Jeśli Stanom Zjednoczonym nie wystarczy „turecki taran” do rozpętania globalnego konfliktu, to w zanadrzu mają one jeszcze jednego członka NATO, „rządzonego” przez „patriotów”, gotowych do wojny z Rosją.
W niemieckim czasopiśmieAllgemeine Morgenpost Rundschau ukazał się „sensacyjny” artykuł[i]demaskujący osobiste zaangażowanie Putina we wszystkich zamachach terrorystycznych na zachodzie od 9/11 do ostatnich paryskich. Mianowicie, w starym garażu w Petersburgu zidentyfikowanym jako własność ojca Prezydenta, znaleziono 20 paszportów przyszłych terrorystów. Specjalny test ujawnił bulwersujący fakt identyczności „zapachu” wspomnianych paszportów z „zapachami” paszportów znalezionych na miejscu wszystkich terrorystycznych zamachów przeprowadzonych w zachodnich stolicach. Nie ma więc wątpliwości, że to w tym garażu zaczynały się terrorystyczne odyseje wszystkich zamachowców.
Zacytowana powyżej „sensacja” odzwierciedla rzetelność wszystkich „informacji” płynących z zachodnich mediów głównego nurtu. Dodatkowo w ostrym świetle ukazuje ona poziom umysłowy i stopień (nie)poczytalności zarówno „dziennikarzy”, jak i odbiorców zachodniej „medialnej strawy”.
Niestety stan umysłowy zachodniej opinii publicznej i jej „intelektualnych elit” nie stanowi dziś największego problemu. Wyjątkowo niepokojący jest poziom umysłowy zachodnich „przywódców”, o czym niejednokrotnie szerzej pisałem.
Najnowszym, niezwykle niepokojącym tego przykładem, jest ostatnia prowokacja NATO, polegająca na zestrzeleniu rosyjskiego bombowca w Syrii. Tak jak zestrzelenie malezyjskiego samolotu nad Ukrainą, nie w pełni się ona udała. W ukraińskim scenariuszu, wrak samolotu miał wylądować na terytorium Rosji, dając podstawy do twardych oskarżeń w Jej kierunku. W syryjskim, rosyjski bombowiec miał naruszyć przestrzeń powietrzną Turcji, podczas gdy w rzeczywistości to turecki myśliwiec naruszył przestrzeń Syrii. Fakt ten pomieszał plany zachodu, zmuszając jego przywódców do bełkotliwych i pokrętnych stwierdzeń o „prawie Turcji do samoobrony”, która między innymi wyrażała się rozstrzeliwaniem w powietrzu bezbronnych rosyjskich pilotów, ratujących się z płonącego samolotu na spadochronach. Fakt tej zbrodni wojennej udokumentowali sami sprawcy, czyli „umiarkowani terroryści” będący na usługach Turcji, NATO i USA.
Dzięki tej prowokacji, Waszyngton uruchomił Turcję jako drugi, po ukraińskim, antyrosyjski „taran”.
Zirytowany Kreml upublicznił twarde dowody swego wywiadu, ukazujące pełną współpracę rodziny „sułtana” Erdogana[ix] z terrorystami Islamskiego Kalifatu. Udokumentował fakty handlu zrabowaną ropą naftową, organami pomordowanych przez Kalifat ofiar i zabytkami starożytności, opieką medyczną udzielaną w tureckich szpitalach wojskowych rannym terrorystom, szkoleniem ich w obozach na terenie Turcji, a nawet ulokowania mennicy Kalifatu na jej terytorium. Wszystko to nie zmitygowało szalonych tureckich przywódców, którzy najwidoczniej nadal zamierzają kontynuować agresję przeciw temu nuklearnemu mocarstwu.
Wskazuje na to butna wypowiedź tureckiego premiera, który zagroził Rosji dalszą wojną w wypadku zaatakowania przez Nią syryjskich Turkmenów. Oczywiście wszystko to w ramach „samoobrony”.
Jeśli Stanom Zjednoczonym nie wystarczy „turecki taran” do rozpętania globalnego konfliktu, to w zanadrzu mają one jeszcze jednego członka NATO, „rządzonego” przez „patriotów”, gotowych do wojny z Rosją. Ich poczytalność nie różni się zbytnio od tej reprezentowanej przez „elity” Ukrainy, lub Turcji. Wystarczy spojrzeć na ich facjaty, by nie mieć wątpliwości z kim ma się do czynienia.
DR NOWOPOLSKI