Katarzyna Szkudlarek omal nie umarła z wychłodzenia. Gdy znaleziono ją na przystanku autobusowym, kobieta nie oddychała, jej serce przestało bić, a ciało miało temperaturę zaledwie 23 stopni. Lekarze podjęli rozpaczliwą próbę reanimacji. Przez godzinę przywracano ją do życia. Na szczęście udało się.
Kardiochirurg Sebastian Woźniak i dr Radomir Skowronek, którzy ratowali życie pani Kasi, nie ukrywają, że ich dobre chęci i wiedza na nic by się zdały, gdyby nie specjalistyczny sprzęt. Aparatura, która ocaliła kobietę, powoli ogrzewała krew w czasie jej przetaczania. Taki sprzęt znajduje się tylko na oddziałach kardiochirurgicznych, bo wykorzystywany jest przy operacjach na otwartym sercu. Katarzyna Szkudlarek miała więc szczęście, że zwykły szpital w powiatowym mieście Grudziądzu (woj. kujawsko-pomorskie) jest tak dobrze wyposażony, a operacje na sercu wykonują najlepsi specjaliści. Dziś pani Katarzyna ma się dobrze. Do pełni sił dochodzi już nie na oddziale kardiochirurgicznym, ale wewnętrznym. – Bardzo dziękuję lekarzom za uratowanie życia – mówi kobieta, która cudem została przywrócona do życia.
SE.PL