Antoni Macierewicz zachowuje się, jakby kierował obroną oblężonej twierdzy. Polityk PiS: – Nikomu nie ufa. Uważa, że ktoś na niego czyha.
Nasze źródła w MON mówią, że Macierewicz zarządził przebudowę bezpiecznego pomieszczenia – tak zwanego bunkra – w budynku przy ulicy Klonowej, gdzie urzęduje. Ma być wyposażone w dodatkową aparaturę eliminującą możliwość podsłuchu. – Pomieszczenie było wyposażone dobrze, ale pan minister uważa, że budynek jest zbyt blisko rosyjskiej ambasady i nie jest bezpiecznie. Ma obsesję sprawdzania wszystkiego – opowiada nasz rozmówca.
Szczegółowe i częste są kontrole pirotechniczne. Sprawdzane są nawet pomieszczenia przy Klonowej, do których dostęp ma naprawdę ograniczona liczba osób. A także samochody i samolot transportowy Casa, z którego minister z upodobaniem korzysta. Z ochroną osobistą jest podobnie. Podczas niektórych imprez jest większa niż ta, z której korzysta prezydent.
OSOBA ZWIĄZANA Z JEDNOSTKĄ GROM
„Od razu dało się zauważyć, że pan minister GROM nie ufa. Tak jakby się obawiał, że możemy być narzędziem jakiegoś puczu”.
Generał w stanie spoczynku: – To zabawne, ale nawet młody wiceminister Bartosz Kownacki ma dwóch ochroniarzy. Poprzednio zastępcy ministra mieli zazwyczaj kierowcę i tyle.
Osoba związana z jednostką GROM: – Od razu dało się zauważyć, że pan minister GROM nie ufa. Tak jakby się obawiał, że możemy być narzędziem jakiegoś puczu. To było dziwaczne, ale zauważyliśmy, że chce stworzyć jakąś przeciwwagę dla nas. Zaczął gwałtownie wspierać żandarmerię.
Jeden z wyższych rangą dowódców: Z Obrony Terytorialnej odchodzą ludzie. Paliwo zużywamy głównie na wyjazdy na festyny i pokazy dla ludności cywilnej. Brakuje amunicji, nie strzelamy.
Najważniejszy jest dla niego Oddział Specjalny Żandarmerii Wojskowej – ten właśnie, który chroni ministra. Jak podawał Onet, żołnierze z tego oddziału mają wynajęty lokal naprzeciwko mieszkania Macierewicza, by skuteczniej dbać o jego bezpieczeństwo.
Polityk PiS: – Żeby pokazać im, że lojalność popłaca, żandarmi dostali takie dodatki, że zarabiali tak jak GROM. Do tego niemal nieograniczony budżet na sprzęt. Mają teraz takie zabawki, że nawet policji, która na co dzień zajmuje się śledztwami i pracą operacyjną, opadły szczęki.
NEWSWEEK.PL