Bumerang Polska, internetowy magazyn polski z Australii zamieścił wczoraj tłumaczenie artykułu Evy Bartlett, aktywistki na rzecz praw człowieka, zwanej kanadyjską Rachel Corrie, która od 2008 roku mieszka w Gazie i prowadzi blog: ingaza.blogspot.com.
Wszystko, co słyszymy w zachodnich mediach głównego nurtu na temat konfliktu w Syrii, to kłamstwo. Poczynając od tej tak zwanej „rewolucji”, a kończąc na tym, kto prowadzi tę wojnę. W ciągu ostatnich pięciu lat propaganda wymierzona przeciwko prezydentowi al-Assadowi i Syryjskiej Armii Arabskiej (SAA) stawała się coraz bardziej rozpaczliwa. Wahała się od reżyserowanych „pokojowych demonstracji pod ostrzałem rządu” do sformułowań w stylu: „wojna domowa” i „umiarkowani rebelianci”. Jako że kampanie podburzające świat do zewnętrznej interwencji nie ustają, a nowi terroryści i „obrońcy humanitaryzmu” dosłownie wyrastają jak grzyby po deszczu w NATO-wskiej strefie szwadronów śmierci, warto dokonać przeglądu niektórych ważnych narracji na temat wojny z Syrią.
Marsze milionów osób
W dniu 29 marca 2011 roku (mniej niż dwa tygodnie przed tą fikcyjną „rewolucją”) ponad 6 milionów ludzi w całej Syrii wyszło na ulice, by zamanifestować poparcie dla prezydenta al-Assada. W czerwcu, donoszono o marszu w Damaszku, w którym uczestniczyły setki tysięcy zwolenników prezydenta, niosących 2,3 kilometrowej długości syryjską flagę. W listopadzie 2011 (po 9 miesiącach chaosu), masy znów wyszły demonstrować poparcie dla prezydenta al-Assada, zwłaszcza w Homs (tzw „stolicy rewolucji”), w Dara’a (tak zwanym „miejsce narodzenia rewolucji”), w Deir ez-Zour, Raqqa, Latakii i Damaszku. Masowe demonstracje, takie jak te, powtarzały się wielokrotnie, na przykład w marcu 2012 roku, w maju 2014 roku podczas przygotowań do wyborów prezydenckich, a także w czerwcu 2015 roku, by przypomnieć tylko niektóre z największych zgromadzeń.
W maju 2013 roku odnotowano, że nawet NATO dostrzegło rosnącą popularność syryjskiego prezydenta. „Dane przekazywane do NATO w ciągu ostatniego miesiąca pokazują, że 70% Syryjczyków popiera rząd Assada” – czytamy. Obecnie liczba ta jest na poziomie co najmniej 80%! Najbardziej wymownym wskaźnikiem poparcia jakim cieszy się Assad były wybory prezydenckie w czerwcu 2014 roku, w których wzięło udział 74% (11,6 mln) z 15,8 mln zarejestrowanych wyborców, a prezydent al-Assad zdobył 88% głosów. Syryjczycy na uchodźstwie stawali na głowie, by móc zagłosować. Ambasada Syrii w Bejrucie przez dwa pełne dni była całkowicie oblężona (a wielu ludzi szło pieszo po kilkanaście kilometrów, aby się tam dostać), inni przylatywali z krajów ościennych na lotnisko w Damaszku, tylko po to, by zagłosować i odlecieć. W tym czasie w samej Syrii dzielni terroryści zwani rebeliantami dokonywali zamachów, by zdestabilizować wybory. Na punkty wyborcze w samym Damaszku wystrzelono 151 pocisków zabijając 5 osób i okaleczając 33.
Aby uzyskać bardziej szczegółowe spojrzenie na powszechne poparcie dla Assada, zachęcam do lektury pracy profesora Tima Andersona pt. „Dlaczego Syryjczycy Popierają Baszara al Assada.”
