Rakieta wystrzelona ze Strefy Gazy przeleciała nad Tel Awiwem i trafiła w dom na północ od miasta. Cudem nikt nie zginął. – Może teraz ludzie w kraju zrozumieją, co my tu przeżywamy – mówi WP Polka mieszkająca największym mieście Izraela.
Dla wielu Izraelczyków to jest szok. Nie dość, że Palestyńczycy w Strefie Gazy wyprodukowali rakietę, która przeniosła 30 kg materiałów wybuchowych na odległość 120 km, to jeszcze nie zadziałała Żelazna Kopuła, słynny system obrony przeciwrakietowej.
Pocisk trafił w dom we wsi, Miszmeret i eksplodował w przedsionku rozdzielającym pomieszczenia, w których spali ludzie. Mieszkańcy budynku zostali ranni, w tym jedna kobieta poważnie. Wybuch zabił trzy śpiące psy.
Izrael nie jest miejscem bezpiecznym
– Od chwili włączenia syren mamy 90 sekund na znalezienie schronienia – mówi Polka, która od kilu lat mieszka w Tel Awiwie. – Wszystkim wydaje się, że tutaj wszystko jest gotowe na taki wypadek i bezpieczne, ale to nie tak. Schrony są tylko w nowoczesnych budynkach, a w Tel Awiwie jest ich niewielu. U mnie pozostaje wyjście na schody, ale to też nie daje poczucia bezpieczeństwa – dodaje w rozmowie z Wirtualną Polską.
Kobieta mówi o traumie i poczuciu zagrożenia, jakie wywołuje każdy taki incydent.
– W czasie poprzedniego ataku w połowie marca doskonale słyszałam i czułam dwie silne eksplozje – wspomina. – Dużo czasu zajmuje później dojście do siebie. Ja mieszkam w Tel Awiwie, a co przechodzą ludzie żyjący w sąsiedztwie Gazy?
Zagrożeniem nie są tylko same rakiety i materiały wybuchowe, ale także odłamki i fragmenty pocisków, które mają je zestrzelić.
– Mam znajomego, który twierdził, że niczego się nie boi i podczas alarmu nie rusza się z domu – opowiada Polka. – Później okazało się, że duży fragment rakiety spadł niedaleko jego samochodu. To zrobiło na nim wrażenie.
Izrael stoi w obliczu decyzji o wojnie
Pytana o reakcje Izraelczyków i możliwość kolejnej wojny z Hamasem rządzącym w Strefie Gazy rozmówczyni WP zaznacza, że to jest już kwestia polityczna, a odpowiedź zależy od indywidualnych poglądów. Przypomina jednak, że już od lat w Strefie Gazy nie ma żydowskich osiedli, więc nie powinno być żadnych powodów do agresji.
Izraelska armia, IDF, odpowiedzialnością za atak obarcza Hamas i przerzuca w rejon Strefy Gazy dwie dodatkowe brygady piechoty oraz jednostki czołgów. Ogłoszono także częściową mobilizację rezerwistów należących do oddziałów wywiadu i obrony przeciwlotniczej. Premier Beniamin Netanjahu skrócił też wizytę w Waszyngtonie i postanowił wrócić do kraju natychmiast po spotkaniu z prezydentem Donaldem Trumpem.
– Znajomy w Tel Awiwie powiedział mi, że nie jest pewien co się teraz stanie w Gazie, ale przygotowuje się na najgorsze – mówi Polka. – Pamiętam, jak tu się żyło w czasie wojny w Gazie w 2014 r. Wtedy ciągle w Tel Awiwie były rakiety.
Wzrost napięcia wokół Strefy Gazy i towarzysząca mu gorąca debata polityczna ma związek ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. Izraelczycy wybiorą Kneset już 9 kwietnia. Trudno przewidzieć, czy premier Beniamin Netanjahu zdecyduje się teraz na ofensywę przeciwko Hamasowi pomimo tego, że prawicowi politycy zarzucają mu słabość, a lewicowa opozycja utracenie siły odstraszania IDF.
– Może tego nie zrobić, bo trumny żołnierzy źle wyglądają w czasie kampanii wyborczej – uważa Orit Perlov, ekspertka Narodowego Instytutu Nauk Strategicznych.
Polski MSZ w chwili obecnej nie odradza lotów do Izraela Na stronie resortu znaleźć można potrzebne informacje w tym rodzaje schronów i czas na reakcję w zależności od tego, gdzie turystę zaskoczy sygnał alarmowy. Ziemia Święta jest obecnie jednym z najpopularniejszych kierunków wyjazdowych Polaków i nie ma powodu, aby powtarzające się okresy wzrostu napięcia to zmieniły. Turyści zagraniczni nie są celem ataków, a walki toczą się daleko od najbardziej popularnych miejsc, takich jak Jerozolima, Nazaret czy Morze Martwe.
JAROSŁAW KOCISZEWSKI