Gdy „leczyła” w Nowej Zelandii, przez jej błędną diagnozę zwolniony z więzienia psychopata odrąbał kobiecie głowę. Uciekła do Polski i rozpoczęła tournee grozy po kraju. Wyrzucana z pracy, krążyła od miasta do miasta. W ostatnią niedzielę wylądowała w Gorzowie. Tego dnia zaleciła mamie czteromiesięcznej dziewczynki, by nacierała jej ciało… whisky. Po tym „występie” zwolniła się, i może się wkrótce pojawić w Twoim mieście…
Pacjenci szpitala wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim wpadli w panikę, gdy w niedzielę, w nowej lekarce zatrudnionej w gabinecie internistycznym rozpoznali Lindę H. (71 l.), która już raz leczyła w tym szpitalu. Przerażeni, wystraszeni o życie swoje i najbliższych gorzowianie zaczęli ostrzegać innych mieszkańców, że kobieta, która dopuściła się szeregu przestępstw i zasłynęła ze stawiania błędnych diagnoz, wróciła do miasta.
Historia lekarki Lindy H. jest tak niewiarygodna, że aż jeży włos na głowie. Jako mężczyzna ukończyła Lubelską Akademię Medyczną i została internistą. Po zmianie płci w latach 90. wyjechała do Nowej Zelandii. Tam sfałszowała dokumenty i zaczęła pracować w szpitalu jako psychiatra.
Noga jej się powinęła, gdy zwolniła ze szpitala groźnego mordercę psychopatę, który zaraz po tym odrąbał głowę swojej partnerce. W jej domu miały zostać znalezione ogromne ilości narkotyków. Linda H. uciekła z Nowej Zelandii i w 2002 r. posługując się fałszywymi dokumentami zatrudniła się w szpitalu psychiatrycznym w podwarszawskich Tworkach. Gdy tam namierzyła ją dziennikarka z Nowej Zelandii lekarka zwolniła się z pracy.
W 2005 r. została aresztowana i za posługiwanie się fałszywymi dokumentami i machlojki finansowe sąd w Pruszkowie (woj. mazowieckie) skazał ją na 2 lata więzienia w zawieszeniu. Sąd lekarski pozbawił ją prawa wykonywania zawodu na 4 lata. Gdy wyrok uległ przedawnieniu i Linda H. w 2015 roku już jako internistka pojawiła się w Gorzowie. U starszego mężczyzny miała rozpoznać problemy z kręgosłupem. Tymczasem miał on chore nerki. Błędną diagnozę przypłacił życiem. Gorzowska prokuratura prowadziła śledztwo w tej sprawie, ale nie postawiła Lindzie H. zarzutów.
Wciąż jednak mnożyły się skargi na jej błędne diagnozy. Pod naciskiem pacjentów zmuszona została rzucić pracę. Zaczęła jednak leczyć w Głogowie. Tam w kwietniu 2017 r. została zatrzymana przez policję. Wpadła, kiedy w aptece brała silne leki narkotyczne na nieważne recepty. I dalej nic. Linda H. trafiła do szpitala w Kostrzynie nad Odrą. Tam na jakiś czas słuch o niej zaginął, aż znowu pojawiła się w Gorzowie.
Tutaj w ostatnią niedzielę pokazała swoje umiejętności sugerując, żeby matka czteromiesięcznej Marysi nacierała dziecko… whisky. Wieść o lekarce grozy błyskawicznie obiegła miasto. Zarząd szpitala zaapelował o zgłaszanie się pacjentów pokrzywdzonych przez Lindę H. Ona sama jednak w środę, po dwóch dniach pracy, zrezygnowała z zatrudnienia w gorzowskim szpitalu. Gdzie się teraz pojawi?