Republika Środkowoafrykańska: Muzułmański atak na polską misję

Muzułmański atak na polską misję franciszkańską w Republice Środkowoafrykańskie miał miejsce od soboty do poniedziałku piątego marca.

Gość Niedzielny na swojej stronie internetowej opublikował relację z ataku na polską misję franciszkańską w Republice Środkowoafrykańskiej napisaną przez brata Hieronima Łusiaka OFM, a datowanej na 8 marca.

Brat Łusiak poinformował: w nocy z piątku na sobotę doszła nas informacja, że grupa muzułmanów zwana bororo, znajduje się 35 km od Rafai i zbliża się, aby nas zaatakować. Z racji na to, że w ostatnim czasie słyszeliśmy dużo tego typu informacji, zbagatelizowaliśmy tą wiadomość. Jednak nad ranem, kiedy ów wiadomość została potwierdzona, zawieźliśmy oba samochody za rzekę do bazy wojska marokańskiego, po czym wróciliśmy na misje.

Tego samego pomiędzy godziną 15 a 16 pojawiła się informacja, że muzułmanie znajdują się już tylko 3 km od misji. Hieronim Łusiak pisze: Ojciec Kordian kazał mi wziąć motor i uciekać za rzekę, ale okazało się, że jest już za późno, rozległy się strzały. Weszliśmy do salonu, a po dwudziestu minutach strzelaniny, podjęliśmy decyzję, że musimy uciekać. Pchając motor, by nie robić hałasu, zaszyliśmy się w buszu, tam też schowaliśmy motor i udaliśmy się w kierunku rzeki. Po drodze spotkaliśmy oddział Anty-balaki, tzw. obrońców kraju, choć po prawdzie jest to banda świrów i złodziei. Zorganizowali nam pirogę, a po drugiej stronie rzeki okradli nas z pieniędzy, przykładając karabin do głowy ojca Kordiana. Przechodząc kolejne kilometry w buszu, kiedy zaczęło się już ściemniać, w końcu dotarliśmy do bazy wojska marokańskiego, gdzie zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci.

Franciszkanie wrócili do misji w poniedziałek, kiedy pojawiła się informacja o wycofaniu się muzułmanów. Brat informuje, co zastano na miejscu: Bardzo smutny widok zastał nas w kaplicy – tabernakulum, a obok monstrancja zostały rzucone na krzesła; od razu umieściłem Najświętszy Sakrament na swoim miejscu, na szczęście nic nie zniknęło. Hieronim Łusiak relacjonuje: de facto najgorszy widok miał miejsce tego samego dnia popołudniu, kiedy postanowiłem udać się jeszcze raz za rzekę, by odebrać moje bagaże z bazy wojskowej. Otóż, przechodząc przez rynek mijałem dziesiątki obrońców z Anty-balaki, którzy to urządzili sobie ucztę z ciał swoich wrogów, wierząc, że w ten sposób posiądą ich siłę. Jeden z nich odciął kawałek nogi nieboszczyka i wyciągając w moim kierunku, zapytał czy chcę spróbować…

GOSC.PL

 

Więcej postów