Błaszczak sprząta po Macierewiczu. Nowy szef MON przygotowuje REWOLUCJE

Nowa agencja ma skupić ekspertów od przetargów w jednym miejscu. Modernizacja ma przyspieszyć, a to ona była słabością Macierewicza. Jednak zmiana miejsca pracy fachowców to za mało. Potrzebne są zmiany w prawie, a to może zająć lata.

Powstanie nowej agencji ds. zakupów Mariusz Błaszczak zapowiedział w najnowszym wywiadzie dla „Polski Zbrojnej”. Jak mówił zmiany są tu konieczne, by w przyszłości przetargi mogły przebiegać znacznie sprawniej.

– Najważniejsze jest przeanalizowanie potrzeb i kupienie sprzętu gwarantującego bezpieczeństwo naszego kraju. Jest to proces, w którym liczą się staranność i rzetelne przygotowanie procedur przetargowych – powiedział Błaszczak.

Spełnienie powyższych warunków ma zapewnić powołanie jednej agencji, która ma się całościowo zająć zakupami. Co ciekawe ten postulat na naszych łamach padał bardzo często. Praktycznie zawsze kiedy pisaliśmy o problemach przetargowych ekipy Macierewicza.

Klęska urodzaju

Tuż po zdymisjonowaniu poprzedniego ministra eksperci, z którymi rozmawialiśmy, jasno wskazywali, że bez tej reorganizacji nie uda się usprawnić zakupów dla armii. Wszystko dlatego, że teraz zamiast jednego ośrodka decyzyjnego jest Inspektorat Uzbrojenia, a w każdym rodzaju wojsk – komórka wskazująca potrzeby zakupowe.

Jest jeszcze Departament Polityki Zbrojeniowej odpowiedzialny za wyznaczanie nowych kierunków rozwoju, są komórki w Sztabie Generalnym odpowiedzialne za planowanie i jest jeszcze Inspektorat Wsparcia, który obsługuje sprzęt już zakupiony.

Na konieczność uporządkowania polityki zakupowej zwracał też uwagę w money.pl Wojciech Łuczak, ekspert ds. bezpieczeństwa i obronności. W jego ocenie zbyt często poszczególne programy nie są ze sobą zsynchronizowane i dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których kupujemy sprzęt najwyższej klasy, ale nie potrafimy właściwie go wykorzystać.

Sztandarowym tu przykładem mogą być rakiety JASSM, o których pisaliśmy w money.pl. Te technologiczne cudeńka z chirurgiczną precyzją potrafią niszczyć cele odległe nawet o setki kilometrów. Żeby jednak w pełni wykorzystać ich możliwości odstraszania, brakuje nam rzeczy tak podstawowych, jak systemy pozwalające na identyfikacje i rozpoznawanie celów.

Na świecie już to wiedzą

O konieczności powołania takiej apolitycznej instytucji, która mogłaby się zająć potrzebami naszego wojska mówił tuż po fiasku z Caracalami w money.pl Jerzy Aleksandrowicz, prawnik dobrze znający materię twardych negocjacji ws. zakupu uzbrojenia.

Na świecie oczywiście nie jest to pomysł nowy. Jest to bardziej reguła niż wyjątek. Zatem podobna reforma przeprowadzona w Polsce może być łatwiejsza do przeprowadzenia. Nie trzeba wymyślać prochu, można skorzystać z gotowych rozwiązań.

Takie agencje uzbrojenia działają z sukcesami w USA, Niemczech, Francji, Turcji czy Hiszpanii. Są one, jak argumentował Aleksandrowicz, dowodem na to, że w oderwaniu od bieżącej polityki mogą realizować nadrzędny cel, jakim jest zabezpieczenie potrzeb wojska, a tym samym bezpieczeństwa państwa i jego obywateli. „Trzeba tylko odważyć się i to zrobić”- dodawał prawnik.

Pytanie czy minister Błaszczak ma w sobie tę odwagę i zrealizuje zapowiedź z wywiadu. O szczegółowe plany dotyczące tego projektu pytaliśmy w MON. Niestety do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Nie wiemy więc, na ile jest to program, który jest do wdrożenia, a na ile koncepcja, którą trzeba uzbroić dopiero w szczegóły. Można jedynie przypuszczać, że prowadzone do tej pory analizy wskazywały ten kierunku kierownictwu MON już wcześniej.