Reformy
Przed wydarzeniami z marca 2011 Syryjczycy w uzasadniony sposób domagali się konkretnych reform, z których wiele zostało zrealizowanych od początku wybuchu zamieszek. W rzeczywistości, prezydent al-Assad wprowadzał reformy przed i po 17 marca 2011. Stephen Gowans zauważył niektóre z tych wczesnych reform i wymienia:
* Anulowanie ustawy o stanie wyjątkowym;
* Zmiany w konstytucji kraju i poddanie jej pod głosowanie w referendum [głosowało 8,4 mln Syryjczyków; 7,5 mln za przyjęciem konstytucji];
* Zaplanowanie, a następnie przeprowadzenie wielopartyjnych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Konstytucja, wyjaśnia Gowans, „zobowiązywała rząd do kierowania gospodarką na rzecz syryjskich interesów, oraz gwarantowała, że rząd syryjski nie zmusi Syryjczyków do pracy na rzecz interesów zachodnich banków, firm naftowych i innych korporacji.”
Zmiany zawierały także:
* Zabezpieczenie obywateli na wypadek choroby, inwalidztwa i starości; dostęp do opieki zdrowotnej; bezpłatnej edukacji na wszystkich poziomach;
* Przepis, który wymagał, by połowa członków Zgromadzenia Ludowego została wybrana z szeregów chłopów i robotników.
Komentator polityczny Jay Tharappel wyjaśniał te zmiany tak: Nowa konstytucja wprowadziła system wielopartyjny w tym sensie, że kwalifikowanie partii politycznych do udziału w wyborach przestało być domeną uznaniowej zgody partii Baas a oparło się na kryteriach konstytucyjnych. Nowa konstytucja eliminowała z życia politycznego partie polityczne, których osią była religia, sekty lub czystość etniczna, lub które są z natury dyskryminujące wobec jednej z płci lub rasy. (2012: art.8). Nic dziwnego, że w NATO nie spodobała się konstytucja, która zapewniała Syrii suwerenność i wyrywała ją ze szponów wielonarodowych korporacji i zachodnich banków.
W swoim artykule, „Dekryminalizacja Bashara – w kierunku bardziej skutecznego ruchu antywojennego”, pisarz Carlos Martinez przedstawił pozytywne strony Syrii, w tym jej anty-imperialistyczne i prospołeczne reformy, jej sekularyzm i wielokulturowość. Martinez zauważa też wyraźną syryjską niechęć do syjonizmu i poparcie dla Palestyńczyków. Te wszystkie punkty są całkowicie sprzeczne z kłamstwami wygłaszanymi w ciągu ostatnich prawie pięciu lat i rozbijają słabe uzasadnienie dla dalszego prowadzenia wojny w Syrii.
Przekręcanie liczb w służbie propagandy wojennej
Liczba i „rodzaj” zabitych Syryjczyków różni się w zależności od tego, kto sporządza listę. Większość „ekspertów” występujących w telewizji bierze dane z jednego źródła, czyli od mieszkającego w Wielkiej Brytanii Syryjczyka, Rami Abdul Rahmana, będącego pracownikiem tak zwanego syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR). Rami działa z domu, a swoje obliczenia opiera na informacjach dostarczanych głównie przez bezimiennych „działaczy”. Abdul Rahman nie był w Syrii od 15 lat i, jak zauważył Tony Cartalucci, jest „członkiem tak zwanej syryjskiej opozycji i dąży do obalenia syryjskiego prezydenta Baszara Al-Assada.” Ponadto, Cartalucci mówi tak: Działalność Abdula Rahmana jest w istocie finansowana ze środków Unii Europejskiej i oraz przez jedno z państw europejskich, którego nazwy nie chce zdradzić. Nie jest więc Abdul Rahman źródłem bezstronnym.
W swoim lutowym artykule z 2012 roku, pt. „Pytania pod adresem listy syryjskich ofiar”, politolożka Sharmine Narwani, nazywa po imieniu logistyczne trudności w zestawieniu liczby ofiar śmiertelnych, w tym:
* Istnienie różnych list ofiar i niemożność weryfikacji żadnej z nich.
Brak informacji na temat tego, jak zgony były weryfikowane, oraz przez kogo i z jakiej motywacji.
* Brak informacji o zmarłych: czy byli cywilami, pro czy anty-rządowi; należeli do grup zbrojnych, syryjskich sił bezpieczeństwa…
Narwani odkryła, że jedna z wczesnych list ofiar zawierała 29 uchodźców palestyńskich „zabitych przez izraelski ogień na Wzgórzach Golan od 15 maja 2011 roku do 5 czerwca 2011 r, gdy protestujący zebrali się na linii zawieszenia broni z Izraelem.”
