Aż 470 mln zł kosztuje resort wynajęcie zewnętrznych agencji ochrony, którzy strzegą obiektów wojskowych. To tak zwane Specjalistyczne Uzbrojone Formacje Ochronne. – Zatrudniają setki ludzi, którzy chodzą dookoła płotu – alarmuje były dowódca GROM.
„Mają chronić obywateli, a tymczasem sami wyręczają się prywatnymi ochroniarzami” – donosi „Super Express”. Chodzi o SUFO, czyli Specjalistyczne Uzbrojone Formacje Ochronne, które strzegą 542 jednostek wojskowych w Polsce.
Koszt ich utrzymania jest astronomiczny. W tym wojsko wyda na ten cel aż 470 mln zł i już szuka firm ochroniarskich na kolejny rok.
„Powołanie etatowych pododdziałów ochrony (..) odbyłoby się kosztem pododdziałów stricte bojowych, których rola jest istotniejsza z punktu widzenia obronności państwa” – wyjaśnia kpt. Krzysztof Płatek z DG RSZ. Innego zdania jest gen. Roman Polko.
„Oni udają, że chronią, a wojsko udaje, że jest chronione”
„Po pierwsze ochrona jest kiepska, bo to są ludzie niesprawdzeni. Oni udają, że chronią, a wojsko udaje, że jest chronione” – alarmuje były dowódca GROM.
Dodaje, że to wojsko powinno zapewniać ochronę, ale zamiast tworzyć oddziały wartownicze, „powinno się rozbudowywać system kamer, elektronicznych płotów i automatyzację, a nie zatrudniać setki ludzi, którzy chodzą dookoła płotu”.
Jak podaje „SE”, już nawet ministerstwo obrony narodowej narzekało na SUFO. Poszło o braki w wyposażeniu i wyszkoleniu.
WP WIADOMOŚCI