Takie rzeczy nie powinny się nigdy zdarzyć! W jednej z lubelskich wsi bezmyślny młody ojciec chcąc ukarać swojego małego synka za nieposłuszeństwo, przykuł go zardzewiałym łańcuchem do bramy wjazdowej na podwórko. Okrutnik, który bezczelnie tłumaczył sąsiadom, że to był żart, został aresztowany
Zdjęcie, na którym widać małego Krystianka (5 l.) przykutego do bramy w małej wiosce w woj. lubelskim, łamie serce. Widać, że chłopczyk jest przerażony, płacze.
– Byłam w domu z córeczką. Nagle wpadł mój starszy synek Wiktorek (6 l.) i zaczął krzyczeć, żebym ratowała Krystianka, bo tata zrobił mu coś strasznego – opowiada wstrząśnięta zachowaniem męża pani Aneta (31 l.).
Kobieta wybiegła na zewnątrz i oniemiała. Jej synek był przykuty do bramy. – Mamusiu, pomóż mi! – błagał przez łzy. Matka natychmiast rzuciła się na ratunek dziecku. Wcześniej odruchowo wyciągnęła komórkę i zrobiła zdjęcie. Zaraz potem zrobiła karczemną awanturę mężowi. Ten jednak nie widział w swoim zachowaniu niczego złego. – To kara za to, że uciekł na drogę – rzucił tylko Marcin O. (34 l.).
Wtedy przelała się czara goryczy. Pani Aneta zdała sobie sprawę, że tak dalej być nie może. Mąż od wielu miesięcy nie pracował. Wolał zaglądać do kieliszka. A wtedy stawał się agresywny. Zdarzało się, że podnosił rękę na żonę. I jak się okazało, także na synów.
– Krystianek przyznał się, że tata go już wcześniej przywiązywał do ogrodzenia. Przestałam się do męża odzywać, a zdjęcie pokazałam pracownikom Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej – dodaje kobieta.
Ale chyba nie spodziewała się, że machina prawa zadziała tak szybko i zdecydowanie. – Kiedy policjanci dostali informację z GOPS natychmiast zajęli się sprawą. Ustalili, że Marcin O. znęca się fizycznie i psychicznie nad rodziną od 2013 r. Założyliśmy domownikom niebieską kartę i a w stosunku do mężczyzny skierowaliśmy wniosek o areszt, do którego sąd się przychylił – mówi Renata Laszczka Rusek, rzecznik prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Mężczyzna usłyszał zarzuty i został aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu do 10 lat więzienia. – Kiedy go zabierano wszyscy płakaliśmy. Nie byłam pewna, czy dobrze zrobiłam, ale czy miałam czekać, aż stanie się coś gorszego? – pyta pani Aneta.
Kobieta została sama z trójką dzieci i musi poradzić sobie z tą trudną sytuacją. Jest jej ciężko, bo duża część mieszkańców wsi obróciła się przeciwko niej, nie mogąc zrozumieć jak mogła poskarżyć się na męża, który w przecież nie zrobił nic strasznego.
FAKT.PL