1 stycznia 2017 roku dojdzie w Polsce do tragedii. Ceny żywności wzrosną o około 40 proc. Zapanuje głód, a branże produkujące mięso wieprzowe i drobiowe zbankrutują. Nie będzie również polskiego eksportu – alarmuje Paweł Połaniecki ze stowarzyszenia Polska wolna od GMO.
Dlaczego jego zdaniem tak się stanie? Ponieważ wejdzie w życie zapis ustawy paszowej, która z dniem 1 stycznia zabrania stosowania komponentów paszowych pozyskiwanych z roślin GMO w żywieniu zwierząt.
– Problem stworzyło odłogowanie gruntów i zawieszenie rodzimej produkcji białka paszowego, przez co uzależniliśmy się od dostaw śruty sojowej transgenicznej, bez których Polska nie jest w stanie się wyżywić, jako że wspomniane komponenty stanowią 40 proc. składu pasz. Nie ma najmniejszych szans, aby przerzucenie się na rodzimą produkcję pasz nastąpiło w ciągu kilku miesięcy. Na to potrzeba dłuższego okresu czasu, dlatego zdaniem Połanieckiego uwalnianie od GMO powinno następować stopniowo – przekonywał.
Stowarzyszenie zamierza złożyć projekt dostosowawczy rozkładający proces odchodzenia od GMO w paszach na cztery lata. Zgodnie z nim w pierwszym roku miałaby nastąpić redukcja białka GMO o 25 proc., w drugim – o 50 proc, w trzecim – o 75 proc., a po czterech latach nastąpiłoby zupełne zaprzestanie stosowania tego białka.
Sprawa nie jest nowa. O konieczności odejścia od pasz GMO mówiło się już kilka lat temu. W 2008 roku ówczesny prezydent Lech Kaczyński podpisał ustawę odraczającą zakaz stosowania pasz modyfikowanych genetycznie. Od 2008 roku było zatem wystarczająco dużo czasu, żeby zastąpić śrutę sojową GMO rodzimym komponentem nietransgenicznym. Teraz okazuje się, że problem jest dokładnie ten sam mimo upływu lat. Dlaczego?
W ocenie posła Jana Szyszko problemu w ogóle nie ma, ponieważ nie ma żadnych przeszkód w wyprodukowaniem polskich komponentów wolnych od GMO. Podstawowym i rzeczywistym problemem jest jednak lobby GMO i to ono stara się przekonać o tym, że rezygnacja ze śruty soi modyfikowanej genetycznie negatywnie odbije się na cenach żywności w Polsce. I najwyraźniej panice ulegają i przedsiębiorcy i przeciwnicy GMO.
ANNA WIEJAK