Jay Tharappel przyjrzał się dwóm pozostałym organizacjom często cytowanym w kontekście liczby ofiar: Syryjskiej Sieci na rzecz Praw Człowieka (SNHR) i Centrum Dokumentacji Naruszeń Prawa (VDC). Zauważył, że żadna z tych grup nie jest niezależna w tym sensie, że otwarcie komunikują swoje zaangażowanie po jednej ze stron konfliktu, czyli są za obaleniem rządu syryjskiego, oraz opowiadają się za utworzeniem strefy zakazu lotów w imieniu tak zwanych „umiarkowanych rebeliantów”, kimkolwiek oni są. Ponadto, Tharappel zauważa, że SNHR nie przedstawia żadnych dowodów na poparcie swoich twierdzeń o liczbach zabitych przez siły rządowe. Twierdzą, że mają udokumentowane ofiary, z wykazem imion i nazwisk, miejsc i dat śmierci, jednak tych danych nie można znaleźć na ich stronie internetowej. Podsumowując działalność VDC, pisał, że „istnieją powody, aby sądzić, że VDC na listy cywilów wciąga martwych powstańców, a także martwych żołnierzy rządowych, których etykietuje jako bojowników FSA.”
Reporter wojenny, Nir Rosen, pisał w 2012 roku tak: Każdego dnia opozycja podaje liczby ofiar śmiertelnych, ale zwykle bez wyjaśnienia przyczyny śmierci. Wielu z tych „cywilów” to w rzeczywistości zabici bojownicy opozycji, ale przyczyny ich śmierci są skrywane. Opisuje się ich w raportach jako niewinnych cywilów zabitych przez siły bezpieczeństwa, jakby po prostu pokojowo protestowali lub siedzieli w swoich domach. Powiedzieć, że listy ofiar są celowo zniekształcane, będzie mało. W rzeczywistości większość z wyżej wymienionych organizacji nie zauważa, co spostrzegają tacy komentatorzy, jak Paul Larudee:
ONZ szacuje liczbę zabitych dotąd w wojnie syryjskiej na 220.000. Jednak prawie połowa to żołnierze armii syryjskiej lub pokrewnych lokalnych milicji. Dwie trzecie z tej liczby to uczestnicy walki zbrojnej, jeśli liczymy bojowników opozycji. Tak czy inaczej, stosunek cywilów do ofiar wojskowych jest mniej więcej 1: 2, biorąc pod uwagę, że opozycja także zabija cywilów. Proszę to porównać ze stosunkiem 3:1 w czasie wojny USA w Iraku i 4:1 w atakach na Gazę w 2008-9. (Tam odsetek palestyńskich ofiar do zabitych żołnierzy Izraela był astronomiczny: 100:1).
Rola „lewicy” w utrzymaniu mitów
Osoby publiczne, takie jak Owen Jones i pro-palestyńskie strony, takie jak na Middle East Eye i Elektroniczna Intifada, znajdują sprzymierzeńców w swojej sensownej, ale i bezpiecznej solidarności z Palestyną – jednak rutynowo wypluwają z siebie retorykę anty-syryjską, która jest następnie powtarzana bezkrytycznie przez ich zwolenników na całym świecie, może i w dobrych intencjach, ale ze złym skutkiem. Większość tej „oddolnej” lewicowej propagandy anty-syryjskiej jest trująca na tym samym poziomie, co bzdury drukowane przez korporacyjne media. Zazwyczaj w ostentacyjnej antywojennej/anty-imperialistycznej retoryce, narracja anty-assadowska jest dominująca. Na przykład w marcu 2015 roku na Światowym Forum Społecznym w Tunisie, na niektórych panelach poświęconych Syrii można było posłuchać bajek o syryjskich „rewolucjonistach”. Jeden z paneli postawił taką tezę: „Protesty w Syrii były spokojnie przez prawie sześć lub siedem miesięcy. Kiedy siły rządowe zabiły 7,000 nieuzbrojonych osób, dopiero wtedy „rebelianci” w końcu chwycić za broń.” Jednak wiadomo, że od początku konfliktów w Dara’a i w całej Syrię, to uzbrojeni demonstranci strzelali do sił rządowych, zabijając wielu przedstawicieli sił bezpieczeństwa oraz cywilów!
