Polak, Węgier, dwa bratanki… poza UE

Renomowany niemiecki periodyk „Osteuropa” sugeruje, że dziś Polska i Węgry nie zostałyby przyjęte do Unii Euroejskiej. Oba te kraje nie spełniają kryteriów kopenhaskich.

Redaktor naczelny Manfred Sapper idzie nawet dalej: zżyma się, że „podczas, gdy kandydatom do Unii odmawia się z tego powodu przyjęcia, Polska i Węgry nie mogą zostać z niej wykluczone”.

W najnowszym wydaniu pisma znalazły się publikacje 33 różnych autorów z Polski, Węgier i Niemiec. Na 500 stronach analizują działania Warszawy i Budapesztu — począwszy od antydemokratycznych reform, aż po politykę zagraniczną, imigracyjną i stosunki z Unią. Według Sappera to, co dzieje się w Europie Wschodniej, to odbicie zjawiska, które tak naprawdę trawi całą Europę: jest to stopniowa erozja demokracji. Na przykładzie tych dwóch państw widać to jednak najwyraźniej.

Niemcy stawiają przy tym interesującą tezę. W swoich działaniach jawnie prowokacyjnych wobec Brukseli, Węgry w przeciwieństwie do Polaków zachowują sporą dawkę sprytu politycznego. Tworzą bowiem coś na kształt sojuszniczej osi taktycznych z Rosją, Chinami i Turcją, Polska natomiast takich więzi nie umie wytworzyć, a w stosunku do Rosji przejawia jawną wrogość. To jest między innymi przyczyną klęski projektu Międzymorza. Państwa, które miałyby w ten układ potencjalnie wejść, utrzymują z Moskwą o wiele lepsze kontakty.

Natomiast obydwie obecne demokracje, polską i węgierską, okrzyknięto zgodnie mianem „systemów nieliberalnych”. Wobec Polski uruchomiono art. 7, Węgry trafiły kilka tygodni temu przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości za serię antyimigrackich reform.

Pracownicy Uniwersytetu w Bonn, Marta Bucholc i Maciej Komornik piszą o trójpodziale władzy, który przestał już w Polsce praktycznie istnieć, „a pomocą serii ustaw wyłączyła Trybunał Konstytucyjny, a następnie wbrew konstytucji podporządkowała władzy wykonawczej niemal cały wymiar sprawiedliwości”. Natomiast Anna Wolff-Powęska  z Instytutu Zachodniego w Poznaniu w swojej publikacji porównała obecny polski rząd do niemieckich konserwatystów po pierwszej wojnie światowej. „Nowa polska awangarda konserwatywna, podobnie jak niemieckie elity Republiki Weimarskiej, upatruje swoją rolę w walce z liberalizmem i demokracją parlamentarną, natomiast zagrożenie widzi w cywilizacji zachodniej”  — pisze badaczka, a wszyscy, którzy znają choć pobieżnie historię niemieckich rewolucyjnych reform w połowie lat trzydziestych, zagrożenia dostrzegą gołym okiem.

Niemieccy autorzy widzą również wrogość Polaków w stosunku do ich własnego kraju. Dostrzegają, że rząd PiS świadomie forsuje w głównym nurcie tematy związane z II wojną światową i reparacjami. „Narodowo-konserwatywni politycy przedstawiają Niemcy jako hegemona Europy dążącego do skolonizowania Polski. Podsycanie wrogości do Niemiec służy mobilizacji własnych zwolenników” — dowodzi Peter Oliver Loew z Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt. Co ciekawe, Niemcy zwracają też uwagę na rzeczywisty brak charyzmy Jarosława Kaczyńskiego. Jego fenomen polityczny tłumaczą (słusznie!) konsekwentnym promowaniem postawy oblężonej twierdzy.

Natomiast ciekawa jest odpowiedź Węgier. Europoseł Fideszu Gyoergy Schoepflin twierdzi, że i kraje tzw. starej Unii mają swoje na sumieniu. „Europa Środkowa idealizowała Zachód, a Zachód patrzył na Europę Środkową z góry, pielęgnował błędne, wysnuwane z historii, wyobrażenia o tym regionie”.

Dlaczego należy uważnie wsłuchać się w te głowy? „Osteuropa” jest eksperckim pismem, wychodzącym (z przerwami, z oczywistych powodów) od 1925. Publikowane tam analizy robią wrażenie swoją szczegółowością i wnikliwością. W 2016 roku, niedługo po zwycięstwie wyborczym PiS, numer w całości poświęcono Polsce. Pisano między innymi o tym, że do zwycięstwa partii Kaczyńskiego przyczynił się konflikt między miastem a wsią oraz że populiści u władzy kreują się na ofiary.

TOMASZ DUDEK

Więcej postów