Oto mamy zadeklarowane wsparcie NATO! Jeden batalion! Pisaliśmy już o prawie zerowym znaczeniu takich sił dla obrony naszego kraju, oczywiście one będą się liczyły w sensie politycznym, jednakże w sensie militarnym to jest kpina, prawie niczego nieznacząca w sensie operacyjnym.
Ani na poziomie taktycznym, ani na pewno strategicznym, te siły nie będą miały żadnego znaczenia. Gdyby towarzyszyło im podpięcie logistyczne pod realną infrastrukturę siłową państw zachodnich, zwłaszcza w wymiarze logistycznym, to może jeszcze i by to miało sens taktyczny. Jak również i liczyłoby się politycznie. Ponieważ takie oddziały wystawione na pierwszej linii walk, natychmiast wciągnęłyby do wojny inne kraje NATO.
Można nawet powiedzieć, że wyceniając nas na jeden batalion, po prostu nas ośmieszono. Ponieważ obronę organizuje się albo na poważnie, albo nie ma potrzeby organizować jej wcale. Zwłaszcza w przypadku kraju, położonego w takim miejscu jak nasz. Doskonale wiedzą to i rozumieją wszyscy natowscy dowódcy i politycy. Nie ma problemów z rozumowaniem tej oczywistości także w Polsce. Gorzej jest z percepcją. Na Zachodzie na swoje zobowiązania sojusznicze patrzą głównie poprzez perspektywę zysków i kosztów, u nas niestety nadal dominuje spojrzenie romantyczne, w którym domagamy się wypełnienia przez naszych sojuszników „ich” zobowiązań, które „oni” rozumieją istotnie inaczej niż rozumiemy je my.
W zasadzie, to powinniśmy się obrazić na Sojuszników, ponieważ istotnie z nas zakpili. Gdyby im, chociaż minimalnie zależało na obronie Polski na serio, to zaoferowaliby obecność sił lądowych w realnym komponencie – samodzielnych związków taktycznych. Z rozwiniętą logistyką, wywiadem, wsparciem ze strony sił tego rodzaju, których w kraju, – co powszechnie wiadomo, mamy poważny deficyt. Przede wszystkim chodzi o systemowe wsparcie lotnicze, zarówno ze strony lotnictwa klasycznego jak i dronów. Byłoby inaczej, gdyby zamiast batalionu wojska, (który również się przyda), zaoferowano nam istotny komponent lotniczy. Przykładowo około 150 samolotów wielozadaniowych, z dedykowanym wsparciem dla Polski – w ramach systemu obrony naszego kraju. Dodatkowo przydałby się co najmniej jeden – dedykowany nam okręt podwodny stale na Bałtyku. O obronie przeciwlotniczej i przeciwrakietowej nie ma potrzeby wspominać, ale można liczyć na to, że ją kupimy w końcu sami. Natomiast bezwzględnie lotnictwo, to jest dokładnie to, czego potrzebujemy. Chodzi o stałą gotowość do niesienia wsparcia, szkolenia nad Polską i rejonie wschodniej flanki NATO. Najlepiej, gdyby to wszystko było jeszcze zarządzane w ramach systemu kolektywnej obrony, ale wymiarowanej realnie a nie tylko na papierze.
W ostatnich dniach nawet sam pan Minister Obrony Narodowej mówił o tym, że jeżeli chodzi o bitwę graniczną, to naszą ambicją jest opóźnianie wojsk potężniejszego napastnika, mamy świadomość, że nie jesteśmy go w stanie pokonać w bitwie granicznej. Jest to prawie prawda, z tym zastrzeżeniem, że coś takiego jak klasyczna bitwa graniczna dzisiaj w konflikcie pełnoskalowym po prostu nie może mieć miejsca na początku, jako inicjacja konfliktu. To zbyt prymitywne na zaawansowanym i wysoko nasyconym sprzętem bojowym Teatrze Działań Wojennych. Zwłaszcza jak przeciwnik dysponuje zdolnością przeprowadzenia zdalnego desantu wielkich sił, w zasadzie na pełni terytorium naszego kraju. Chodzi, więc o to, że wojna może się rozpocząć w głębi terytorium kraju. Myślenie liniowe – dzisiaj w przypadku wojny z np. Federacją Rosyjską, nie ma żadnego sensu. Manewr, szybkość działania wojsk, głębokie urzutowanie jednostek – to specjalność radzieckiej, a obecnie rosyjskiej doktryny „obronnej”. Zresztą trzeba pamiętać, że doskonale sprawdzone na naszym terytorium.
Być może, więc w NATO chodziło o to, żeby dać wyraźny sygnał, że nie zamierzamy prowadzić żadnych poważnych działań, a zmiana status quo na wschodniej rubieży Sojuszu będzie istotnie kosmetyczna? Formalnie dając Polakom batalion, spowodowano efekt polityczny – podobnie jak w krajach bałtyckich. Równolegle dla Rosji jest to czytelny sygnał, że w istocie nic się nie zmieniło, ponieważ w porównaniu z potęgą nawet samej Białorusi, to takie siły są bez realnego znaczenia.
Trzeba mieć tego świadomość, a najważniejszym wnioskiem dla nas jest to, że nadal o naszym statusie decyduje polityka, na którą niestety nie mamy prawie żadnego wpływu, a szkoda!
KRAKAUER