Pionek, nie królowa. Dlaczego Biedroń ma tak słabe wyniki w sondażach?

Wyniki Roberta Biedronia w kolejnych sondażach prezydenckich są tak słabe, że przynajmniej dla niektórych sympatyków Lewicy mogą być powodem do wstydu. Wyborców nie przyciągnął nawet konflikt wokół słów o LGBT. Rozmawiając z politykami słyszymy różne tłumaczenia. Te bardziej oficjalne o „wiecowym Robercie” i te nieco mniej – o „wewnętrznych tarciach w sztabie”.

Politycy Lewicy muszą świecić oczami. Dwoją się i troją, by wyjaśnić dziennikarzom, ale co ważniejsze, swoim wyborcom, dlaczego kandydat na prezydenta z ich partii notuje tak słabe wyniki. W kolejnych sondażach poparcie dla Roberta Biedronia oscyluje w granicach 2-4 proc. i gdyby nie kilka mniej kojarzonych nazwisk w polityce w rodzaju Witkowskiego czy Żółtka, zajmowałby on ostatnie miejsce w wyścigu prezydenckim.

Trudno politykom przyznać, że coś w ich szeregach poszło nie tak. Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski posiłkował się ostatnio dość odważną metaforą z dziedziny szachów – w rozmowie z dziennikarzami TVN24 przyrównał Biedronia do pionka, który koniec końców może okazać się królową. I może zaskoczyć wszystkich, wchodząc do drugiej tury.

Sam Biedroń w kolejnych wywiadach – co oczywiście zrozumiałe z politycznego punktu widzenia – zachowuje się, jak gdyby wciąż cieszył się dużym poparciem. Czasami naraża go to na śmieszność. Gdy w Radiu Tok Fm powiedział, że „nie ma zgody politycznej i społecznej na budowę elektrowni atomowej w Polsce”, branżowy dziennikarz Jakub Wiech szybko wytknął mu, że poparcie dla elektrowni jądrowej w Polsce wynosi około 60 proc., a poparcie dla Roberta Biedronia oscyluje w granicach 2 proc.

Patrząc na sondaże, widać, że Biedroniowi nie pomaga nawet konflikt wobec słynnych już słów „LGBT to nie ludzie, a ideologia”. W debacie prezydenckiej kandydat Lewicy próbował grać taką kartą, zwracając się do prezydenta Dudy, by przeprosił za swoje słowa. Ale i tak w opinii wielu, w debacie bardziej został zapamiętany niszowy  kandydat o lewicowych poglądach – Waldemar Witkowski  . A nie dużo bardziej rozpoznawalny Biedroń.

Dlaczego kandydat Lewicy i czołowy działacz Wiosny notuje tak słabe wyniki? Co w jego kampanii poszło nie tak? Dlaczego niewidoczni wydają się inni politycy Lewicy, np. Adrian Zandberg z Razem czy Włodzimierz Czarzasty z SLD? Czy ewentualny słaby wynik wyborczy Biedronia (np. dużo gorszy od wyniku Krzysztofa Bosaka z Konfederacji) może okazać się dla Lewicy przysłowiowym gwoździem do trumny? Albo przynajmniej wyraźnym sygnałem o koniecznych zmianach w partii?

– Do przełomu lutego i marca szło dobrze. Regularnie robiliśmy badania. Notowania Roberta załamały się po wybuchu epidemii koronawirusa. Hołownia umiał to wykorzystać poprzez media społecznościowe, Kosiniak-Kamysz był aktywny w Sejmie. Robert nie jest posłem, więc po prostu zniknął z pola widzenia – mówi Onetowi jeden z polityków lewicy, zaangażowany w kampanię Biedronia.

I dodaje: – A potem wszedł Trzaskowski, który jednak dość mocno kojarzy się z lewicową wrażliwością. Wielu naszych wyborców na niego zagłosuje – słyszymy.

Nasz rozmówca przyznaje też, że na tym etapie nie ma takiej mobilizacji jak na początku kampanii: – Ludzie już są najzwyczajniej w świecie zmęczeni. Angażują się, ale nie tak jak wcześniej. Poza tym np. starsi działacze boją się o swoje zdrowie i trudniej ich namówić do roznoszenia ulotek.