Tim Anderson w artykule „Syria: jak zaczęła się przemoc w Daraa” zwraca uwagę, że policjanci byli zabijani przez snajperów już w marszu 17/18 marca! Syryjska armia została sprowadzona do Dara’a dopiero po zabójstwie policjanta. Dodatkowo, znaleziono skład broni należącej do protestujących w meczecie Dara’a al-Omari.
Prem Shankar Jha w artykule: „Kto pierwszy strzelał?” opisał rzeź 20 syryjskich żołnierzy poza Dara’a miesiąc później. „Zabito ich przez poderżnięcie gardeł, a jednemu z żołnierzy obcięto głowę.” Rzeczywiście, bardzo „umiarkowane” te powstańcze praktyki.
W artykule pod tytułem: „Syria: Ukryta masakra”, Sharmine Narwani, śledzi wczesne masakry syryjskich żołnierzy, zwracając uwagę na fakt, że wiele z tych morderstw nastąpiło po rozwiązaniu przez syryjski rząd „sądów bezpieczeństwa państwa”, po zniesieniu stanu wyjątkowego, ogłoszeniu ogólnej amnestii i uznania prawa do pokojowego protestu. 10 kwietnia 2011 doszło do pierwszego z serii przerażających morderstw dokonanych na syryjskich cywilach przez tak zwanych „nieuzbrojonych demonstrantów.” Zabito wtedy rolnika o nazwisku Nidal Janoud, którego twarz pocięto nożami, a skatowanego prowadzono wśród tłumu, który go w końcu zatłukł. Ojciec Frans Van der Ludt, holenderski ksiądz mieszkający w Syrii od prawie 50 lat do dnia 7 kwietnia 2014 roku, kiedy uzbrojeni bojownicy rebelii w końcu go zamordowali na starym mieście w Homs, pisał (wielokrotnie), że na początku protestów widział „uzbrojonych demonstrantów”, którzy strzelali do policji jako pierwsi. Zdjęcia filmowe zrobione w maju 2011 roku przez dziennikarza Al Jazeera, Ali Haszema, pokazują powstańców wkraczających do Syrii z Libanu, niosących broń i RPG (Haszem mówi, że ponownie widział ich kwietniu 2012). Al Jazeera odmówiła publikacji materiału, informując Haszema, że ma zapomnieć o tych mężczyznach. Ali Haszem zrezygnował z pracy w stacji. (Zobacz: Sharmine Narwani w „Surprise Video Changes Syria”).
Karta wyznaniowa: Slogany i Masakry
Sekciarstwo, które widzimy dziś w Syrii, przyjechało do Syrii z zewnątrz, dostarczone głównie przez Wahhabitów i Bractwo Muzułmańskie (MB) z Arabii Saudyjskiej i Kataru oraz z Turcji przy błogosławieństwie i wsparciu NATO. Wcześniejsze ukształtowanie syryjskiego społeczeństwa jak i syryjskiej armii wskazywało na daleko posunięty sekularyzm Syrii, a także powszechną niechęć zwyczajnych Syryjczyków do tworzenia podziałów wzdłuż linii wyznaniowych.
Z drugiej strony, od samego początku „rewolucji”, uczestnicy „pokojowych” demonstracji antyrządowych skandowali sekciarskie hasła, na przykład: „chrześcijanie do Bejrutu, alawici do grobu.” Wiele popularnych przyśpiewek wzywało do eksterminacji wszystkich alawitów oraz ślubowało wierność ekstremistom saudyjskim z syryjskim szejkiem Adnanem Arourem oraz ekstremistycznym Braciom Muzułmańskim z egipskiem szejkiem, Yusufem al-Qardawim. Mieszkający w Katarze Qardawi wzywa do zabijania syryjskich cywilów: „Uzasadnione jest zabicie nawet jednej trzeciej ludności syryjskiej, jeśli prowadzi to do obalenia reżimu heretyckiego.” Adnan Arour w takich słowach wypowiedział się o Syryjskich alawitach: „Dzięki Allahowi będziemy ich mielić w maszynkach do mięsa i skarmiać nimi psy.”
