Polacy, znani jako naród sprawców, po raz kolejny okazali się niegodni członkostwa w wielkiej, tolerancyjnej rodzinie europejskich postępowych społeczeństw. Dowidzieliśmy się o tym, rzecz oczywista, z niezawodnych polskojęzycznych mediów. Tym razem jednak dla odmiany pretekstem do rytualnego samobiczowania stała się wyssana z mlekiem matki polska, ciemnogrodzka islamofobia.
Zaczęło się od tego, że jacyś nieznani sprawcy obrzucili świńskimi ryjami nowo wybudowany meczet. Daleki jestem od apologii profanacji – bądź co bądź miejsca kultu, jednak w tym przypadku sprawa jest co najmniej nieoczywista.
Nie chodzi przecież tylko i wyłącznie o konkretny meczet, który swoją drogą powstał wbrew wyraźnym sprzeciwom większości Polaków (więc przynajmniej nominalnie gospodarzy w naszym kraju). Nie chodzi nawet o to, że to meczet wahabitów – skrajnej islamskiej sekty, której wybitnym reprezentantem był Osama Bin Laden, a którą Francis Fukuyama nazwał „islamskim faszyzmem”. Odbieram to raczej jako symboliczny gest wyrażający brak zgody na ekspansję islamu. Religii, która kojarzy nam się dziś przede wszystkim z barbarzyństwem, budzi strach i odrazę. I są to uczucia w pełni uzasadnione.
W cyfrowym społeczeństwie informacja obiega świat w niespotykanym dotąd tempie. Jeszcze niedawno tradycyjne środki masowego przekazu poprzez dobór informacji, ich edycję oraz stosowny komentarz wpływały silnie na nasze postrzeganie. To jednak przeszłość. Dzisiaj wystarczy, że poszperamy w sieci a bez trudu dotrzemy do nieocenzurowanych materiałów. Na przykład filmików, na których islamiści z ISIS (tzw. Państwa Islamskiego) z zimną krwią mordują ludzi. Głównie chrześcijan, ale na dobrą sprawę wszystkich, którzy mieli pecha zostać uznani za wrogów islamu. W zbiorowych orgiach szaleństwa podrzynają gardła swoich ofiar, obcinają im głowy, topią, palą żywcem, mordują w najbardziej wyszukane i bestialskie sposoby. Widzimy i oceniamy. To co ja widzę na tych filmach to dzicz. Islamska dzicz.
Od dłuższego czasu przedstawiciele tzw. „społeczności muzułmańskiej” przekonują nas, że islam jest religią pokoju. Uważam, że to bzdura. I to w skali tak gargantuicznej, że w porównaniu z „islamem-religią pokoju” określenie komunizmu mianem „ustroju miłującego pokój” wydaje się ocierać o prawdę. Od tego są jednak propagandyści aby siać propagandę. Zawsze znajdzie się kilku pożytecznych idiotów, którzy grzecznie przełkną przedmiotowa papkę i dzielnie ja zmałpują.
Wróćmy jednak do istoty problemu. Mamy prawo bać się ekspansji islamu – jego wyznawcy dostarczają nam do tego aż nadto powodów. Strach świadczy wyłącznie o tym, że w przeciwieństwie do społeczeństw zachodu Europy nie wyzbyliśmy się jeszcze resztek instynktu samozachowawczego. Nie widzę nic dziwnego w tym, że nie podoba nam się budowa kolejnych meczetów. Ani w tym, że nie chcemy u siebie muzułmańskich emigrantów z Afryki. Mamy do tego święte prawo. Polska to nasz dom i urządzamy go po swojemu.
Przez setki lat współżyliśmy w zgodzie z naszą społecznością Tatarów. Szanowaliśmy dzielące nas różnice i nie narzucaliśmy sobie wzajemnie stylu życia. To dobry, sprawdzony model współistnienia różnych kultur. Tych, którzy taki model przyjmą i uznają za swój zawsze powitamy z radością.
Jednak sporo jest takich, którzy jeszcze nie nauczyli się poprawnie mówić po polsku a już piętnują polską, katolicką zaściankowość i nietolerancję. Nie brakuje i tych, którzy zwiali przed biednym, brudnym i śmierdzącym „rajem” w swoich islamskich państewkach a dziś marzą by ów porządek, przed którym ledwie co uszli, wprowadzić w nowym miejscu pobytu. Dla nich wszystkich mam prosty komunikat: Wracajcie skąd przybyliście. Nie chcemy was tu.
Przemysław Piasta
Wbrew mieszka?com naszego miasta buduj? kolejny ko?ció?…