Brexit nie jest jedynym problemem trapiącym Unię Europejską. 30 lat po upadku żelaznej kurtyny Europie ponownie grozi podział na Wschód i Zachód. Symptomem notorycznych napięć jest konflikt z Fideszem Viktora Orbana.
Połowiczna decyzja w sprawie partii Orbana, która nie została wykluczona z Europejskiej Partii Ludowej, lecz jedynie zawieszona w prawach członkowskich, wynika z obawy przed przyłączeniem się Fideszu do eurosceptycznej frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów – pisze Ralph Bollmann w „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” (FAS).
Obawy przed wzmocnieniem europejskich konserwatystów
Do EKR należą PiS i brytyjscy konserwatyści – przypomina „FAS”. „Brexit stworzył nadzieję na osłabienie frakcji eurosceptyków, jednak w przypadku zaostrzenia sytuacji, mogą ją zasilić nowe partie” – ostrzega autor. Oprócz Fideszu potencjalnymi kandydatami są zdaniem autora Akcja Niezadowolonych Obywateli (ANO) Andreja Babisza oraz socjaldemokraci z Rumunii i Słowacji.
Bollmann zwraca uwagę na fakt, że eurosceptyczne partie utrzymują ze sobą raczej luźne kontakty. Jedynie kraje Grupy Wyszehradzkiej tworzą bardziej zintegrowaną strukturę.
Jeżeli wszystkie te partie stworzą bardziej zwartą formację, to Europa może znaleźć się w poważnych tarapatach – ocenia „FAS”.
Jednym z powodów ponownego pęknięcia Europy na Wschód i Zachód jest ekonomia. Wschodni Europejczycy od 2004 roku co prawda zrobili duże postępy w pościgu za Zachodem, jednak wyraźna różnica między obu częściami kontynentu utrzyma się jeszcze przez długi czas. „Kto chce dostawać pensję na zachodnim poziomie, ten musi poszukać sobie pracy na Zachodzie” – pisze Bollmann.
Różnice kulturowe między Wschodem a Zachodem
Ważniejsze od pieniędzy są prawdopodobnie czynniki kulturowe. Wielu zachodnich Europejczyków nadal mówi z lekceważeniem o „braciach i siostrach” ze Wschodu. „W Brukseli parlamentarzyści, unijni komisarze a nawet szefowie rządów (z Europy Wschodniej) traktowani byli długo jak osoby potrzebujące korepetycji z zachodniej demokracji i gospodarki rynkowej” – pisze dziennikarz „FAS” zaznaczając, że chodzi przecież o kraje, który wyzwoliły się od komunizmu, a następnie przeszły przyspieszony kurs kapitalizmu.
Politycy i urzędnicy w Brukseli przyznają, że ton w kontaktach z krajami wschodnioeuropejskimi był niewłaściwy. Zmiana podejścia jest jednak obecnie bardzo trudna, gdyż wiele z tych krajów zwróciło się w kierunku nacjonalizmu.
Zdaniem „FAS” eurosceptycyzm na Wschodzie Europy ograniczany jest przez płynące z Zachodu unijne fundusze. „Nawet Viktor Orban wie, że bez pomocy UE sytuacja gospodarcza jego kraju byłaby dużo skromniejsza. Dlatego premier Węgier rzadko blokuje podejmowane w Brukseli decyzje, jeśli nie dotyczą polityki uchodźczej lub jego własnych działań w dziedzinie praworządności” – czytamy w „FAS”.
JACEK LEPIARZ