Terroryści będący w sojuszu z NATO popełnili liczne masakry na syryjskich cywilach i żołnierzach, z których wiele miało na celu sianie wyznaniowej nienawiści:
* W czerwcu 2011 w Dżisr al Szugour, Idlib, masakra 120 osób (żołnierzy i cywilów) przez 500 tzw. umiarkowanych terrorystów FSA;
* 25 maja 2012 roku, masakra w Huli – zabito ponad 100 cywilów, co w zaledwie dwa dni później ONZ przypisał armii syryjskiej bez jakiegokolwiek śledztwa. W swoim artykule Tim Anderson przyjrzał się także masakrze z Daraya z sierpnia 2012 roku, w której zabito 245 osób, oraz masakrze w Aqrab z grudnia 2012 roku ze 150 ofiarami;
* Sierpień 2013 roku – co najmniej 220 cywilów (w tym wiele dzieci, kobiet, osób starszych) i porwanie co najmniej 100 osób (w większości kobiet i dzieci) w wioskach wokół Latakii;
* Grudzień 2013 – co najmniej 80 mieszkańców przemysłowej miejscowości Adra (wielu „ubitych jak owce”, z obciętymi głowami, spalonych w piecach piekarniczych).
Jednak, pomimo usilnych prób narzucenia nienawiści religijnej w Syrii, zdecydowana większość Syryjczyków ją odrzuca.
Syryjska wojna domowa?
Zważywszy, że:
* przynajmniej 80,000 tysięcy terrorystów z ponad 80 krajów walczy jako najemnicy w Syrii;
* Izrael wielokrotnie bombardował Syrię;
* Izrael leczy terrorystów Al-Kaidy w swoich szpitalach i umożliwia ich przewóz przez terytorium Syrii, jak również uzbraja ich – nawet izraelskie media donosiły, że Izrael zapewnia pomoc terrorystom Al.-Kaidy, a ONZ donosił, że izraelscy żołnierze komunikują się z Jebhat al-Nusra (za Wikipedią: paramilitarna grupa zbrojna, będącą siatką Al-Kaidy w Syrii) na okupowanych wzgórzach Golan;
* Turcja nie tylko uzbraja i kieruje terrorystów do Syrii, ale także wielokrotnie współuczestniczy w atakach na Syrię;
* cały kryzys został wymyślony w zachodnich think-tankach kilka lat przez wydarzeniami z 2011 roku;
…. to zobaczymy wówczas, że „wojna domowa” jest absolutnie ostatnim terminem, który możemy użyć, by opisać wojnę w Syrii. W 2001 roku, John Bolton, ówczesny podsekretarz stanu, dodał Syrię (oraz Libię i Kubę) do tzw. „państwa osi zła” by użyć terminologii Georga W. Busha. To oznaczało, że Syria była na liście krajów, w których planowano już wtedy zbudować demokrację (czytaj: zniszczyć).
W artykule zatytułowanym „USA planowały rozbicie Syrii już w 2007 roku”, Anthony Cartalucci przedstawia szereg oświadczeń i wydarzeń nie tylko dotyczących wojny w Syrii, ale całego zamieszania, które zostanie potem błędnie nazwane „Arabska Wiosna”. Dwa przykładowe to takie:
* Generał Wesley Clark wyjawia plany USA dotyczące zniszczenia rządów w Iraku, Syrii, Libii, Somalii, Sudanie i Iranie;
* Seymour Hersh w 2007 publikuje „Przekierowanie”, gdzie wyjawia, że NATO i jego sojusznicy uzbrajają i trenują islamskich ekstremistów, zdolnych wytworzyć sekciarskie podziały w Libanie, Syrii i poza nimi.
W 2009 roku wychodzi raport Brookings Institution „Którędy do Persji?”. Raport wyłuszcza plan osłabienia Syrii i Libanu, po to by w późniejszym czasie zaatakować Iran. Stephen Gowans donosi dalej, że:
* Amerykanie sponsorowali syryjską opozycję już za czasów administracji Busha w 2005 roku;
* Od tego momentu w październiku 2011 roku Syryjska Rada Narodowa, otrzymała 20,4 miliony dolarów z Libii, 15 milionów dolarów z Kataru i 5 mln dolarów z Arabii Saudyjskiej.
