Czego musi bać się Polska po incydencie z rosyjskim Su-24

Incydent z rosyjskim bombowcem taktycznym Su-24, który został zestrzelony 24 listopada przez turecki myśliwiec F-16, będzie miał wpływ na politykę międzynarodową. Napięcie wzrosło w całym regionie, a także w stosunkach między Rosją i Turcją. Bombowiec naruszył przestrzeń powietrzną Turcji, jednak Turcja nieraz ostrzegała Rosję w tej kwestii.

 Podobne rajdy rosyjskich samolotów zdarzają się także w innych państwach NATO – naruszono przestrzeń powietrzną Łotwy, Litwy oraz Polski. I tych rajdów będzie więcej z powodu powstania na Białorusi bazy lotniczej Federacji Rosyjskiej jak reakcji na działalność NATO, a w szczególności jej szpicy w Polsce.

Jednak minister obrony Białorusi gen. Andriej Rawkow powiedział, że utworzenie rosyjskiej bazy lotniczej na Białorusi nie ma sensu. Według niego zasadną byłaby decyzja o rozmieszczeniu w kraju innych „środków rażenia”.„Nasi sąsiedzi, a szczególnie nowo wybrany prezydent Polski, zwracają się do NATO, a oni się zgadzają rozmieścić cztery bazy dla różnych celów, między innymi bazę lotniczą w bezpośrednim sąsiedztwie granicy z Białorusią. A odpowiedź jest prosta: weźmy do siebie jakieś środki rażenia, które mogą na czas, w odpowiednim miejscu zniszczyć te obiekty? To będzie o wiele bardziej skuteczne niż baza lotnicza” – przekonywał Rawkow.

W następnym roku na wyposażeniu białoruskiej armii pojawi się system rakietowy „Polonez” o zasięgu 300 kilometrów. To już naprawdę zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego państwa.

Musimy przyznać, że jeżeli takich systemów o zasięgi co najmniej 300 kilometrów pojawi się kilkanaście, to okaże się, że w sytuacji konfliktu z NATO, całe terytoria sąsiednich krajów, przede wszystkim krajów bałtyckich – znajdą się w zasięgu tych rakiet. O tym mówi znany niezależny białoruski wojskowy analityk Alexander Alesin.

Potencjalnie rakiety będą w stanie dosięgnąć stolic wszystkich sąsiednich krajów, z wyjątkiem Moskwy. Ale najważniejsze jest to, że ataki rakietowe sięgną infrastruktury tych krajów na głębokości do 300 kilometrów.

„W przypadku koncentracji wojsk wroga na granicy z Białorusią, możemy zniszczyć je na ich własnym terytorium, w sytuacji wyjściowej”- podkreślił Alesin.

Polska w obliczu konfliktu na Ukrainie musi wzmocnić jednostki wojskowe na wschodzie kraju – o tym mówił o rok temu Tomasz Siemoniak. W taki sposób otrzymuje się że wzmocnione jednostki na wschodniej granicy będą pod pierwszym uderzeniem białoruskich Polonezów. Po pierwszej salwie tych zestawów polska zostanie bezbronna.

System to prawdopodobnie efekt współpracy białorusko-chińskiej. Mogą na to wskazywać przekazane informacje na temat osiągów pocisków, jak i kształt wyrzutni. W opinii komentatorów w Polonezie wykorzystywana jest rakieta dalekiego zasięgu produkcji chińskiej, np. A200 kalibru 301 mm, oferowana na rynki zagraniczne za pośrednictwem koncernu China Aerospace Science and Technology Corporation (CASC).

Specjaliści w dziedzinie rakietowej mówią, że „Polonez” to zestaw rakietowy przejściowego typu – Białoruś planuje rozwięcie swoich pocisków manewrujących. Białoruski prezydent powiedział, że chce nowych systemów operacyjno-taktycznych typu „ziemia- ziemia” o zasięgu co najmniej 300 kilometrów.

To wyraźny sygnał dla Polski i państw bałtyckich, że ich sąsiad jest gotowy do ewentualnego starcia i ma w swoim zasobie coraz nowocześniejszy arsenał. Pocisk manewrujący nazywany Aist (Bocian) będzie rakietą operującej na bardzo niskich pułapach, tuż nad ziemią, o wysokiej manewrowości a dużej dokładności, co będzie gwarantować skuteczne zwalczanie z polskim systemem przeciwrakietowym.

JAN RADŽIŪNAS

Więcej postów