Zdaniem prokuratury dolnośląscy działacze Prawa i Sprawiedliwości zarobili na ubraniowych przekrętach ponad 3 miliony złotych. Z ustaleń śledczych wynika, że ciuchy wrzucane do charakterystycznych kontenerów Polskiego Czerwonego Krzyża wcale nie trafiały do potrzebujących. Zamiast tego miały być… sprzedawane w lumpeksach. Środki z tego haniebnego procederu nabijały kabzę partyjnym baronom.
Zarzuty dotyczące działania na szkodę Polskiego Czerwonego Krzyża usłyszało łącznie 10 osób, w tym Rafał H., prezes dolnośląskiego oddziału PCK i były radny PiS, jego zastępca i były poseł Piotr B., dyrektor i radny wojewódzki oraz zastępca Anny Zalewskiej w wałbrzyskich strukturach PiS Jerzy G. a także pracownik oddziału i radny PiS z Wrocławia Jerzy S. Oskarżonym grozi nawet 10 lat więzienia.
Dzisiaj przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu rozpoczęło się przesłuchanie Jerzego G, który miał być mózgiem operacji. W wyjaśnieniach kreuje się na niemal krystalicznie czystego. Zapewniał, że nie był członkiem nielegalnego przedsięwzięcia.
– To była działalność podwykonawcza. Zbieraliśmy odzież do kontenerów należących do firmy Wtórpol, a potem ją sprzedawaliśmy tej samej firmie – tłumaczył się na sali sądowej.
Według niego konkurencyjne firmy wyjmowały śmieci z kontenerów, ale jeśli było na nich logo PCK, szybko wypełniały się one odzieżą.
– Nie mieliśmy komu oddawać tej odzieży, a dla PCK. Biorąc pod uwagę sytuację finansową, były to znaczące i stałe dochody. Mieliśmy dużo mniejsze straty niż PCK w okolicznych miastach województwa – przekonywał Jerzy G., zachwalając procedury w firmie.
Sędzia Tomasz Krawczyk zwrócił uwagę, że Jerzy G. nie tyle wyjaśnia, co tworzy obszerną narrację, konkurencyjną do ustaleń śledczych
To dopiero początek procesu. Przesłuchania kolejnych osób zamieszanych w sprawę są zaplanowane na sierpień.
Teraz możesz czytać FAKT bez wychodzenia z domu! Pobierz najnowsze wydanie gazety i bądź zawsze na bieżąco
Zobacz także:
Zdaniem oskarżonego nie dochodziło do większych nieprawidłowości
Na rozprawie stawił się jeden z oskarżonych, biznesmen Rafał H.
– To była działalność podwykonawcza. Do kontenerów należących do firmy Wtórpol zbieraliśmy naszą odzież, a potem ją sprzedawaliśmy tej samej firmie – tłumaczył Jerzy G.
Piotr B. miał finansować z brudnych pieniędzy swoją kampanię w 2015 r.
Sędzia Tomasz Krawczyk zwrócił uwagę, że Jerzy G. nie tyle wyjaśnia, co tworzy obszerną narrację, konkurencyjną do ustaleń śledczych
Pieniądze ze sprzedaży ubrań z kontenerów miały trafiać do kieszeni partyjnych szych