Obserwujemy grecki dramat z pewnej odległości, jednak tak naprawdę jesteśmy na pierwszej linii frontu, ponieważ jeżeli rynki zaczną się sypać, to z takich jak Polska, pieniądze będą wycofywane już w drugiej kolejności. W 70% wymiany handlowej jesteśmy powiązani z Euro, bez posiadania jakiegokolwiek wpływu na tą walutę, ponieważ tak wygląda wymiana handlowa.
Co prawda mamy duże, wielu uważa że znaczne rezerwy walutowe, jednak to dobrze że mamy problem z nadmiarem, nawet jeżeli często pożyczamy sami swoje własne Euro na Zachodzie, bo głównie tam lokowane są nadwyżki NBP, to i tak się to opłaca. Ponieważ bezpieczeństwo w finansach to fundament gospodarki opartej na zarządzaniu długiem.
Największym niebezpieczeństwem związanym z greckim kryzysem są turbulencje wywołane przez spekulujących na upadek Euro. W praktyce przełoży się to na wzrost stóp procentowych, a to pociągnie za sobą spiralę szaleństwa w górę. Dzisiaj Zachód jest ledwo w stanie regulować swoje zobowiązania z tytułu długu. Jeżeli stopy procentowe wzrosłyby do poziomu, takiego jakiego życzyliby sobie spekulanci, to jest co najmniej powyżej 4% ale poniżej 7-8%, to w efekcie budżety publiczne miałyby wzrost kosztów obsługi zadłużenia.
Jak w takich warunkach zachowa się nasza waluta narodowa? Mechanizm jest prosty, jak źle się dzieje z Euro, to jest ono wyprzedawane, nasza waluta uważana jest za ściśle powiązaną z Euro przez wskaźniki makroekonomiczne, w efekcie – jeżeli nastąpi wyprzedaż Euro to ten sam los, tylko dobę wcześniej czeka Złotówkę i nic na to nie poradzimy. Następnie Złotówka będzie szukała nowego kursu zaczepienia o Euro i właśnie do tego jest nam potrzebne te rezerwy walutowe, które w takich realiach stopnieją z dnia na dzień, ale spełnią swoją najważniejszą rolę – w jakiejś mierze uratują nasz poziom siły nabywczej wyrażanej w Złotówce względem walut zagranicznych. Proszę pamiętać, że dzisiaj nie ma żadnych problemów jeżeli chodzi o spekulację na naszej walucie, można spekulować do woli – w Londynie, Nowym Jorku czy Hong Kongu. Raczej trudno jest się spodziewać, żeby w przypadku kraju powiązanego gospodarczo ze strefą Euro tak silnie jak nasz, ktoś grał na zwyżkę naszej waluty. Byłoby to silnie deprymujące dla naszej gospodarki, ale pozwoliłoby jeszcze bardziej zwiększyć rezerwy walutowe, albowiem jeżeli ktoś potrzebuje Złotówek, można mu ich dostarczyć wedle życzenia nawet statkami. Nie można jednak wierzyć w cuda.
W naszym kraju niektórzy politycy uważają, że przykład Grecji jest dowodem na to, że nie powinniśmy przyjmować Euro w dającej się przewidzieć przyszłości. Niesie to ze sobą cały szereg ryzyk i możliwych strat, o których pisaliśmy niedawno, ale ma także pewne niezaprzeczalne plusy, o których nie można nie mówić. Rząd w Warszawie nie musi się pytać nikogo we Frankfurcie nad Menem, czy będzie mógł i ile będzie mógł wypłacić ludziom emerytur lub pensji. Rząd w Warszawie, w każdej chwili może zmusić bank centralny do dostarczenia mu określonej ilości krajowej waluty, wcześniej zmieniając Konstytucję, ale to zdaje się że przestanie być w tej chwili w naszym kraju niemożliwe. Jedyne co może nam zagrozić w dłuższej perspektywie czasu, to wzrost zadłużenia zagranicznego oraz wzrost kosztów jego obsługi.
Rząd w porozumieniu z opozycją, powinien opracować i wcielić jak najszybciej w życie – plan oszczędności, celem zrównoważenia budżetu. Uwaga, nie mówimy tutaj o wcześniejszej spłacie długów, mówimy o zrównoważeniu sektora finansów publicznych, tak żeby zwłaszcza budżet państwa, nie musiał pożyczać na bieżące potrzeby. Nie da się bowiem dłużej finansować długiem spraw bieżących. Jeżeli mamy cokolwiek pożyczać, to tylko na rynku krajowym i tylko w walucie krajowej. Nawet jeżeli to będzie drożej (bo rynek jest chytry) od pożyczania za granicą, lub w kraju w walucie zagranicznej, to rząd powinien bardziej myśleć o wypuszczaniu kolejnych transz obligacji, dając zarobić drobnym ciułaczom, niż spekulować w sposób potencjalnie zagrażający stabilności finansowej państwa.
Najważniejszą lekcją z greckiego kryzysu jest potwierdzenie faktu, że nie da się w nieskończoność finansować bieżących należności z kredytów. To nie jest możliwe w dłuższej perspektywie czasowej, ani nawet w średniej – globalizacja przyśpiesza i wyostrza wszystkie procesy. Dlatego trzeba uważać, bardziej niż do tej pory, ponieważ chętnych na skorzystanie na naszym potknięciu nie zabraknie.
Uwaga – możemy się rozczulać nad losem Grecji i jej współczuć, co więcej możemy przecież udzielić jej pomocy finansowej jak to MUSIAŁA robić biedniejsza od niej Słowacja. Czekać tylko tego, kto zorientuje się, że w Grecji renta lub emerytura to około 800 Euro, a w Polsce około 170-200 Euro! Istota problemu jest taka, że jesteśmy ciągle w o wiele gorszym położeniu socjalnym niż np. Grecy, a nasze zadłużenie jeżeli będzie nie kontrolowane – za około 7 może 10 lat będzie na poziomie Grecji. Co będzie z Polską w realiach depopulacji i starzejącego się społeczeństwa jak wierzyciele odmówią kredytów? Czy rząd – ktokolwiek by nie rządził, mógłby wziąć przykład z dramatu Grecji dzisiaj i przynajmniej próbować ratować sytuację? Jak ocenić okres rządów PO, kiedy to w ciągu 8 lat – zadłużenie po prostu przygniotło finanse publiczne, niech wypowiedzą się eksperci, zanim zrobi to ulica. Miejmy świadomość powagi sytuacji. Grecja dzisiaj, to możliwa Polska jutro.
Jeżeli już musimy się zadłużać, bo wiadomo że mamy pewne potrzeby rozwojowe a akumulacja przy naszym poziomie biedy jest raczej trudna, to róbmy to tylko i wyłącznie w celach inwestycyjnych. Dług zainwestowany rodzi odsetki i przy odrobinie szczęścia przynosi korzyści, dług skonsumowany rodzi tylko odsetki. Chwilowe pobudzenie koniunktury w warunkach gospodarki silnie uzależnionej od importu jak nasza gospodarka, powoduje głównie pogorszenie bilansu płatniczego. W naszym interesie jest takie przygotowanie państwa, żebyśmy byli w stanie sami w pełni płacić za bieżące koszty funkcjonowania państwa. Musimy to osiągnąć za wszelką cenę.
obserwatorpolityczny.pl
Zapewne nie, jednak czy mo?na si? dziwi? losem Grecji gdy od pokole? tym krajem rz?dz? bolszewicy, komuni?ci i lewacy?
Na pewno NIE bo robi? to samo a taki nie widzi…