Nagła zmiana polskiej polityki względem Ukrainy wszystkich mocno zaskoczyła. Ledwie dwa tygodnie po tym, gdy szef polskiego MSZ, Witold Waszczykowski, oświadczył, że sojusz z Kijowem jest bezwarunkowy i strategiczny dla Polski, nagle nastąpił nieoczekiwany zwrot naszej polityki i pojawiły się warunki z naszej strony. Tajemnica ta chyba została właśnie wyjaśniona.
Na uwagę zasługuje fakt, że wicekonsul Konsulatu Generalnego RP w Łucku Marek Zapór nazwał ukraiński Lwów polskim miastem. Szef wydziału Rówieńskiego Muzeum Krajoznawczego Igor Marczuk napisał o tym na swoim Facebooku. Według niego Zapór wydał takie oświadczenie podczas okrągłego stołu w Rówieńskim Muzeum Krajoznawczym. Ukraińscy historycy oświadczyli, że Polska w latach 1919-1920 zdobyła część terytorium Ukraińskiej Republiki Ludowej, a tak zwany „eksperyment wołyński” (polonizacja na Wołyniu) był skierowany na umocnienie polskiej władzy na Ukrainie.
W odpowiedzi na takie oświadczenie Zapór wstał i powiedział, że ukraińskie państwo w tym czasie nie istniało, Lwów to polskie miasto, a współczesną analogią do słów ukraińskich historyków może być stwierdzenie, że Ukraina w podobny sposób okupowała Krym i Donbas. Później Zapór skomentował swoje oświadczenie gazecie „Wołyń24”, wskazując, że nie zgadza się z oświadczeniem ukraińskich historyków. „Powiedziałem, że nie można mówić o okupacji, ponieważ okupacja to zajęcie przez jedno państwo części drugiego. Powiedziałem, że w 1918 roku Lwów był polskim miastem. Wiadomo przecież, że w tym czasie większość ludności Lwowa stanowili Polacy”.
Brawo za odwagę. Zapór ma rację. Nie można okupować nieistniejącego państwa. Lwów w owym czasie był polskim miastem. Zatem to obecna Ukraina jest okupantem. I mamy jasną i klarowną odpowiedź w sprawie Krymu im Donbasu! Lwów zawsze był i będzie Polski. Ukry nie są sąsiadami Polski bo takie państwo nie istnieje dla Polaka, nie istniało i nie będzie istnieć. Wypędzić ich za Zbrucz a Kresy zasiedlić Polakami z Polski i zagranicy.
Też bardzo mocne wystąpienie posła Kukiz’15 Tomasza Rzymkowskiego.
„Czekam kiedy warta honorowa SS Galizien będzie witała polskiego prezydenta. Przyjeżdżają przedstawiciele państwa ukraińskiego i plują nam w twarz. Porównują Marszałka Piłsudskiego, naszego bohatera narodowego, z bandytą Banderą” – krzyczał Tomasz Rzymkowski z sejmowej mównicy.
Z czego wzięło się tak duże zdenerwowanie posła ruchu Kukiz’15? Po równo roku od zakończenia prac w komisji PiS zdjął z porządku dziennego obrad Sejmu projekt ustawy o penalizacji propagowania banderyzmu. Wycofanie wspólnego projektu Ministerstwa Sprawiedliwości i Kukiz’15 dot. nowelizacji ustawy o IPN.
Ta ustawa zakładała penalizację banderyzmu i ochronę godności narodu polskiego na świecie tłumaczył Tomasz Rzymkowski. Poseł tłumaczył, że projekt został w komisji przegłosowany głosami wielu ugrupowań, w tym rządzącego PiS. Jak długo będziemy ulegać narracji banderowskiej? Jak długo będziemy bierni? W 1990 roku polski parlament potępił operację „Wisła”. A nie jest w stanie do chwili obecnej wprowadzić do swojego porządku prawnego regulacji, która będzie penalizowała banderyzm, zbrodniczą ideologię, która kładzie się cieniem na relacje między naszymi narodami – mówił Rzymkowski. Jeżeli nie powiemy jednoznacznie, że banderyzm jest zły, to nie oczekujmy tego od naszych sąsiadów – powiedział.
Wyraźne zdenerwowany poseł przypomniał o najczarniejszej karcie historii naszego wschodniego sąsiada. Dla Ukraińców bohaterami są m.in. bandyci z SS Galizien. „Czekam kiedy warta honorowa SS Galizien będzie witała polskiego ministra spraw zagranicznych, polskiego prezesa rady ministrów, polskiego prezydenta. To jest skandal. Jak długo będziemy to tolerować?” – pytał Rzymkowski.
