WSTRZĄSAJĄCE słowa pacjenta: ksiądz wsunął mi rękę w piżamę i…

WSTRZĄSAJĄCE słowa pacjenta

Ksiądz Stanisław B. z Łukowa (woj. lubelskie) wykorzystał seksualnie 20-letniego pacjenta, który trafił do szpitala po tym, jak potrącił go pijany kierowca. Kapelan dopadł pacjenta, kiedy ten nie miał szans, aby się bronić. Miał unieruchomione ręce i dreny w brzuchu. O swoim koszmarze początkowo opowiedział tylko rodzicom i dziewczynie. Teraz wytoczył proces kurii w Siedlcach, której podlegał duchowny.

Paweł, który został wykorzystany przez księdza kapelana z Łukowa opowiedział swoją historię reporterowi „Dużego Formatu”. Odważył się na to dopiero po ośmiu latach.

Jego gehenna rozpoczęła się kiedy, jako młody chłopak leżał po wypadku samochodowym na szpitalnej sali. Pewnego dnia 50-letni kapelan Stanisław B.zakradł się do niego o 6.30 rano. Na sąsiednich łóżkach sami starsi mężczyźni, niektórzy umierający. Wszyscy spali. 20-letni Paweł był półprzytomny z powodu ogromnego bólu. Nie miał możliwości poruszania się. Jedną rękę unieruchomiono mu kroplówką, a druga była przywiązana do łóżka, żeby nie wyrywał sobie sondy z nosa w czasie snu.

– Kapelan rozejrzał się po sali, dziadki spały, podszedł do mnie, powiedział znowu: „Na pewno brakuje ci kontaktu fizycznego z dziewczyną”. Po tych słowach wsunął mi rękę w spodnie od piżamy i zaczął masturbować – relacjonuje mężczyzna w rozmowie z reporterem „Dużego Formatu”. Pacjent nie miał szans, żeby się obronić. Był zbyt słaby, żeby krzyczeć.  Koszmar trwał ok. minutę. Kiedy ksiądz przestał masturbować pacjenta, powiedział mu, żeby dokończyła dziewczyna. Potem umył ręce i poszedł rozdawać komunię.

Rodzina nie wierzyła Pawłowi

Do końca pobytu w szpitalu Paweł bał się zasnąć. O zachowaniu księdza opowiedział najpierw swojej matce i dziewczynie. Usłyszał od nich, że morfina zamąciła mu w głowie. Matka przekonała go, żeby nie informował o sprawie ordynatora w szpitalu. W końcu poszedł do wikarego w swojej parafii. Ten polecił mu, żeby najpierw przysiągł na krzyż, że mówi prawdę.

Potem wikary pojechał z Pawłem na plebanię, gdzie mieszkał jego oprawca. Jak powiedział Paweł reporterowi „Dużego Formatu” ksiądz Stanisław B. przyznał się do gwałtu w obecności wikarego. Ksiądz z parafii poszkodowanego miał jednak zataić ten fakt podczas zeznań w sądzie.

Po tym, jak informacje o zachowaniu księdza Stanisława B. dotarły do kurii, duchowny został przeniesiony do Radzynia Podlaskiego gdzie także został kapelanem. W 2016 roku sprawą zajęła się prokuratura. Biegły potwierdził, że leki nie miały wpływu na zdolność postrzegania rzeczywistości przez pokrzywdzonego.

Sąd zawiesił wykonanie kary

Podczas rozprawy ks. Stanisław B. zeznawał, że Paweł najpierw żądał od niego pieniędzy a potem wymyślił, że został zgwałcony. Prokuratura nie dała wiary jego zeznaniom. Ksiądz został oskarżony. W 2017 r. Sąd Rejonowy w Łukowie skazał go na 2 lata więzienia i zapłacenie 15 tysięcy złotych molestowanemu pacjentowi.

Ale Stanisław B. nie zgodził się z wyrokiem. Zaskarżył go, twierdząc, że jes zbyt surowy, zaskarżył go. Sąd Okręgowy w Lublinie przyznał rację księdzu i zawiesił wykonanie kary więzienia na 5 lat. Jak mówi Paweł, po wyroku nikt z kurii nie zainteresował się tym, jak się czuje, ani czy otrzymał pomoc psychologiczną.

Poszkodowany mężczyzna wytoczył proces diecezji siedleckiej, która odpowiada za skierowanie księdza Stanisława B. do pracy w szpitalu w Łukowie. Domaga się przeprosin i 150 tys. zł zadośćuczynienia.

FAKT.PL

Więcej postów