W czerwcu 2013 roku, Roland Dumas, były minister spraw zagranicznych Francji, w wywiadzie dla telewizji mówił o swoim spotkaniu dwa lata wcześniej z brytyjskimi oficjelami, którzy wyznali, że „Wielka Brytania organizowała inwazję rebeliantów na Syrię. Ta operacja została przygotowana, przewidziana i zaplanowana dużo wcześniej.” Więcej wyjawionych ostatnio dowodów w sprawie intrygi sojuszu NATO przeciw Syrii można znaleźć w artykule z czerwca 2012 roku w New York Times. Dowiadujemy się z tej publikacji, że CIA wspiera rebeliantów w Syrii dostarczając im broń, w tym „karabiny automatyczne, granaty o napędzie rakietowym, amunicję i niektóre rodzaje broni przeciwczołgowej” przez Turcję do Syrii. W artykule czytamy: „Według amerykańskich oficjeli i funkcjonariuszy arabskich służb wywiadowczych pewna liczba oficerów CIA w południowej Turcji decyduje, którzy z syryjskich opozycyjnych bojowników otrzymają pomoc militarną w celu zwalczania syryjskiego rządu.”
W październiku 2014 roku, Serena Shim, amerykańska dziennikarka pracująca dla Press TV, została zabita w niezwykle podejrzanym wypadku samochodowym przy granicy Turcji i Syrii. Wypadek miał miejsce zaraz po jej doniesieniach, że tureckie służby jej groziły. Wcześniej jeszcze Shim informowała, że posiada zdjęcia „bojowników przekraczających turecką granicę… Posiadam fotografie – pisała – przedstawiające ich w ciężarówkach Światowej Organizacji Żywności. W lipcu 2015 roku, Press TV doniosła, że terroryści złapani w Aleppo przyznali się do tego, że byli szkoleni w Turcji m.in. przez Amerykanów.
W raporcie z listopada 2014 roku pisałam, że sekretarz generalny ONZ wspomniał o obecności al-Nusra i innych terrorystów w rejonie zawieszenia broń, wyładowujących broń z ciężarówek, a także „pojazd z zamontowaną bronią przeciwlotniczą”. Biorąc to wszystko pod uwagę, a także pamiętając amerykański plan, aby wytrenować około 15,000 rebeliantów przez kolejne trzy lata – nazywanie wojny w Syrii „wojną domową” zakrawa o ponury żart. W zachodnich mediach ten termin nadal pokutuje.
W czerwcu 2015 roku Anthony Cartalucci napisał o ostatnio ujawnionym dokumencie ministerstwa obrony USA z 2012 roku, w którym czytamy, że USA wiedziały, że ISIS planuje założenia księstwa salafickiego we wschodniej Syrii (Hasaka i Der Zor), a to jest dokładnie to, o co chodzi siłom wspierającym opozycję. Cartalucci dokumentuje przepływ broni i terrorystów z Libii do Syrii przez Turcję. Tę operację „koordynowali amerykańscy oficjele z amerykańskiego departamentu stanu i służb specjalnych w Benghazi, miasta od dziesięcioleci stanowiącego gniazdo terrorystów.” Co ciekawe, przepływ broni miał miejsce także z Europy Wschodniej…
Znane organizacje praw człowieka promują wojenna retorykę
Human Rights Watch, Amnesty International, Avaaz, Moveon i inne mniej znane grupy, takie jak Kampania Syryjska, Białe Hełmy czy Grupa Działająca dla Palestyńczyków w Syrii, są zamieszane w prowadzenie wojennej propagandy, a nawet nawołują do utworzenia strefy zakazu lotów nad Syrią i zbombardowania jej przez NATO. Eric Draitser, ekspert od spraw geopolitycznych, pisze o Human Rights Watch w ten sposób:
„Ponad wszelką wątpliwość HRW jest ramieniem amerykańskiej polityki zagranicznej. Bardzo często jest to taka „miękka siła” w amerykańskim arsenale zbrojnym, która ma służyć jako środek do delegitymizacji, demonizowania i destabilizacji krajów, które nie grają w jednej drużynie ze Stanami (…)” Czujni użytkownicy Twittera nazwali Kena Rotha z HRW kłamcą, po tym jak opublikował na Twitterze zdjęcie, które podpisał jako przedstawiające zniszczenie Aleppo od bomb beczkowych, używanych przez siły rządowe. Tak naprawdę zdjęcie pokazywało Ayn al-Arab (Kobani) po atakach przeprowadzonych przez ISIS amerykanskimi bombami. W jeszcze innym, równie oburzajacym przykładzie manipulacji, Roth wrzucił na Twittera filmik zrównanej z ziemią prowincji al-Shuja’iyya w Strefie Gazy, zniszczonej przez izraelskie bomby w 2014 roku, twierdząc że filmik przedstawia Aleppo.
