Niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier – zwolennik utrzymywania bliskich relacji z Moskwą – skrytykował NATO za „zbyt wojowniczą politykę wobec Rosji”.
Opisał ją mianem „militarystycznej”. Steinmeier jest przeciwny wysłaniu czterech brygad NATO do krajów bałtyckich i Polski. W zamian za wzmocnienie flanki wschodniej polscy żołnierze jadą na Bliski Wschód. Jeśli misja się nie powiedzie, będziemy mieli uchodźców – umiarkowanych sunnitów – w Polsce?
– Czego powinniśmy unikać dziś, to zaognienia sytuacji, czemu niewątpliwie służy militaryzacja na wschodzie – mówił Steinmeier w wywiadzie dla gazety „Bild”. Dodał, że „każdy, kto myśli, iż można zwiększyć bezpieczeństwo sojuszu poprzez symboliczną paradę czołgów w pobliżu wschodnich granic, myli się.”
Przedstawiciele NATO ogłosili w poniedziałek, że sojusz zamierza – jeszcze przed szczytem w Warszawie – rozmieścić cztery bataliony wojsk w Estonii, Łotwie, Litwie i Polsce, by przeciwdziałać bardziej asertywnej polityce Rosji.
W wywiadzie dla „Bild” udzielonym we czwartek, szef NATO Jens Stoltenberg przekonywał, że Rosja stara się stworzyć „strefę wpływów przy użyciu środków wojskowych.” – Obserwujemy ogromną militaryzację na granicach NATO: w Arktyce, na Bałtyku, od Morza Czarnego do Morza Śródziemnego – mówił. Stoltenberg zapewnił, że NATO nie dąży do konfrontacji z Rosją, ale chce „konstruktywnego dialogu” i że „będzie bronić 28 sojuszników przed jakimkolwiek zagrożeniem.”
Moskwa ostro sprzeciwia się rozmieszczeniu dodatkowych wojsk Sojuszu w krajach bałtyckich, uznając to za niebezpieczną militaryzację wzdłuż jej granic.
Polska, w zamian za obietnicę zwiększenia obecności wojsk NATO, wysyła do Iraku i Kuwejtu dwa kontyngenty, liczące łącznie do 210 żołnierzy i komandosów. Większość z nich, a także cztery samoloty bojowe F-16 mają prowadzić misje rozpoznawcze w Syrii.
Szef BBN zaznaczył, że polskie zaangażowanie we wsparcie koalicji przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu jest wyrazem solidarności. – Prezydent Andrzej Duda wielokrotnie podkreślał, że Polska, oczekując od sojuszników wsparcia na flance wschodniej NATO, gotowa jest wesprzeć pozostałe państwa Sojuszu w zwalczaniu zagrożeń na flance południowej – przypomniał Paweł Soloch.
Wcześniej szef MON Antoni Maciarewicz powiedział, że ma nadzieję, iż polskie F-16 znajdą się na Bliskim Wschodzie jeszcze przed szczytem NATO w Warszawie, który jest zaplanowany na 8 i 9 lipca. – Wszystkie przygotowania, rozpoznanie, wydzielenie sił, żołnierzy, pilotów zostało już zakończone. Jesteśmy gotowi, załogi są gotowe do startu – powiedział Macierewicz w Brukseli.
Minister nie podał państw, do których miałyby zostać wysłane polskie wojska. Zapewnił, że będzie to „najbardziej bezpieczne i najbardziej komfortowe z miejsc”, z którego będą mogły pełnić misję.
Nowa strategia USA w walce z ISIS. Rola Polski
12 stycznia 2016 roku, prezydent USA Barack Obama w swoim ostatnim orędziu o stanie państwa, przedstawił bardziej agresywny plan zwalczania Państwa Islamskiego (IS). Kilka dni wcześniej 6 stycznia 2016 r. prezydent Obama nakreślił długo oczekiwaną strategię walki z IS. Zgodnie z wizją Pentagonu, amerykańscy żołnierze mieli nie być ograniczeni jedynie do działań na terenie Iraku. Prezydent Obama wezwał także Kongres o wyrażenie zgody na korzystanie z regularnych oddziałów wojsk amerykańskich, a nie tylko komandosów. Ci ostatni mieli przeprowadzać najtrudniejsze operacje bojowe nie tylko w Iraku, ale także w Syrii i innych regionach działania IS.
Plany Pentagonu zakładały przejęcie kontroli nad kluczowymi ośrodkami władzy IS, w tym na prowadzeniu skoordynowanych ataków na Mosul, a w dłuższej perspektywie na Rakkę (stolicę IS). Jest to zasadnicza zmiana w polityce Stanów Zjednoczonych. Waszyngton dotąd wykluczał jakiekolwiek zaangażowanie wojsk amerykańskich w Syrii.
Amerykańskie siły specjalne wspomagają obecnie irackie siły rządowe i kurdyjskich Peszmergów na północy. W Syrii wojska amerykańskie wspomagają tzw. umiarkowanych muzułmanów w ataku na Rakkę. Jednocześnie Turcja „uszczelnia” granicę z Syrią i Irakiem.
Pod koniec lutego br. Amerykanie wysłali dodatkowych 500 żołnierzy z 101. Brygady Powietrznodesantowej. W najbliższym czasie planowane jest wysłanie dodatkowych 1 tys. 300 żołnierzy, którzy mają tworzyć Brygadę Bojową – BCT.
