W wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” Jarosław Hrycak, ukraiński historyk i szef katedry historii Ukrainy na Ukraińskim Uniwersytecie Katolickim we Lwowie oskarża Polskę o prowadzenie na Kresach Wschodnich polityki kolonialnej. Wspólnie z dziennikarką prowadzącą wywiad zrównał także żołnierzy AK z banderowcami UPA.
Hrycak zaczyna rozmowę od stwierdzenia, że pojęcie „Kresy Wschodnie” jest „politycznie i historycznie niepoprawne”. Wywiad zatytułowano zaś: „Kresy. Dla nas piekło, dla was raj”.
Prowadząca wywiad Katarzyna Wężyk sama proponuje „zdekonstruowanie polskiej pamięci historyczną”, której „ważną częścią jest mit Kresów”. Następnie jako „mit” tworzy wywód o tym, jak upadek Polski w końcu XVIII wieku doprowadził do jej „awansowania na Chrystusa Narodów, który co pokolenie robi bohaterskie, acz nieudane powstanie”. „Po odzyskaniu niepodległości Orlęta odbijają nam polski i tylko polski Lwów i zaczynamy 20 lat sielanki II RP. Wreszcie II wojna światowa i rzeź na Wołyniu, zupełnie niespodziewana, wszak na Kresach wszyscy żyli w zgodzie, a tu nagle sąsiedzi chwycili za siekiery” – snuje swoją wizję „mitu Kresów” dziennikarka „Gazety Wyborczej”.
Hrycak odpowiada na to, że w kwestii „mitu Kresów Wschodnich” najbliżej jest mu do podejścia francuskiego historyka Daniela Beauvois, „któremu spuścizna Rzeczypospolitej na Kresach przypomina stosunek Francji do Maghrebu”. „Czyli, nie owijając w bawełnę, kolonializm” – stwierdza prowadząca wywiad. „Otóż to. A kolonializm zawsze tak dobiera frazy, żeby pokazać, że to nie podbój, przemoc, tylko misja cywilizacyjna” – twierdzi ukraiński profesor.
„Mit Kresów jest rozpięty między dwiema równie niepoważnymi skrajnościami. Pierwsza to przekonanie, że Rzeczpospolita to był raj na ziemi, i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ci wredni Moskale, Rusini, Żydzi czy Niemcy. Drugi mit mówi, że było to chciwe imperium, które napadało na sąsiadów, zabierało im ziemie i eksploatowało mieszkańców, a jego głównym celem było zniszczenie Rosji. A cała historia wschodniej Europy to walka imperiów rosyjskiego i polskiego” – twierdzi Hrycak. Przyznaje również, że dla wielu Ukraińców Polska była i jest „oknem na Zachód” i pośrednikiem w związkach z Europą. Z kolei w folklorze ukraińskim Polska występuje „jako symbol wyzysku i bezprawia”.
Zdaniem Hrycaka, na Ukrainie nigdy nie było silnego państwa, ale za to „zawsze silne było społeczeństwo”. Uważa, że w jego kraju nie ma tradycji autokracji.
„Jak w polskiej literaturze istnieje mit Kresów Wschodnich, tak w ukraińskiej poezji narodowej mamy mit Ukrainy właśnie nie jako państwa, nawet nie jako narodu, ale jako utopii: kraju, który jest gdzieś tam daleko, daleko, za wielką rzeką, gdzie, co bardzo ważne, „nie ma pana, nie ma Żyda i nie ma jezuity”” – stwierdza naukowiec. Opisy Kresów o postaw Polaków nazywa „typowym dyskursem kolonizatorów”. „Tak samo piszą Francuzi o Algierii czy Brytyjczycy o Indiach. Piękny kraj, egzotyka, tubylcy bardzo mili… Trochę głupi, ciemni i w ogóle jak dzieci. Dlatego musimy tam być, żeby ich cywilizować. Sami sobie nie dadzą rady” – mówi Hrycak.
Przywołuje również przykłady z historii swojej rodziny, która miała być dyskryminowana przez Polaków. Według opowieści jego ojca polskie dzieci grały „w piłkę” otrzymanymi w nagrodę bułkami z masłem, „żeby nie podzielić się z dziećmi ukraińskimi, które głodnymi oczami patrzyły na tę „pańską zabawę””. Twierdzi, że większość starszych Ukraińców ma podobne doświadczenia.
Przeczytaj koniecznie: Dorobek cywilizacyjny II RP na Wołyniu
„Iwan Łysiak-Rudnycki słusznie pisał, że polityka międzywojennej Polski wobec Ukraińców to nawet nie była zbrodnia – gorzej, to była głupota. Zamiast z Ukraińców, szczególnie w Galicji, spróbować zrobić sojuszników, skoro i tak wspólnym wrogiem był Związek Radziecki, zrobiono wszystko, żeby ich zdystansować. A już najgorsza była polska kolonizacja na tych ziemiach” – twierdzi ukraiński profesor. Zarazem ostatnie 25 lat stosunków polsko-ukraińskich określa mianem „geopolitycznej rewolucji”. „Pojednanie francusko-niemieckie w latach 50. było kamieniem węgielnym dla przyszłej Europy, tak samo pojednanie polsko-ukraińskie daje szanse na rozszerzenie Unii na wschód” – powiedział.
Profesor stwierdza, że ważny dla relacji polsko-ukraińskich jest czynnik rosyjski, strachu przed Rosją. Jego zdaniem dużą rolę odegrał tu Józef Stalin, ponieważ doprowadził do utworzenia dwóch państw etnicznych: „Niech pani sobie wyobrazi, czy możliwe byłyby dzisiejsze pojednanie, jeśli Polacy ciągle stanowiliby większość we Lwowie? Może to jest cyniczne, ale Giedroycia nie byłoby bez Stalina. Inaczej nie mógłby zaproponować formuły: dla przyszłości Polski ważne jest przyznanie, że Wilno jest litewskie, a Lwów – ukraiński”.
Hrycak uważa, że w najbliższej przyszłości pojednanie „w sprawie Wołynia”, jak określa ukraińskie ludobójstwo na Polakach, jest niemożliwe. Przyznaje, że elity ukraińskie i większość społeczeństwa nie chce przyznać się do „winy historycznej”, traktując to jako upokorzenie. Określa się jako zwolennik przyznania do winy, ale uważa, że będzie to wymagało czasu.
Prowadząca wywiad dziennikarka porównuję tę kwestię wprost do zagłady Żydów i tego, że Polacy nie chcą przyznać się do udziału w Holokauście. „W Polsce mamy podobnie. Dlatego Jedwabne było ogromną narodową traumą. W większości jednak przyjęliśmy, że jest to mocno niechlubna, ale część naszej historii” – stwierdza. W nawiązaniu do tego Hrycak sugeruje, że temat ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego nie może być obecnie poruszany ze względu na zagrożenie ze strony Rosji. Jego zdaniem, „żeby doszło do pojednania, trzeba integrować Ukrainę z UE. (…) Wejście do Unii da nam szansę, że Ukraina przestanie być Palestyną Europy Wschodniej”.
Profesor Hrycak twierdzi, że mit Bandery funkcjonuje na Ukrainie jako mit sprzeciwu wobec agresji ZSRR i Rosji. „UPA to takie ukraińskie AK?” – pyta wprost dziennikarka. „Właśnie” – odpowiada Hrycak.
Kresy.pl