Gdy ponownie twitty Kena Rotha zostały zakwestionowane, wywołało to u niego niewielką reakcję. Zaraz potem znów wrzucił na Twittera zdjęcie „Aleppo zniszczonego przez bomby Assada” – co jednak w serwisie Getty Images okazuje się być dzielnicą Aleppo, gdzie lokalni bojownicy ludowych komitetów, którzy wspierają syryjski rząd, próbują bronić przed ISIS tradycyjnie chrześcijańskiej dzielnicy.”
Na temat Amnesty International, Anthony Cartalucci pisze: „Amnesty bierze pieniądze zarówno od rządów jak i korporacyjnej finansjery. Choćby od Open Society, jednej z najbardziej zniesławionych grup finansowych, której przewodniczącym jest przestępca finansowy George Soros (Open Society finansuje także Human Rights Watch i niezliczoną liczbę innych organizacji „praw człowieka”). Suzanne Nossel, dyrektor generalna Amnesty International w USA, została ściągnięta bezpośrednio z amerykańskiego Departament Stanu (…).”
Pokazując jeden tylko przykład zręcznej propagandy wojennej prowadzonej przez Amnesty, Rick Sterling, w swoim artykule z maja 2015 roku pt. „Osiem problemów ze sprawozdaniami Amnesty na temat Aleppo w Syrii” pokazuje, jak to AI namawia do wysyłania broni bojownikom, którzy będą walczyć zgodnie z „humanitarnymi” zasadami prowadzenia wojny. „To jest nieprawdopodobne oświadczenie, w istocie sankcjonujące pomoc powstańcom, którzy zgodzą się przestrzegać „humanitarnych” zasad wojny.”
Sterling wypomina dalej, że w swoim raporcie Amnesty:
* Opierała się na grupach, które albo maiły swoje bazy, albo otrzymywały pieniądze od Turcji i Stanów Zjednoczonych oraz innych krajów aktywnie zaangażowanych w obalenie rządu w Damaszku;
* Nie zbierali zeznań od „2/3 z całkowitej liczby wysiedlonych ludzi wewnątrz Syrii, czyli tych którzy uciekli z Aleppo i teraz żyją w Homs, Latakia, Damaszku lub w części Aleppo kontrolowanej przez rząd.”
W artykule „Adwokaci praw człowieka na rzecz wojny w Syrii” Sterling opisał kampanię przygotowującą społeczność międzynarodową do zagranicznej interwencji w Syrii: „Celem jest zbudowanie zgody światowej opinii publicznej na utworzenie „strefy zakazu lotów” nadzorowaną przez Stany Zjednoczone i inne siły wojskowe. Tak właśnie rozpoczęła się inwazja na Irak. Tak też światowa opinia publiczna została przygotowana do ataków powietrznych USA i NATO na Libię.
Skutki tych dokonanych przez Zachód „zmian reżimów” w Iraku i Libii były i są katastrofalne. (…) Avaaz nasila swoją kampanię, chcąc zebrać milion podpisów pod petycją o „Bezpieczną Strefę” w Syrii.”
Sterling pisze na temat „Białych Hełmów”, utworzonych przez Wielką Brytanię i USA w 2013 roku: „Cywile z regionu kontrolowanego przez rebeliantów dostawali pieniądze za to, że jechali do Turcji na szkolenia w operacjach ratowniczych. Program był kierowany przez Jamesa Le Mesurier, byłego brytyjskiego żołnierza, a obecnie najemnika. Sterling zauważa powiązania między Białymi Hełmami a anty-syryjskimi organizacjami, w tym Jabat al-Nusra. Jednym z przykładów ich propagandy jest „filmik o domniemanym ataku gazem chlorkowym rozpoczynający się od loga Białych Hełmów, które potem zastępuje logo Nusra. Tak naprawdę, Białe Hełmy są małą ekipą ratunkową dla Nusra/Al-Kaida.”
Vanessa Beeley w swoim artykule pt. „Białe Hełmy: Nowa rasa najemników i propagandzistów przebranych za pracowników pomocy humanitarnej w Syrii” uwidacznia propagandowe elementy Białych Hełmów i to, że powielają anty-syryjską retorykę. Lista „pracowników pomocy humanitarnej” jest długa, a lista ich wojenno-propagandowych kłamstw jest jeszcze dłuższa.
