Dudy. Ostatecznie Kamiński zachował stanowisko, jednak pytanie o to, czy działanie rosyjskich komików było obliczone na coś więcej niż tylko na rozradowanie gawiedzi, wciąż pozostaje otwarte.

 Agent polskiego wywiadu: musieli współdziałać 

Fakt rozmawiał z komikami i wprost pytał ich, czy stoją za nimi obce służby lub władze Kremla? – Nie reprezentujemy naszego rządu. Reprezentujemy jedynie siebie – przekonywał w rozmowie z nami Aleksiej Stolarow. – Nie chcieliśmy zranić nikogo z Polski albo z polskiego rządu. To po prostu śmieszne połączenie, gratulacje – dodał w w rozmowie z Faktem.

Jednak innego zdania jest ekspert od spraw związanych z bezpieczeństwem. Rozmawialiśmy z pragnącym zachować anonimowość byłym oficerem operacyjnym i analitykiem Agencji Wywiadu. To co nam powiedział rzuca nowe światło na całą sprawę. – W Rosji żaden dziennikarz, czy osoba działająca w sieci nie ma ani prawnej, ani formalnej możliwości swobodnego działania – podkreśla oficer operacyjny Agencji Wywiadu i dodaje: – Już dawno rosyjskie prawo o środkach masowego przekazu włączyło takie osoby jak ci dwaj do kanonu normalnych mediów. Wszyscy, którzy mają powyżej 3 tys. odbiorców w sieci są zrównani z tymi większymi tytułami. To już nakłada na nich obowiązki. Oni działają też na antenach telewizyjnych. Nie ma takiej możliwości, żeby nie byli na kontakcie w służbach specjalnych – podkreśla nasz rozmówca. 

 Podejrzane tematy rozmowy 

Rozmowa prezydenta z fałszywym sekretarzem generalnym ONZ trwała kilkanaście minut. Andrzej Duda sądził, że faktycznie rozmawia z Antonio Guterresem, bo – jak podkreślił prezydent w krótkim oświadczeniu na twitterze – głos był bardzo podobny. Niemniej Duda przekonuje, że nabrał podejrzeń z powodu rozmowy o żubrówce. – W trakcie rozmowy zorientowałem się, że coś chyba jest nie tak. Sekretarz Generalny nie wymawia aż tak dobrze słowa żubrówka, choć głos był bardzo podobny – napisał na Twitterze prezydent.

Szkoda, że nie zapaliła mu się lampka i nie przerwał rozmowy wtedy, gdy padły ewidentnie prowokacyjne pytania o Ukrainę. Oto ten fragment:

 Komik: Nie chce Pan odzyskać terenów Ukrainy? Wielu ludzi Pana tam popiera. 

 Prezydent : Na Ukrainie?

 Komik: Tak. We Lwowie. 

 Prezydent:  Nie! To jest Ukraina.

 Komik: Bo wiem o tej sprawie. 

 Prezydent:  Nie. Nie. Nie. Nie ma żadnej dyskusji na ten temat w Polsce. To dziś tereny Ukrainy i tyle.

Andrzej Duda dał się też wpuścić w maliny, gdy Rosjanin zaczął mówić o Donaldzie Tusku i LGBT (w tej części nasz prezydent nazywa rozmówcę „ekscelencją”)

 Komik: Wie pan. Prezydent Tusk dał mi kiedyś prezent z waszego kraju nazywany Żubrówką. To bardzo mocny alkohol. Wie Pan czemu go wspominam? Bo rozmawiałem z nim wczoraj. Wyraził obawę, że będzie pan dyskryminował społeczność LGBT. Mam nadzieję, że to nie jest prawda? 

 Prezydent : Ekscelencjo. Ja ich nie dyskryminuję. Mam ogromny szacunek dla każdego człowieka.

 Komik: Nie wiem, czemu tak się o to martwił. 

 Prezydent : W czasie kampanii była na ten temat szeroka dyskusja. Na temat ruchu LGBT, na temat adopcji dzieci i małżeństw jednopłciowych.

 Komik: Nie wiem, czemu tak się o to martwił. Może on sam należy do tych ludzi. (śmiech). 

 Prezydent:  On mnie nie lubi. Przykro mi.

Trudno nie odnieść wrażenia, że były to próby celowego zajątrzenia, by sprowokować prezydenta Dudę do jakiejś nieprzemyślanej wypowiedzi.

Jak to widzi agent polskiego wywiadu? – Tu nie chodzi tylko o skompromitowanie samych polityków. Tu chodzi o bardziej złożony cel działań, który wychodzi daleko poza żart. Na przykładzie Polski widzimy serię wewnętrznych oskarżeń, czyli mamy tutaj destabilizację polityczną. Opozycja oskarża kancelarię prezydenta i służby i składa wniosek o odwołanie Kamińskiego. Zaczyna się proces polityczny, który został sprowokowany zewnętrzną ingerencją – tłumaczy nam specjalista. – Po prostu wychodzi jakieś polecenie, aby wbić gdzieś szpile i takie rzeczy się dzieją. Wywiad rosyjski szuka w wielu miejscach inspiracji – mówi oficer operacyjny i analityk Agencji Wywiadu.

 „Oni działają w tych samych strukturach, co Russia Today” 

Sami komicy podkreślają, że celem połączenia było jedynie zabawne przedstawienie prezydenta i nagranie jego reakcji po wygranych wyborach. Z tymi słowami nie zgadza się nasz specjalista. Podkreśla, że cele rosyjskiego wywiadu sięgają znacznie dalej. 

– To jest cała grupa takich klakierów putinowskich, która robi na tym ogromne pieniądze. Wszystkie sławy, wszyscy prowadzący Russia Today, Ci dwaj komicy – oni działają w tych samych strukturach. A to są struktury ściśle kontrolowane przez Kreml, a organem kontrolującym są służby specjalne. To nie jest żadne MSZ, tylko to jest administracja prezydenta i właśnie stamtąd wychodzą takie polecenia – dodaje nasz informator.

Internetowi prowokatorzy z Rosji słyną z tego, że potrafią robić sobie żarty ze światowych VIP-ów. Mężczyźni podszywają się pod ważne persony. Dodzwonili się już wcześniej do m.in. prezydenta Francji Emmanuela Macrona, czy premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona.

Zobacz też:

Rosyjscy komicy „wkręcają” też przywódców z innych zachodnich krajów

Prezydent podkreślił na Twitterze, że domyślał się, że z jego rozmówcą może być coś nie tak

FAKT.PL

Więcej postów