Włamują się do domów mieszkańców Chełma pod osłoną nocy. Wdrapują przez okna, często wyłamują drzwi w tarasach. Obezwładniają domowników. Torturują ich, biją, przypalają żelazkiem, lokówką, podtapiają w wannie. Są brutalni, grożą śmiercią, chcą pieniędzy i kosztowności. Policja zatrzymała już czterech Ukraińców, którzy dopuszczali się takich czynów. Ale chełmianie nadal są pełni obaw – w mieście mówi się, że część „brutalnego gangu Ukraińców” uciekła, ale może wrócić.
Rabowali i torturowali
Chełm to miasto we wschodniej Polsce, które od granicy z Ukrainą dzieli 27 kilometrów. 3. maja Ukraińcy wdarli się do jednego z domów w Ochoży-Kolonii (oddalona od Chełma o 19 kilometrów). Jak relacjonowała dziennikarka „Super Tygodnia”, rzucili się z pięściami na gospodarza, przyłożyli mu widły do brzucha. Jego żonę związali. Chceli, by ci oddali im wszystkie pieniądze. Splądrowali dom, zabrali dwa tysiące złotych. Na koniec gospodarza podtapiali w wannie.
Tydzień później kilku mężczyzn w kominiarkach wdarło się do jednego z domów w Okszowie (oddalony o 3 kilometry od Chełma). Jego mieszkańców związali i zakneblowali. „Mężczyznę torturowali, przypalając go rozgrzanym żelazkiem i tłukąc po nogach oraz stopach gumowym młotkiem. Chcieli z niego wydusić, gdzie są pieniądze” – informował „Super Tydzień”. Tym razem ich łup był większy – zabrali 20 tysięcy złotych i biżuterię.
Na chwilę odpuścili, choć już wtedy w mieszkańcach Chełma i okolic narastał ogromny strach. Kładąc się spać pod łóżkami kładli kije bejsblowe i paralizatory.
„Wstawiają dodatkowe zabezpieczenia w drzwi, zakładają alarmy, spuszczają na noc psy z łańcuchów. Większej gotówki nikt w domu nie trzyma, biżuteria schowana głęboko. Bo bandyci przecież nadal na wolności”. Fragment tekstu „Super Tygodnia”. Czytaj więcej
W czerwcu Ukraińcy wpadli do jednego z mieszkań na osiedlu Słoneczne w Chełmie. Zachowywali się podobnie, na początku obezwładnili gospodarza. „Dziecko skrępowali i narzucili mu worek na głowę. Tak jak w Okszowie gospodarz był przez nich podtapiany w wannie. Jako narzędzia tortur oprawcy użyli… rozgrzanej lokówki. Podduszali też 9-latka – grozili, że jeśli nie dostaną pieniędzy obetną mu palce. Cel osiągnęli. Zbiegli zabierając 50 tys. zł” – relacjonował „Dziennik Wschodni”. – Wiem, że temu ostatniemu mężczyźnie przypalali lokówką genitalia. W mieszkaniu był jego syn. Wyprowadzili go do innego pokoju, ale musiał słyszeć krzyki, jęki. Dla tego chłopaka jest to niesamowita trauma – mówi nam lokalny dziennikarz.
Z jednej strony jest to okrutne, a z drugiej nikomu nie zrobili nic bardzo poważnego. Oni działają dosyć sprytnie: tutaj trochę przypalają, tutaj straszą, że coś zrobią, ale nikogo tak brutalnie nie pobili, by miał ciężkie obrażenia – prawie że skutkujące śmiercią. Chcą wycisnąć kasę i straszą.
Wobec zatrzymanych Ukraińców zastosowano tymczasowy areszt. Sprawę bada prokuratura.
Wobec zatrzymanych Ukraińców zastosowano tymczasowy areszt. Sprawę bada prokuratura.•Fot. Screen ze strony Lubelska.policja.gov.pl
Tym razem policjanci ich schwytali – już gdy zmierzali w kierunku przejścia granicznego w Dorohusku. Potem na stornach lubelskiej policji odnotowano, że mężczyźni mają 17,18, 20 i 35 lat. Wszyscy są mieszkańcami obwodu wołyńskiego na Ukrainie. – Działali w różnych konfiguracjach osobowych. Na pewno było ich więcej niż pięciu. Nawet jeśli ci zatrzymani ich sypną, to na Ukrainie żadnym problemem nie jest kupienie sobie nowych dokumentów – uważa jeden z naszych rozmówców.
