Pięć dni – tyle dwa lata temu na poligonie spędził pan Marcin wraz z innymi rezerwistami z województwa zachodniopomorskiego. W ubiegłym tygodniu otrzymał wezwanie. Ma wypłacić wojsku odszkodowanie. Dokładnie 13 złotych i 20 groszy. Powód? Zniszczona koszulka. – Takie są procedury – tłumaczy rzecznik 17. Wojskowego Oddziału Gospodarczego. – To jest mienie publiczne.
Pana Marcina (dane do wiadomości redakcji) do obowiązkowych ćwiczeń powołano dwa lata temu razem z innymi rezerwistami. Przez pięć dni szkolił się na poligonie. Po wszystkim wrócił do domu i właściwie o szkoleniu zapomniał. Aż do ubiegłego tygodnia, kiedy otrzymał pismo wzywające do „dobrowolnej wypłaty odszkodowania”.
Podobne otrzymało jeszcze kilku innych rezerwistów, którzy na szkoleniu byli dwa lata temu. Chodzi o zniszczone koszulki, które zgodnie z procedurami żołnierze otrzymali wraz z pozostałym wyposażeniem pierwszego dnia szkolenia. Po zakończonych ćwiczeniach sprzęt zdali. I tu pojawił się problem, choć właściwie nie od razu, a dopiero po dwóch latach. Koszulki zdaniem Wojska zostały zniszczone i trzeba za nie zapłacić. Dokładnie 13,20 zł.
– Nawet gdyby chodziło o trzy złote, to procedury wyglądałyby dokładnie tak samo – mówi Onetowi Andrzej Wojciechowski, rzecznik 17. Wojskowego Oddziału Gospodarczego w Koszalinie, skąd pochodzi wezwanie. – Panowie otrzymali koszulki pierwszej kategorii, czyli świeżo wyjęte z folii, nowe. Po pięciu dniach były to już koszulki piątej kategorii, czyli nadające się jedynie do wyrzucenia – dodaje.
Jak tłumaczy, żołnierze otrzymując sprzęt na czas szkolenia, są za niego odpowiedzialni. – Żołnierz ma obowiązek dbać o powierzone mu mienie – tłumaczy Wojciechowski. – Nie wiem, co panowie robili z tymi koszulkami, że oddali je w takim stanie – dodaje.
Dlaczego wezwanie dotarło do żołnierzy dopiero po dwóch latach? Jak się okazuje, wszystko musiało przejść przez odpowiednie procedury. Sprawę zbadał wydział kontrolny, który po przeanalizowaniu wszystkich okoliczności stwierdził, że żołnierze pieniądze za koszulki muszą oddać.
My spytaliśmy rzecznika 17. Wojskowego Oddziału Gospodarczego, jak często podobne listy są wysyłane do rezerwistów. – To raczej ma charakter incydentalny – twierdzi Wojciechowski. – Sam pierwszy raz się spotykam z taką sytuacją – dodaje.
Jak jednak tłumaczy, sprawa musiała się tak zakończyć, ponieważ tego wymagają przepisy. – No trudno, zapłacę. Jak bronić kraju, to do ostatniego grosza – mówi ze śmiechem jeden z rezerwistów. – Choć tak się zastanawiam, czy im się to opłacało? Sumując koszty papieru, tuszu, pracy kontrolerów i samej przesyłki, to chyba wychodzimy na „zero” – dodaje.
ONET.PL