Kolejny polityk Lewicy, który prosi nas o zachowanie anonimowości, mówi, że problemem są tutaj m.in. „wewnętrzne tarcia w sztabie Biedronia”. – Kwestie ambicjonalne, niektórzy nie znają swojego miejsca w szeregu. Nie wszyscy chcą pracować na jednego lidera – uważa nasz rozmówca, choć nie podaje tutaj żadnych nazwisk.

Czy chodzi o ewentualny spór między Wiosną, Razem i SLD? – Nie, to są bardziej kwestie indywidualne. Ambicja, chęć promocji własnej osoby. Moim zdaniem sztab nie reaguje w takich sytuacjach szybko, za długo to wszystko trwa. A powinniśmy działać razem – pada odpowiedź.

O tym, że ludzie wokół Biedronia „działają razem”, przekonana jest rzecznik sztabu Biedronia posłanka Lewicy Beata Maciejewska. Kreśli zupełnie inny obraz niż nasz anonimowy rozmówca. – Wszyscy w tej kampanii pracujemy na sukces Roberta Biedronia – mówi Onetowi.

Trudno jednak mówić o sukcesie, gdy kandydat notuje w sondażach poparcie rzędu 2-4 proc. – Poczekajmy na ostateczny wynik wyborów – kwituje Maciejewska.

– Lewica ma się dobrze, jest silne skonsolidowana. Pojawiają się różnego rodzaju plotki, które mają nas podzielić. Nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością. Cała Lewica stawia na Biedronia, ale nie mamy problemu z tym, że nasz klub skupia ambitnych, wyrazistych polityków, takich jak pan Zandberg, Czarzasty, czy profesor Senyszyn.

Gdy pytamy o powód niskich notowań Biedronia, słyszmy od Maciejewskiej odpowiedź, że kandydat Lewicy nie jest pokazywany przez telewizję publiczną.

Czy lewicowy elektorat może w tych wyborach zostać skonsumowany przez Rafała Trzaskowskiego? – To byłoby dziwne. Trzaskowski nie jest politykiem lewicowym, a PO jest partią prawicową, to taka chadecja.

To gdzie poukrywali się obecnie wyborcy lewicy? – To są nowe wybory, nowy kandydat. Jesteśmy pół roku w tej kampanii i to jest naprawdę ostra jazda, bo to są najdziwniejsze wybory, chociażby ze względu na pandemię. Poczekajmy na wynik wyborczy – odpowiada nam Maciejewska.

W rozmowie z Onetem głos zabiera też poseł Lewicy Marek Rutka, człowiek, który politycznie doradzał Biedroniowi jeszcze w czasach, gdy ten był prezydentem Słupska. Rutka wciąż jest blisko Biedronia i aktywnie wspiera go w kampanii. Nie zgadza się z tezą, że Biedroń jest w niej osamotniony. – Może i na początku kampanii mogłoby z tym być lepiej. Ale ostatnia konwencja w Warszawie pokazała, że w kampanię Biedronia włączają się okręgowo różni działacze. Dementuje jakiekolwiek plotki o sabotażu, czy to ze strony SLD, czy Razem – uśmiecha się nasz rozmówca.

– Kampania Biedronia jest finansowana też ze środków SLD. Oczywiście nie mamy tyle pieniędzy, co duże partie jak PiS, czy PO – dopowiada.

Rutka nie do końca ufa sondażom, ale przyznaje, że wyniki Biedronia nie są najlepsze. – Robert to taki kandydat, który najwięcej zyskuje w kampanii bezpośredniej. Spotykając się z ludźmi na wiecach, na rynkach, na skwerach. Tego podczas pandemii zabrakło.

Bardziej w skali makro patrzy tutaj była posłanka SLD Jolanta Banach. Komentując słabe notowania Biedronia, mówi: – Moim zdaniem wyborcy wyszli już poza polaryzację PO i PiS, identyfikując większe zagrożenia, np. naruszanie praworządności czy autorytaryzm w działaniu PiS. Stąd są skłonni zagłosować na tego, kto ich zdaniem ma szansę pokonać Andrzeja Dudę. Wcześniej dla wielu takim kandydatem był Hołownia, teraz w tę rolę wszedł Trzaskowski.

Dlaczego nie Biedroń? – Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Lewica ma problem z tym, by zorganizować nawet tych ludzi, którzy deklarują poglądy lewicowe. Paradoks polega na tym, że wielu Polaków oczekuje silnego państwa, w postaci np. sprawnych instytucji, ale jednocześnie deklarują poglądy centrowe, liberalne, także wolnościowe.

FAKT.PL

Więcej postów