Na jaw wychodzą wstrząsające szczegóły dotyczące kulisów niedzielnego wybuchu w kamienicy w Poznaniu. Jedna z mieszkanek – Beata J. – od dłuższego czasu była skłócona z mężem. Podejrzewała, że celowo spowodował on w Nowy Rok wypadek, w którym omal nie zginął ich 12–letni syn! W sobotę Tomasz J. niespodziewane przyleciał z Anglii, brutalnie zamordował żonę, a później wysadził w powietrze budynek.
Beata i Tomek byli małżeństwem od kilkunastu lat. Od dłuższego czasu nie działo się między nimi dobrze. – On lubił wypić, brał narkotyki, był nieobliczalny – mówią znajomi pary. Wiosną zeszłego roku mężczyzna wyprowadził się z kamienicy przy ul. 28 Czerwca. Zostawił żonę i syna. Wyjechał do Anglii. Beata zmieniła zamki w mieszkaniu, żeby nie mógł do niego wejść. Złożyła też pozew rozwodowy. Cały czas kłócili się jednak o dziecko.
W Nowy Rok Tomasz J. wziął Kacpra na przejażdżkę samochodem. Rozpędził samochód do ok. 120 km/h. Na prostej drodze pod Poznaniem auto uderzyło w drzewo. Tomasz J. wyszedł z wypadku jedynie ze złamanym nosem, jego syn był w stanie krytycznym. – Kacper przez kilka dni był w śpiączce. Lekarze walczyli o jego życie. Do tej pory jest w szpitalu i wymaga rehabilitacji – opowiada sąsiadka Beaty J. Z auta została kupa złomu.
– Beata mówiła, że zrobił to specjalnie, bo był bardzo dobrym kierowcą, a samochód uderzył w drzewo akurat tą stroną, po której siedział Kacper – mówi Faktowi dobry znajomy kobiety.
Beata chciała, żeby Tomasz dał pieniądze na rehabilitację syna. Być może właśnie pod takim pretekstem pojawił się niespodziewanie u niej w ostatnią sobotę. Musiała sama go wpuścić do środka. – Na 100 procent nie miał klucza – twierdzi sąsiadka.
I wtedy w mieszkaniu wydarzył się horror. Najprawdopodobniej najpierw dźgał nożem żonę w głowę i tułów, rozpruł jej brzuch, a na koniec odciął głowę. Ciało kobiety było zmasakrowane. Gdy zobaczył co zrobił, prawdopodobnie chciał popełnić samobójstwo. Rozszczelnił gaz i zabarykadował się w mieszkaniu. Wybuch nastąpił w niedzielę rano, gdy do mieszkania próbowali dostać się znajomi Beaty, którzy przyszli wyprowadzić jej psa.
Jeden pion kamienicy całkowicie się zawalił. Pięć osób straciło życie, a kilkadziesiąt zostało bez dachu nad głową. Ciało Beaty strażacy znaleźli w gruzach już w niedzielę, zaledwie kilka godzin po wybuchu. Głowę dzień później.
W ruinach zginęła również koleżanka Beaty J., a towarzyszący jej mąż jest w bardzo ciężkim stanie w szpitalu w Nowej Soli. Przeżył także sam Tomasz J. Leży w poznańskim szpitalu. – Stan pacjenta jest bardzo ciężki. Ma poparzone 50 proc. ciała, również drogi oddechowe, obrażenia wielonarządowe, oddycha za niego respirator – mówi nam Stanisław Rusek, rzecznik szpitala przy ul. Szwajcarskiej.
Sali, w której leży, pilnują przez całą dobę policjanci, choć w tym stanie mężczyzna nie jest w stanie nigdzie uciec.
Polucjanci nie pilnuja tego cpuna zeby nie mögl uciec a zeby go nikt nie dobil wylaczajac respirator.
Lekarze ratują życie bestii, która brutalnie zamordowała żonę, zabiła 5 osób i z syna zrobiła kalekę? Gratuluję sumienia.