Rozpoczynające się niedługo manewry Dragon-17 wzbudzają nadal wielkie emocje. Wszystko za sprawą skali tego ćwiczenia wojskowego. Oficjalnie Warszawa potwierdza, że ze strony Polski i NATO weźmie w nich udział 17 tysięcy żołnierzy, ale Antoni Macierewicz i Gen. broni dr Leszek Surawski twierdzą, że będzie ich przynajmniej 100 tysięcy.
Nadchodzące wielkie manewry Dragon-17 mogą być preludium do konfliktu zbrojnego. Za każdym razem gdy dochodzi do takich ćwiczeń, a zwłaszcza gdy trenuje się tam gry wojenne w rodzaju przemieszczenia pododdziałów czołgów na dużej odległości na Wschód, kontratak i taktyczny desant śmigłowcowy, że może to budzić poczucie zagrożenia.
Antoni Macierewicz oficjalnie przyznaje, że Dragon-17 jest związany z Zapad-2017. Fakt, że przebiegają w tym samym czasie.
Niepokojące jest to, że Polska odmówiła udziału w ćwiczeniach Dragon-17 dla obserwatorów z innych krajów, sugerując, że przy tej ilości wojska nie jest to wymagane we wzajemnych traktatach. Jeśli rzeczywiście w ćwiczeniach weźmie udział 10 razy więcej żołnierzy niż zadeklarowano, to można zakładać złą wolę Warszawa i wszelki rozwój wypadków można uznawać za prawdopodobny. Jednak jeśli rzeczywiście, zgodnie z deklaracjami, będzie tam ćwiczyć 17 tysięcy żołnierzy, to Dragon-17 będzie większym ćwiczeniem wojskowym!
Faktycznie może to wyglądać tak, jakby w powietrzu wisiała jakaś prowokacja, operacja „Fałszywej Flagi”, w stylu ataku na radiostację w Gliwicach w 1939 roku, czy ataku na Pearl Harbour, lub WTC 11 września. Po obu stronach białorusko-polskiej granicy, w tym samym czasie będą trwały duże ćwiczenia wojskowe i oby skończyły się bez groźnych incydentów.
JAKUB MOŹNIAK