HORROR pod Bychawą! Po wódce w dziadka wstąpił diabeł. Chciał wysadzić wnuczkę w powietrze

Zamiast w dobrym zdrowiu cieszyć się mieszkającymi z nim wnuczką i prawnukami, Jan K. (81 l.) z małej wsi pod Bychawą (woj. lubelskie) wolał przez lata zamieniać życie bliskich w piekło. Dokuczał, wyzywał, aż wreszcie. chciał pozbyć się ich raz na zawsze, przygotowując bombową pułapkę.

Jan K. ma we wsi kiepską opinię. Pieniacz i złośnik. – Wiele razy groził ludziom śmiercią albo podpaleniem – wspominają ludzie. W domu rodzinnym nie było lepiej. – Pamiętam z dzieciństwa dziadka ciągle grożącego mamie i jej siostrom – wspomina jego wnuczka Justyna (40 l.). Niestety, kobieta 12 lat temu zmuszona była wprowadzić się ze swoją rodziną do dziadka Janka. Przepisał na nią ziemię i część domu, żeby dostać rentę. I zaczęło się. Nic mu się nie podobało, o wszystko miał pretensje, choć pani Justyna z mężem i dziećmi starali się, jak mogli. Wyremontowali dom, uporządkowali obejście. – Nigdy nas nie zaakceptował. Lżył, poniewierał, wyzywał od dziadów – mówi kobieta.

Teraz dziadek przekroczył już wszelkie granice. W niedzielę, kiedy wnuczka z rodziną była w kościele, zakradł się do kuchni. Pod palnik włożył pocisk kalibru 9 mm, a potem… usiadł na huśtawce pod domem i czekał na efekty. Pani Justyna wróciła i zaczęła krzątać się po kuchni. Na szczęście gaz nie chciał się podpalić, a kobieta znalazła pocisk. Wezwała policję. Jan K. zobaczył patrol i czmychnął do lasu.

– Policjanci zatrzymali 81-latka. Odpowie za stworzenie zagrożenia dla życia i zdrowia ludzkiego – mówi Andrzej Fijołek z lubelskiej policji. Dodatkowo funkcjonariusze znaleźli u Jana K. amunicję oraz broń palną, na które nie posiadał zezwolenia.

Sąd zdecydował, że następne 3 miesiące Jan K. spędzi w areszcie tymczasowym. – Odpoczniemy – mówi przez łzy pani Justyna. Bo mimo wszystko szkoda jej dziadka. Karmi jego gołębie…

SUPER EXPRESS

Więcej postów