Brawo panie Rzymkowski. 100% poparcia! Głos pana Rzymkowskiego to głos większości Polaków.
Ale polskie MON już od dawna w cyniczny i wyrachowany sposób realizuje plan wciągnięcia Polski w działania zbrojne na Wschodzie Ukrainy, nie oglądając się przy tym ani na doświadczenia historyczne, ani na godność polskiego munduru. Czy taki rzekomo wspaniały strateg jak Antoni Macierewicz nie zdaje sobie sprawy z tego, że popiera hitlerowskie państwo?
Jak donosiły wcześniej polskie media, szef MON Antoni Macierewicz, wydał decyzję, aby za pieniądze polskiego podatnika szkolić dowódców ukraińskich oddziałów ochotniczych, w tym batalionów „Azow” i „Ajdar”, zdominowanych przez banderowców, oraz batalionu noszącego nazwę Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.
Nie trudno zrozumieć, że ukraińskie wojsko wchodzące w skład tego wojskowego „bigosu” budowane jest też na tradycji UPA. Wydając decyzję o szkoleniu banderowców, uderzył on w polskie tradycje wojskowe oraz znieważył pamięć pomordowanych przez OUN i UPA.
Czy wiecie, że zamiast słowa PATRIOTA, używa się wobec szefa MON słowa ZDRAJCA? Brakuje słów dla takiej podłości i głupoty.
Bandera, który nad Wisłą kojarzy się jednoznacznie źle, za naszą wschodnią granicą jest jedynym punktem odniesienia na mapie ku niezależności. Ojciec narodu spłodzonego we krwi. Obcej, ale tym bardziej pociągającej.
Czy Polska w jakikolwiek sposób reaguje na tę sytuację? Mając w pamięci debatę sejmową nad uczczeniem ofiar rzezi, liczne wypowiedzi polityków starających się umieścić temat pod dywanem czy kompletny brak reakcji na antypolskie wystąpienia szefa ukraińskiego IPN – raczej NIE.
W polskich szkołach od tego roku oprócz języka ukraińskiego jest jeszcze historia Ukrainy. Poza tym na dzieci ukraińskie jest wyższa subwencja niż na polskie. Znaleźli banderowskie dokumenty a w nich instrukcje o zabijaniu Polaków!
Kiedy jednak strona polska z podatków swoich obywateli sponsoruje wydawnictwa mniejszości ukraińskiej w Polsce, w których przeczytać można, że II RP szykowała planowany w najdrobniejszych szczegółach holocaust Ukraińców, prowadziła w stosunku do nich politykę segregacji rasowej, jakiej nie powstydziłby się sam Hitler, a działania UPA były jedynie odpowiedzią na szykany ze strony polskiej społeczności, sprawa zaczyna się komplikować.
Tymczasem Polska z całym swym autorytetem nie dość, że nie reaguje na takie sytuacje, bojąc się, że odebranie dotacji na wyżej wymienione rewelacje może doprowadzić do konfliktu na linii Kijów –Warszawa, ale wysyła na imprezy neobanderowców oficjalnych przedstawicieli w postaci marszałka senatu czy rzecznika praw obywatelskich, którzy z uśmiechami przyjmują antypolskie wystąpienia zebranych.
Czy państwo, które nie reaguje na plucie na groby swoich obywateli, może być szanowane przez potomków oprawców, stanowić dla nich punkt odniesienia pozwalający na przemyślenie swojej przeszłości?
MARCIN SZYMAŃSKI
Raczej nie. Za to istnieje Chazarskie, które wciska nam banderyzm i całą Ukrainę celem rozbicia konsolidującej się Polski.
Chazarowie dyktują Polakom jak maja zyć.
Oczywiście ,że tak,bo gdyby tego nie było nasza wschodnia polityka wyglądałaby zupełnie inaczej a dowodem tego jest kolejny rząd i prezydent wspierający Ukrainę jak politycznie tak i finansowo niezdolny do podjęcia skutecznych kroków by pomordowani bestialsko prze bandy UPA otrzymali na swym miejscu zbiorowego dołu śmierci tabliczki z imieniem i nazwiskiem oraz krzyża,który im się należy a oni do dziś leżą zagrzebani jak padła zwierzyna.