Przedstawiając strategię przeciwko IS, prezydent Stanów Zjednoczonych wezwał sojuszników NATO do udziału w ofensywie, w pierwszej kolejności zwracając się do Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Inne kraje NATO zachęcił do „szerszej odpowiedzi” na zagrożenie terroryzmem dla innych członków Sojuszu. Obama wyraźnie stwierdził, że kraje regionu muszą współpracować z Zachodem, jeśli Bliski Wschód „ma być stabilizowany.”
Dzień po orędziu Obamy, Sekretarz Obrony USA Ash Carter podkreślił, że USA nie chcą „amerykanizacji” konfliktu, aby uniknąć ewentualnych zarzutów, że USA okupują Irak czy Syrię. W swojej koncepcji strategicznej w walce z IS, Waszyngton nie chciał oficjalnej koalicji z Rosją. Oświadczenie złożone przez Sekretarza Obrony USA sugerowało jednak, że Ameryka „jest gotowa” do współpracy nieformalnej z siłami al-Assada.
Administracja amerykańska chciałaby jeszcze przed zakończeniem kadencji prezydenta przeprowadzić istotną część operacji przeciwko IS, by przyczynić się do poprawy oceny prezydentury Obamy oraz notowań Partii Demokratycznej.
Dr inż. Maciej Milczanowski – dyrektor Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Narodowym w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania, uczestnik operacji ONZ na Wzgórzach Golan i operacji NATO w Iraku – sugeruje, że poważne operacje militarne wobec IS zaplanowano w okresie letnim. Kolejne mają mieć miejsce pod koniec 2016 r. Dodaje on, że dotychczas udział Polski w misjach w Afganistanie i Iraku wynikał z kalkulacji politycznych władz polskich (Polska jako nowy członek NATO chciała zapewnić sobie reputację wiarygodnego sojusznika). Jednakże, podczas gdy interwencja w Afganistanie po atakach z 11 września 2001 roku została wszczęta na podstawie mandatu ONZ, konflikt iracki nie miał takiej międzynarodowej legitymacji, a dowody, na podstawie których Waszyngton przekonał sojuszników do włączenia się w akcję militarną, okazały się być sfabrykowane.
Sytuacja ta wzbudziła niechęć polskiego społeczeństwa do ponownego zaangażowania się militarnie, nie tylko w Iraku, ale w ogóle na Bliskim Wschodzie. Powstaje zatem pytanie o sens wysłania polskich kontyngentów do walki przeciw koalicji IS?
Milczanowski tłumaczy, że Polska pretenduje do roli regionalnego lidera. A skoro tak, to musi – w jego opinii – zaangażować się w rozwiązywanie kluczowych problemów międzynarodowych.
Z tego powodu polscy żołnierze np. „pomagali” Francuzom w Mali i Republice Środkowoafrykańskiej. Ekspert zadaje sobie jednak pytanie, czy tym razem polska misja ograniczy się jedynie do wykorzystania komandosów GROMU-u i innych żołnierzy na polu bitwy, czy też polscy oficerowie zostaną dopuszczeni przez sojuszników do planowani zadań strategicznych?
Milczanowski podkreśla, że ważnym argumentem przeciwko zaangażowaniu żołnierzy polskich w walce z terroryzmem na Bliskim Wschodzie jest brak poparcia społecznego dla polskiego udziału w takich działaniach. Wiele sondaży przeprowadzonych przy okazji badania ewentualnego zaangażowania Polski w konflikt w Libii w 2011 roku, Syrii w 2013 roku oraz dot. obecności polskich wojsk w Iraku czy Afganistanie do 2011 roku, wyraźnie pokazały, że Polacy są przeciwni polskim operacjom za granicą.
Najbardziej oczywistym zagrożeniem – w przekonaniu Milczanowskiego – wynikającym z udziału w takiej operacji będą ewentualne próby odwetu przez IS w Polsce. Mimo, że IS nie ma tak złożonych struktur czy logistycznych możliwości w naszym kraju, jak w państwach zachodnich, to jednak wciąż jest zdolne do przeprowadzenia zamachu. Takie zagrożenie mogłoby być znacznie zwiększone w przypadku niepowodzenia operacji przeciwko IS. Oznaczać to będzie dalszy chaos na Bliskim Wschodzie, wzrost antyzachodnich i antypolskich nastrojów miejscowej ludności oraz znaczne nasilenie kryzysu migracyjnego.
Najgorsze jest to, że Polska jako członek koalicji przeciwko IS, wspierając razem z Amerykanami tzw. umiarkowanych sunnitów, będzie musiała – również w razie niepowodzenia – przyjąć uchodźców sunnickich.
Ekspert przestrzega, by przypadkiem Polska nie włączyła się w akcję, która ma poprawić wizerunek ustępującego prezydenta USA oraz szanse Hilary Clinton na wygraną w wyborach na jesieni.
Wskazuje także, że strona polska powinna znać szczegółową strategię stabilizacji Iraku i Syrii. Warszawa powinna też otrzymać dokładne plany nie tylko wszystkich operacji wojskowych, ale także planowanych działań strategicznych, w tym też tych politycznych i ekonomicznych, które zostaną podjęte w trakcie i po przeprowadzeniu operacji wojskowych.
Powodzenie operacji wojskowej przeciwko IS można osiągnąć tylko wtedy, gdy co najmniej kilku ważnych graczy regionalnych zmieni swoje stanowisko i wycofa poparcie dla IS. Dlatego jego zdaniem, działania państw regionalnych powinny były być brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o wysłaniu polskich żołnierzy na Bliski Wschód.
AGNIESZKA STELMACH