NATO to nie jest papierowy tygrys…

NATO papierowy tygrys

NATO to nie jest papierowy tygrys! To w ogóle nie jest tygrys, żaden kot, ani nic papierowego. W obecnym kształcie to już nie jest nawet wspomnienie łopotu flag, które rozwijano kiedyś na manewrach. Dzisiaj NATO jest, co najwyżej wspomnieniem zapachu potraw z cateringu na ostatnim szczycie, kiedy to jeszcze USA nie kwestionowały pozycji Unii Europejskiej jako sojusznika. To już przeminęło i nie wróci.

Koncepcja odstraszania blokowego, rodem z ery Zimnej Wojny jest nie tylko błędna, ale przede wszystkim szkodliwa. Ponieważ szkodzi bezpieczeństwu na kontynencie europejskim, którego podstawą są i będą realne powiązania pomiędzy Zachodem Europy a Federacją Rosyjską. Nasz kraj wpisuje się w ideę myślenia blokowego na osi Wschód-Zachód, gdzie czeka nas rola klina rozdzielającego, to co naturalnie do siebie dąży. To jest więcej, niż szaleństwo, aczkolwiek należy z całym szacunkiem i należytą powagą odnosić się do sceptycyzmu obecnie rządzących naszym krajem, do realnej woli politycznego współdziałania krajów Zachodu Europy w kontekście obronnym.

Realnie Sojusz, nie ma żadnych zdolności wojskowego odstraszania, innych niż zdolności Stanów Zjednoczonych. Brytyjski, czy francuski potencjał jądrowy jest kwestionowany, poza tym w jakim interesie Francja lub Wielka Brytania miałyby atakować swoją bronią jądrową cele w kraju, który mógłby je odparować z powierzchni ziemi i zeszklić? Oni już raz nie chcieli umierać za Gdańsk. Czy naprawdę jesteśmy tak naiwni, że ufamy w to, że ktoś zaryzykuje nuklearną ripostę na Paryż, w obronie „przesmyku suwalskiego”?

Rocznica przyjęcia naszego kraju, wraz z grupą sąsiadów do Sojuszu, to istotna data poważnego błędu w naszej historii. Już 20 lat jesteśmy zespoleni z państwami zachodnimi, stanowiąc miejsce rozwinięcia i zarazem bufor dla możliwości realizowania ich ekspansywnej i agresywnej polityki. Sami się o to prosiliśmy i sami do tego doprowadziliśmy. Po dwudziestu latach warto byłoby zrobić jakiś bilans członkostwa, ale czegoś takiego nie doświadczyliśmy, tego nie było – nawet na zasadzie prób w podsumowaniu rzeczywistości. Ludzie odpowiedzialni jeszcze przeważnie żyją, można poznać kulisy decyzji, okazuje się że nie wszyscy nas chcieli. To ma olbrzymie przełożenie na współczesność, gdy widać że ani NATO, ani Unia Europejska nie są (i w tak naprawdę nigdy nie były), takie jak przedstawiają je zagraniczne media w Polsce.

Nikt nie mówi o tym, że wariantowym elementem doktryny obronnej NATO jest użycie taktycznej broni jądrowej na terytorium krajów NATO. Chodzi o to, żeby powstrzymywać przeciwnika, zarazem nie dając mu pretekstu do odpowiedzi jądrowej. Nie trzeba wiele wyobraźni, żeby sobie wyszukać na mapie miejsca, gdzie takie „działania powstrzymujące” mogą mieć miejsce.

Szczytem nieszczęścia jest amerykańska baza rakietowa w Redzikowie, nad którą nie mamy i nie będziemy mieli żadnej realnej kontroli. Oczywiście będzie realnym wzmocnieniem naszej obrony, jednakże jeżeli potencjalny przeciwnik będzie traktował ją jako możliwą instalację ofensywną, to proszę nie mieć złudzeń – jak bardzo priorytetowym celem ta instalacja będzie.

NATO na swoje nieszczęście wmanewrowało się w dalsze rozszerzanie. To była polityka Stanów Zjednoczonych, które w tamtym okresie chwilowo nie prowadziły kilku wojen na raz i prawdopodobnie szukały miejsc, gdzie można „zasadzać’ demokrację. Przyjęcie krajów bałtyckich było błędem strategicznym, którego znaczenie dopiero zaczyna się rozumieć. Gwarancje bezpieczeństwa wobec kraju, który w swojej oficjalnej historiografii dopuszcza oddawanie czci (w kontekście pamięci historycznej) SS-manów i prześladuje rosyjskojęzyczną mniejszość narodową – są najdelikatniej mówiąc „trudne”. Podobnie na południu, przyjęcie do NATO – Albanii jest nie tylko niezrozumiałe, ale rodzi realne pytania o to czy wszyscy rozumiemy tak samo standardy demokratyczne? Chyba, że „demokracja” klanowa, oparta na systemie religijno-społecznym, eliminującym z życia publicznego np. Kobiety jest czymś czego chcemy bronić? Tam jest więcej takich „kwiatków”, zwłaszcza jak popatrzymy w kierunku Bosforu. Europa ma problem z tą częścią świata już więcej, niż 100 lat. Nic się nie zmieniło w praktyce. Tylko, czy chcemy umierać za prawo do handlu organami porwanych ludzi, przez kosowskie mafie? Mamy tym procederom dostarczać demokratycznej legitymacji?

Tego typu pytań jest więcej, zagrożeń nie brakuje, ale najgorsze są właśnie te, które wygenerowano właśnie poprzez działalność polityczną NATO, przeważnie jest to ponoszenie ryzyka, bez żadnych realnych korzyści. W obecnej konfiguracji konfliktów na Bałkanach, sytuacja w której doszłoby do wojny pomiędzy dwoma krajami NATO – jest realna!

OBSERWATORPOLITYCZNY.PL

Więcej postów