W stosunku do czterech Ukraińców zostały przedstawione zarzuty, został skierowany wniosek do sądu o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Sąd zastosował tymczasowe aresztowanie. Obywatele Ukrainy siedzą w areszcie, a my wykonujemy dalsze czynności. Zatrzymane osoby usłyszały zarzuty rozboju z niebezpiecznym narzędziem lub też działanie w sposób zagrażający życiu, a za to grozi od 3 lat pozbawienia wolności.
Strach mieszkańców
Z dziesięciu zatrzymanych Ukraińców aż sześciu wypuszczono. A to dlatego, że – jak informuje nas aspirant Marcin Kiczyński z policji w Chełmie – uznano, że nie mieli związku ze sprawą.
To samo powtarza prokurator Wieczerza. – W dalszym czasie będą wykonywane czynności, m.in. badania. Jeżeli te doprowadzą do wiedzy, że któraś z tych zwolnionych osób mogła brać udział w przestępstwie, to wtedy będziemy podejmować działania, aby ją zatrzymać – tłumaczy nam Leszek Wieczerza.
– Bardzo dobrze, że już część ujęto, ale realne zagrożenie wciąż istnieje. Z tego, co piszą w mediach, to część tej grupy wyjechała za granicę. Służby mundurowe przez cały czas muszą być w pogotowiu, żeby nie doszło do takich napięć – mówi nam starosta chełmski Piotr Deniszczuk.
Informacja o zatrzymaniu czterech Ukraińców, którzy zatruwali życie mieszkańców Chełma, wcale nie sprawiła, że ci odetchnęli z ulgą. W mieście wciąż mówi się o tym, że część członków „gangu” wciąż jest na wolności. I wciąż są obawy, że mogą wrócić. – Strach oczywiście jest, nie wszyscy przestępcy zostali zatrzymani. Z drugiej strony mamy nadzieję, że uda się złapać osoby, które brały udział we wszystkich trzech napadach, które nami wstrząsnęły – słyszę od lokalnej dziennikarki, która woli pozostać anonimowa.
Czy część ze sprawców, którzy rabowali domy mieszkańców Chełma i okolic wciąż może być na wolności? – pytam prokuratora. – Takiej informacji nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć – odpowiada Leszek Wieczerza. Ale mieszkańcy Chełma nie mają co do tego wątpliwości. Zresztą, o tym, że pozostali Ukraińcy (nie wspominając o pięciu, których zwolniono) wciąż są na wolności i „stanowią realne zagrożenie” informują lokalne media. – W takich momentach zawsze jest strach. I będzie dopóki policja wszystkich nie wyłapie, a sądy nie skażą – mówi nam przedsiębiorca z Chełma. Jego zdaniem należy wymierzyć im surową karę. Inna mieszkanka miasta powtarza, że gdy czyta o tym, co Ukraińcy robią w Chełmie Polakom, to nie może spać. – To jest normalnie nie do pomyślenia – rozkłada ręce kobieta.
Sprzedawczyni ze sklepu spożywczego uważa, że osoby poszkodowane „musiały mieć jakieś zatargi z tymi Ukraińcami”. – Słyszy się, że mogli zostać oszukani – zaznacza.
Jako chełmianka mogę powiedzieć, że odczuwam jakieś obawy… Myślę, że chełmianie się boją, ale z drugiej strony bandyci nie przyjdą do tych, którzy nie mają pieniędzy w domu. Do mnie i moich kolegów nie mieliby po co przychodzić. Podejrzewam, że ci bandyci muszą robić jakieś typowania, jeśli chodzi o osoby, do których uderzają.
Prokurator Leszek Wieczerza podkreśla, że przez pewien czas w mieście panował niepokój, ale teraz już wszystko się unormowało. – Od momentu zatrzymania tych osób nie było incydentów, które można by kwalifikować w tych samych kategoriach prawnych – uspokaja Wieczerza. Ale starosta Piotr Deniszczuk mówi o panującej w mieście i jego okolicach „psychozie zagrożenia”. – Do tej pory takich sytuacji nie było. Trudno zdiagnozować, jakie są przyczyny takich zajść – mówi nam Deniszczuk. Jego zdaniem to może rzutować na stosunki polsko-ukraińskie. – Myślę, że ta sytuacja na dobre nie wyjdzie – uważa.