Zbrodniarze winni użycia broni chemicznej wciąż pozostają na wolności.
Izrael więcej niż jeden raz używał zabronionej broni chemicznej na obszarze Strefy Gazy, gdzie prawie 2 mln Palestyńczyków żyje w odcięciu od świata. Podczas izraelskiej masakry w Gazie w 2008/2009, izraelska armia zrzucała biały fosfor na szkoły stanowiące schronienie dla przesiedlonych rodzin palestyńskich, na domy i szpitale (z czego zebrałam wiele zdjęć, filmów i zeznań świadków w owym czasie). Izrael wykorzystał także DIME (Dense Inert Metal Explosive) przeciwko Palestyńczyków w Gazie. Jednak Izrael pozostaje bezkarny i otrzymuje kolejne miliardy dolarów amerykańskiej pomocy i nową broń każdego roku. Stany Zjednoczone także nigdy nie zostały pociągnięte do odpowiedzialności za powszechne stosowanie zakazanej broni chemicznej w Wietnamie i w Iraku.
USA wielokrotnie i bez dowodów oskarżało Syrię o wykorzystanie gazu sarin przeciwko ludności cywilnej. Te zarzuty później okazały się nieprawdziwe. Dochodzenie Seymoura Hersha w sprawie ataków sarinem były tak kompromitujące dla USA, że media głównego nurtu nie zdecydowały się go opublikować.
W odpowiedzi na oskarżenia o użyciu chloru przez siły rządowe z maja 2015 roku – po których jak zawsze nastąpiły wezwania o ustanowienie „strefy zakazu lotów” ze strony organizacji praw człowieka – Stephen Gowans napisał: „Jako broń, chlor gazowy jest niezwykle nieskuteczny. Jest zabójczy tylko w bardzo stężonych dawkach i kiedy leczenie nie jest natychmiast dostępne. Jest znacznie mniej skuteczny niż broń konwencjonalna. Dlaczego więc armia syryjska miałaby stosować wysoce nieskuteczną broń, która jest odrzucona przez światową opinię publiczną, a której zastosowanie dałoby Stanom Zjednoczonym pretekst do bezpośredniej interwencji militarnej w Syrii, gdy przecież ma dużo bardziej skuteczną broń konwencjonalną, która nie powoduje takiego ubolewania wśród światowej opinii publicznej?” (Patrz również Gowans: „New York Times ma współudział w rozpowszechnianiu fałszywych zarzutów wobec Syrii”)
Tim Anderson, który badał ataki w Ghouta z sierpnia 2013 roku, wskazuje, że:
* Śledcza z ramienia ONZ, Carla del Ponte, miała zeznania ofiar, że „rebelianci” użyli gazu sarin;
* Tureckie siły bezpieczeństwa znalazły sarin w domach bojowników Jabhat al Nusra;
* Są dowody manipulacji w filmach dokumentujących ataki w Ghouta;
* Na zdjęciach wśród zabitych rodzice identyfikowali dzieci porwane w Latakia dwa tygodnie wcześniej;
* Broń chemiczna była dostarczana przez Saudyjczyków do grup „rebeliantów”, z których niektórzy zmarli w wyniku niewłaściwego obchodzenia się;
* Trzy z pięciu ataków bronią chemiczną były skierowane „przeciw żołnierzom” lub „przeciw żołnierzom i cywilom”;
* Zwolennicy zewnętrznej interwencji w Syrii próbowali wielokrotnie oskarżać rząd syryjski o użycie broni chemicznej; jednak prawdziwi przestępcy pozostają na wolności.
Ci, którzy uważnie śledzą wydarzenia w Syrii muszą się zgodzić z tym, co syryjskie przywództwo twierdziło przez lata: zatrzymanie ISIS i wszystkich jego frakcji terrorystycznych, oraz zapewnienie bezpieczeństwa w regionie, wymaga zaprzestania zbrojenia, finansowania, szkolenia i przesyłania terrorystów i broni do Syrii. Należy też odrzucić szkodliwą indoktrynację religijną pochodzącą od ekstremistycznych szejków z Zatoki Perskiej oraz wesprzeć syryjską armię i jej sojuszników w walce o bezpieczeństwo i stabilność w Syrii.
BOGUSŁAW JEZNACH