W sobotę i niedzielę była na ustach całej Polski. Mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, dziś prawa ręka prezydenta Andrzeja Dudy (48 l.), pogryzła człowieka – doniosła „Gazeta Wyborcza”. – To ja jestem ofiarą. Broniłam siebie i dziecka przed mężczyzną, który napadł nas w nocy – wyjaśnia wzburzona mecenaska. O co chodzi?
Do zdarzenia doszło w nocy z 2 na 3 listopada 2018 w Milanówku. Prawniczka wraz z 15-letnim synem i ukochanym czworonogiem spacerowała jedną z uliczek. Nagle podbiegł do nich człowiek i pomiędzy całą trójką wywiązała się szarpanina. „Kiedy przyjechaliśmy na miejsce na ul. Podleśnej zastaliśmy trzy osoby: kobietę z chłopcem i psem, których trzymał jakiś mężczyzna. Mężczyzna przytrzymywał te osoby za szyję” – brzmią zeznania funkcjonariusza straży miejskiej, który na wezwanie pojawił się na miejscu.
Napastnikiem okazał się Krzysztof U., sąsiad kobiety. Twierdzi, że nie dokonał napaści tylko obywatelskiego zatrzymania, bo kobieta wraz z synem łamała właśnie ciszę wyborczą (3 listopada 2018 odbywały się wybory samorządowe). – Wracając do domu zauważyłem, że ulicą idą zakapturzone osoby i rzucają ulotki szkalujące jednego z kandydatów. Zadzwoniłem na straż miejską z prośbą o interwencję. Pani mecenas krzyknęła wtedy „syneczku uciekaj” i w tym momencie chłopak chciał uciec, a ja go trzymałem za bluzę. Ona chwyciła mnie za rękę i wbiła z całą siłą zęby – mówi nam mieszkaniec Milanówka.
Na miejscu oprócz straży miejskiej pojawiły się karetka i policja. Jednak prowadzone w tej sprawie postępowanie zostało umorzone. Śledczy uznali, że krewcy sąsiedzi powinni kontynuować swój spór na drodze cywilnej. Na razie żadne z nich same do sądu nie poszło. – Moi prawnicy zajmują się tą sprawą – przekazała nam tylko Turczynowicz-Kieryłło.