Mateusz Kijowski został napadnięty. Do zdarzenia doszło w sobotę na Dworcu Centralnym w Warszawie, a o wszystkim poinformował na swoim Facebooku sam poszkodowany lider KOD. Kijowski nie zgłosił jednak pobicia na policję, nie odniósł też poważniejszych obrażeń.
Opis zdarzenia pojawił się w internecie z pewnym opóźnieniem. Mateusz Kijowski poinformował o napaści na siebie w niedzielę. – Tak, zostałem wczoraj tuż przed północą na Dworcu Centralnym zaatakowany. Rozmawiałem przez telefon i nagle usłyszałem jakiś stek wyzwisk i otrzymałem dwa czy trzy ciosy w kark i głowę (na plecach miałem plecak, więc były chronione) – poinformował szef KOD.
Dalej Kijowski zastanawiał się, co było przyczyną agresji. Wskazał na możliwość używania przez napastnika narkotyków. Świadczyć o tym miały używane przez niego słowa. – Poinformował, że zaatakował mnie, bo za nim chodziłem, donosiłem „IM”, gdzie jest, a oni chcą go zastrzelić – miał usłyszeć Mateusz Kijowski.
Lidera KOD, poza samym atakiem, bardzo zaskoczyła ludzka obojętność. Poskarżył się, że atak na niego na nikim nie zrobił wrażenia. – Nawet kiedy krzyknąłem „Policja!”, nikt nie zareagował w żaden sposób, mimo że kilka osób interesowało się i przyglądało temu, co się dzieje. Tak, wiem, nie broczyłem krwią leżąc na ziemi. Zawsze staram się reagować, kiedy widzę agresję i muszę przyznać, że ta obojętność niemile mnie zaskoczyła – napisał Kijowski.
Wreszcie szef KOD przyznał, że sytuacja, choć groźna, skończyła się na strachu, a samo zdarzenie nie zostało przez niego zgłoszone policji. Miał o nim powiedzieć „tylko jednej osobie”.
FAKT.PL
No có? dzieci dorastaj? to ojczulkowi daj? zna? o sobie !!
„Kijowski wskaza? na mo?liwo?? u?ywania przez napastnika narkotyków”. Tak, to prawda !! Chcia? zabra? Kijowskiemu troch? dla siebie. By? „na g?odzie”