W kwietniu ubiegłego roku 30-letni Miłosz P., który pracował jako trener personalny i instruktor samoobrony, skatował swoją dziewczynę, 27-letnią Katarzynę Dziedzic. Miała złamany nos, a na ciele liczne krwiaki. W poniedziałek Sąd Rejonowy w Gdańsku był bezwzględny dla „damskiego boksera”. Skazał go na rok i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Skazany będzie też musiał zapłacić poszkodowanej 12 tysięcy złotych odszkodowania.
– Czuje straszną ulgę, że w końcu to się skończyło (…) Cieszę się, że mój oprawca odpowie za to, co mi zrobił. Może dzięki temu inne kobiety, które doświadczają przemocy w domu, nabiorą odwagi, aby zakończyć swoją gehennę – powiedziała w sądzie Katarzyna Dziedzic (cytowana przez „Gazetę Olsztyńską”).
Wyrok nie jest prawomocny. Skazanemu wydłużono areszt do sześciu miesięcy, ponieważ zapowiedział już, że odwoła się od wyroku. Jak podała „Gazeta Olsztyńska”, oskarżonego obciążono też kosztami postępowania.
Miłoszowi P. groziło 5 lat więzienia. Trener personalny ma już dwa prawomocne wyroki w zawieszeniu. To kary za pobicie mężczyzny w centrum Olsztyna oraz napaść na byłą teściową i groźby wobec swojej byłej żony.
Brutalnie pobił Katarzynę Dziedzic
O sprawie brutalnego pobicia Katarzyny Dziedzic zrobiło się głośno na początku kwietnia ub. r., gdy kobieta ujawniła straszne szczegóły swej gehenny. Opowiedziała o swym losie na swoim profilu na instagramie. „Zmasakrował mi twarz, połamał nos, rozciął łuk brwiowy, obił ręce i nogi, bił moją głową o podłogę. Kiedy byłam cała zakrwawiona, uciekł z mieszkania” – opisała w mediach społecznościowych.
Wcześniej kobieta zauważyła, że jej partner pisze erotyczne wiadomości do dziewczyny, z którą trenował. Gdy Miłosz P. zobaczył, że wszystko wyszło na jaw, wpadł w szał. Przerażona Katarzyna pobiegła do łazienki. Tam została skatowana, a jej oprawca uciekł.
9 kwietnia ub. r. Miłosz P. został zatrzymany przez policję. Według śledczych, przed interwencją uciekł z mieszkania. Został objęty policyjnym dozorem. Miał też miał zakaz zbliżania się oraz kontaktowania z partnerką.
Miłosz P. nie przyznał się do winy
Podczas rozprawy w listopadzie ub. r. Miłosz P. nie okazał skruchy. – Wysoki sądzie, ja jej nie pobiłem – mówił w sądzie. – Ta cała sprawa to zemsta za to, że z nią zerwałem. Proszę zwrócić uwagę na to, że rzekome obrażenia, szramy na kręgosłupie Kasi jej zdaniem powstały w wyniku pobicia. A prawda jest zupełnie inna. Parę dni wcześniej kochaliśmy się na podwójnym łóżku złączonym belką. I ona o tę belkę otarła sobie plecy. Ona lubiła ostry seks. Często miała na pośladkach ślady od klapsów. Siniaki na piersiach i rękach od mocnego uścisku, którego ode mnie oczekiwała. Mówiła, że tempo spada i mam być ostrzejszy. Chciała, bym dominował, ciągnął ją za włosy – zeznawał Miłosz P.
Leczył się psychiatrycznie
Według relacji Katarzyny Dziedzic, Miłosz P. leczył się psychiatrycznie. – Ma depresję, zresztą zdiagnozowaną. Zaczął się leczyć wcześniej ode mnie (…) Miał problemy ze snem, nie mógł w nocy spać (…) Mówił, że to wszystko przez rozwód (…) W styczniu dostał wyrok za grożenie swojej byłej żonie i za naruszenie nietykalności cielesnej swojej byłej teściowej. Ma teraz sprawę za pobicie chłopaka pod klubem w Olsztynie i ma jeszcze sprawę za niepłacenie alimentów – mówiła w rozmowie z Fakt24 Katarzyna Dziedzic.
Teraz sąd podzielił opinię pokrzywdzonej i orzekł, że Miłosz P. jest groźnym człowiekiem. Trener został nieprawomocnie skazany na pobyt więzieniu. Czy długa odsiadka spowoduje u niego trwałą zmianę? Na razie nie dał poznać po sobie, że odczuwa jakąś skruchę.