Brakuje nam specjalistów?

– Od lat trwają prace nad Narodową Polityką Zbrojeniową. Etap analityczny miał być tu zakończony w grudniu 2017 r. Choć do tej pory nie potwierdzono tego faktu, można przypuszczać, że przygotowania są już na zaawansowanym etapie – mówi money.pl Michał Likowski ekspert ds. uzbrojenia i szef specjalistycznego magazynu „Raport”.

Wzorem godnym naśladowanie może być Francja. Kraj ten posiada jedną z najlepszych tego typu instytucji na świecie, powołaną jeszcze przez prezydenta de Gaulla w latach 60. Powstała, by francuski przemysł mógł konkurować z amerykańskim. Inni później już tylko kopiowali ten model instytucji, który stał się w rozwiniętych demokracjach dość powszechny.

W tym miejscu pojawia się jednak dość istotne pytanie. Czy stać nas na taki rozmach i mamy odpowiednią rzeszę specjalistów w trudnej materii wojskowych zakupów?

– Francuskie DGA ma około 5 tys. pracowników merytorycznych. W przypadku mniejszych państw liczba takich specjalistów oscyluje w okolicach 2-3 tys. Są oni odpowiedzialni za tworzenie nowych wizji rozwoju, realizacje zakupów oraz obsługę sprzętu w trakcie jego służby aż po utylizację – wylicza Likowski.

Tymczasem w naszej głównej instytucji odpowiedzialnej za zakupy pracuje nieco ponad 250 ekspertów. Przy czym każdy z nich, jak dodaje nasz rozmówca, musi w ciągu roku prowadzić średnio 3 postępowania.

Jednak, jak uspokaja Likowski, ogólnie liczba takich ekspertów w Polsce jest podobna do średniej europejskiej, ale ludzie ci rozlokowani są w wielu różnych instytucjach. Niestety bez odpowiedzi ze strony MON, nie wiemy, jak będzie wyglądało tworzenie nowego ośrodka ds. zakupów. Na ile możliwe będzie przeniesienie wszystkich specjalistów w jedno miejsce.

To jednak wciąż za mało

Jednak nawet to nie wyczerpuje tematu, bo jeżeli już powstanie nowa instytucja, to zdaniem ekspertów, konieczna będzie jeszcze zmiana metod tworzenia wymogów dotyczących sprzętu.

W tej chwili odpowiada za to Sztab Generalny i poszczególne rodzaje wojsk. W rezultacie powstają bardzo szczegółowe wymagania, które w znaczny sposób ograniczają możliwość samodzielnych działań ze strony przemysłu.

– Zawężają też możliwości działania instytucji zakupowych, w tym zmniejszają pole negocjacyjne. Dobrym przykładem jest tu wstępny etap wyboru śmigłowca uderzeniowego, w którym wojsko tak określiło swoje wymagania, że początkowo spełniał je tylko i wyłącznie jeden typ maszyny – mówi Likowski.

W takiej sytuacji, jak dodaje, nie było możliwości prowadzenia konkurencyjnego postepowania. W innych zaś postepowaniach dotyczących rozwoju własnych, polskich systemów uzbrojenia, wymagania te były sumą najlepszych cech różnych zagranicznych modeli tej klasy. W rezultacie kupowany sprzęt jest często bardzo skomplikowany i drogi, co ogranicza również jego szanse eksportowe.

O czym jeszcze powinien pamiętać nowy minister reformujący ten ważny obszar w wojsku? Jak bardzo energicznie nie wziąłby się do tej reformy, to nic tu nie stanie się z dnia na dzień.

– Wszystkie te zmiany muszą się łączyć z bardzo głęboka modyfikacja obowiązujących przepisów. Istnieje przy tym konieczność stworzenia przynajmniej paru aktów w formie ustaw. Cały ten proces jest niezbędny, ale również skomplikowany i wymaga czasu. Dlatego agencja taka mogła by powstać nie szybciej niż za dwa lata – prognozuje Michał Likowski.

KRZYSZTOF JANOŚ, MONEY.PL

Więcej postów